Jeśli za oknem zrobi się cieplej, kaloryfery znowu będą zimne. Kto preferuje "zimny chów" może zakręcić zawory termostatyczne już teraz. Będzie miał jak lubi, a przy okazji zaoszczędzi. Od 2 października ciepło będzie droższe o 2,8 proc.
Do niedawna obowiązywało rozporządzenie ministra gospodarki z 2000 roku w sprawie zasad i warunków, jakie muszą być spełnione, by ruszył sezon grzewczy.
- Przed 15 października temperatura, mierzona o godz. 7 i 19, przez trzy kolejne dni musiała spaść poniżej 10 stopni Celsjusza - informuje Krzysztof Piekiełko, prezes Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Oświęcimiu. - Teraz wystarczy, by dwóch zarządców nieruchomości (z kilkunastu w Oświęcimiu i okolicy) poprosiło o puszczenie ogrzewania i robimy rozruch próbny - dodaje.
Pierwsza, już we wtorek, o ciepłe kaloryfery poprosiła Międzyzakładowa Spółdzielnia Mieszkaniowa "Budowlanka".
- Decyzję podjęliśmy po telefonach od naszych spółdzielców, głównie rodzin z małymi dziećmi i osób starszych oraz na podstawie niekorzystnych prognoz - informuje Wiesław Pitry, dyrektor techniczny w MSM "Budowlanka". - Nie zdarzyło się, aby ktoś oburzony zadzwonił, że jeszcze za wcześnie na grzanie - dodaje.
Z wieloletnich obserwacji wynika, że w przeważającej większości jesteśmy ciepłolubni. - Jedni wolą chodzić po mieszkaniu w krótkim rękawku, a inni ubrani na cebulkę - mówi prezes Piekiełko. - Jest demokracja i każdy decyduje za siebie - dodaje. Jak przekonuje, wystarczy tylko odkręcić albo zakręcić zawór termostatyczny, by mieć odpowiednią temperaturę w mieszkaniu. A potem już tylko czekać na zwrot pieniędzy lub płacić słony rachunek.
- Dopłaty albo nadpłaty zależne są od wpłaconych wcześniej zaliczek - wyjaśnia Piotr Tatrocki, wiceprezes firmy "Eurodom" z Oświęcimia, zajmującej się zarządzaniem nieruchomościami wspólnot mieszkaniowych . - Te kształtują się od 1,6 zł do nawet czterech złotych za metr kwadratowy - dodaje.
W zależności od zaliczkowej kwoty za ogrzanie jednego metra kwadratowego mieszkania i rzeczywistego zużycia energii cieplnej mieszkańcy dostają zwrot niewykorzystanych środków za ogrzewanie, albo też muszą dopłacić. - Średnia to 300-400 złotych w jedną i drugą stronę - mówi Pitry. - W skrajnych przypadkach jest nawet tysiąc złotych zwrotu, ale to trzeba mieć na podzielniku zero zużycia - dodaje Pitry. Jak przekonuje, ludzie wolą oszczędzać na cieple, ale każdy kij ma dwa końce - nie da się energetykowi, trzeba będzie dać lekarzowi...
I sporo w tym racji, przyznaje młoda mieszkanka Oświęcimia. Kilka chłodnych nocy i dni sprawiło, że jej dzieci już chodzą przeziębione. - Mam dwójkę małych dzieci i nie mogę sobie pozwolić na zakręcenie kaloryferów, więc korzystam z ciepła - wyznaje Agnieszka Grzybowska z Oświęcimia. - Teraz kaloryfery są ledwo ciepłe, ale to wystarczy, by złamać wilgoć w mieszkaniu. Wszyscy się lepiej czujemy, a i pranie szybciej schnie - dodaje mama Kubusia i Zuzki, wdzięczna swojemu zarządcy nieruchomości, że zdecydował się odkręcić zawory z ciepłem.
- Każdy zarządca ma umowę z konserwatorem, który na wyraźne polecenie rozpoczyna procedurę - wyjaśnia prezes Piekiełko. - Wówczas konserwator dzwoni do nas i informuje, który budynek włączyć do sieci - dodaje.
Z takiej możliwości, niestety, nie może skorzystać Sylwia Wilk z Brzeszcz w powiecie oświęcimskim. Górnicze miasto tylko w części, głównie na nowszych osiedlach, korzysta z miejskiego ciepła. Kamienice na tzw. Koloniach mają jeszcze piece kaflowe bądź centralne ogrzewanie, głównie na węgiel.- Mąż jest górnikiem, więc dostaje osiem ton węgla. Zużywamy sześć. Gdybym miała kupić węgiel, którego tona kosztuje 600 złotych, "poszlibyśmy z torbami" - mówi Sylwia Wilk. Już palą w piecach.
Niebieskie kozy i owce z napisami "MO" I "JP" [ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
