Karol Wojtyła urodził się 18 maja 1920 r. w Wadowicach, gdzie mieszkał do matury. Miasto rodzinne zawsze było mu bliskie i często je wspominał. Jako papież Jan Paweł II odwiedził je trzykrotnie. W marcu 2005 r., gdy krótko przed śmiercią przebywał w klinice Gemelli, wypowiedział publicznie ostatnie zdanie po polsku, które brzmiało: "Witam Wadowice". Zwrócił się wówczas do pielgrzymów z rodzinnego miasta, którzy go odwiedzili.
Nic więc dziwnego, że obecnie w Wadowicach triumfy święci, ulokowane w rynku, Muzeum Dom Rodzinny Jana Pawła II, który przed pandemią koronawirusa odwiedzało rocznie po około 250 tys. osób.

Okoliczne sklepy z dewocjonaliami nastawione są właśnie na tych turystów
W samym rynku i na najbliższych uliczkach jest ich co najmniej dziesięć, ale trzeba dodać do tego jeszcze ulicznych sprzedawców, którzy pojawiają się tu, gdy tylko zaczyna się sezon na pielgrzymki. Przed pandemia trwał on od wiosny do jesieni.
Na przykład często bywają tu Filipińczycy. Japończycy też, ale są dziwni. Traktują Wojtyłę jak celebrytę a kompletnie nie są zainteresowani religią. W bazylice potrafią zachowywać się jak w Disneylandzie, co irytuje normalnie się tam modlących ludzi. Trudno takiemu gościowi z Japonii wytłumaczyć przecież czym jest msza święta. Chyba, że to wycieczka zorganizowana i przewodnik mówi im, co i jak
opowiada pani Anna, jedna z osób zajmujących się dorywczym handlem bibelotami związanymi z Janem Paweł II.
Sprzedaje się je tu bowiem nie tylko w sklepikach, ale i prosto z plastikowych lub drewnianych półek, ustawianych prowizorycznie w ciągu dnia przy ulicy. Duża konkurencja sprawia, że niektórzy ze sprzedawców czasem przesadzają w walce o klienta.
Drażni mnie to, że wszystko potrafią opakować w wizerunek papieża, nawet kieliszki i zapalniczki. To przecież grzech!
poskarżyła się nam Maria Woźniak, emerytka z Bytomia, którą spotkaliśmy na wadowickim rynku w sobotę, 5 czerwca.
Zdaniem samych mieszkańców nie tylko drobni handlarze przesadzają. Od kilku dni w mieście kontrowersje budzi baner z reklamą "butów od szewca papieskiego", który wywieszono zaledwie trzy metry od papieskiej bazyliki, przed wejściem do jednego ze sklepów z dewocjonaliami. Całą półkę w tym sklepiku zajmują zresztą właśnie te buty....

Co to ma wspólnego z papieżem albo wiarą? Czysty biznes! Potem się śmieję z Wadowic w internecie, robią memy
komentują zniesmaczeni mieszkańcy.
Co ciekawe, producent tych butów rzeczywiście tworzył modele obuwia dla papieża.
Instagramerzy lansują się na kremówki
Hitem internetu stały się natomiast ostatnio wycieczki internetowych twórców (instagramerów, tiktokerów, youtuberów) na kremówki do Wadowic. To stały punkt wizyty tych "celebrytów" w naszym regionie, obok Energylandii w Zatorze i Muzeum Auschwitz. Dzięki nim mają więcej wyświetleń swoich filmików.

Gdyby Jan Paweł II nie wspomniał, że “po maturze chodziliśmy na kremówki…”, ciastka z kremem nie byłyby tak popularne. Dziś kremówki papieskie można kupić w Wadowicach na każdym kroku. Tej jedynej, "oryginalnej" cukierni sprzed wojny już dawno tu nie ma. Nie istnieje od 1945 roku. Kawiarni na rogu rynku, u wylotu w kierunku obecnej ul Mickiewicza nie brakuje. Kremówki są smaczne, ale powstają tu według innych przepisów niż te sprzed II wojny światowej. Tamte przepadły wraz z właścicielami, rodziną Hagenhubergów.
Przed wojną kremówki były tu po 10 groszy a teraz turyści kupują je po 20 złotych
śmieją się Wadowiczanie.
