https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W weekend na Podhale przyleciał śmigłowiec medyczny by zabrać... osobę z zadrapaniami!

Tomasz Mateusiak
Łukasz Bobek
Śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego przeleciał w minioną sobotę ponad 84 km (w jedną stronę) z Krakowa do Bukowiny Tatrzańskiej, bo lekarze chcieli, by zabrał do szpitala pijanego uczestnika wypadku drogowego, którego najpoważniejszymi obrażeniami były... siniaki.

Choć taka sytuacja nie powinna się wydarzyć, bo lotniczy ambulans powinien być wzywany tylko do najgroźniejszych przypadków, nie ma co liczyć, że winnych takiego stanu rzeczy szybko uda się ustalić. Lekarze z Zakopanego przerzucają się bowiem odpowiedzialnością za bezpodstawne wezwanie helikoptera z dyspozytornią pogotowia w Krakowie.

- Proszę mi uwierzyć, że ja nie potrafię zrozumieć, po co ten śmigłowiec w ogóle wysłano na Podhale - zastanawia się Ali Issa Darwich, ordynator zakopiańskiego pogotowia. - To była zła decyzja dyspozytora z Krakowa. Wysłał do wypadku helikopter, zanim jeszcze na miejsce dojechał nasz lekarz. To on powinien stwierdzić, czy taka pomoc jest mu potrzebna, czy też nie. Tym samym helikopter przeleciał w dwie strony ponad 160 km na próżno. Dobrze, że w tym samym czasie nie potrzebowano go gdzie indziej. Napiszę w tej sprawie raport. Krakowskie pogotowie, które nadzoruje dyspozytornię, sprawę widzi jednak inaczej. - My wysłaliśmy śmigłowiec, bo w takich sytuacjach liczy się każda sekunda. Lekarz, który dojechał na miejsce ambulansem, mógł helikopter odwołać. Nie zrobił tego - mówi Joanna Sieradzka.

*** *** ***

Wart 21 mln zł helikopter Lotniczego Pogotowia Ratunkowego (LPR) powinien pomagać tylko najbardziej potrzebującym. Tymczasem w minioną sobotę przeleciał ponad 160 kilometrów, by zabrać do szpitala jednego z uczestników drogowego wypadku w Bukowinie Tatrzańskiej. Gdy dotarł na miejsce, okazało się, że pijanemu w sztok „poszkodowanemu” - poza odrapaniami i sińcami - nic poważnego nie dolega.

Kto w takim wypadku popełnił błąd, wysyłając maszynę na Podhale? Pracownicy pogotowia Zakopanego niekompetencję dyspozytorowi z Krakowa.

Śmigłowiec wracał pusty

Sobota, 24 września. W Bukowinie Tatrzańskiej dochodzi do wypadku samochodowego. Z szosy (prawdopodobnie z powodu nadmiernej prędkości) wypada osobowe BMW. Samochód koziołkuje i zatrzymuje się na skarpie. W środku zakleszczone są trzy osoby. Kilka minut później wezwanie pomocy - po telefonie świadka - dociera do dyspozytorni pogotowia w Krakowie, która obsługuje Podhale. Pracująca tu osoba szybko wysyła na miejsce karetkę zakopiańskiego pogotowia, a także podrywa do lotu śmigłowiec LPR z krakowskich Balic.

Wypadek ostatecznie okazuje się naprawdę tragiczny. Jeden z jego uczestników nie żyje. U drugiego lekarz, który pierwszy przybył na miejsce (ten z karetki pogotowia), stwierdza poważny uraz płuc. Trzeci pasażer poważnych obrażeń jednak nie ma. Jest przytomny, może się poruszać. Do tego jest bardzo agresywny, a jego złość zapewne potęguje alkohol, który buzuje mu we krwi. Co najdziwniejsze, to właśnie ten ostatni z mężczyzn zostaje zakwalifikowany do transportu helikopterem. Pacjent z obrzękiem płuc odjeżdża do szpitala płucnego w Zakopanem, zanim jeszcze helikopter przybywa na miejsce.

Ostatecznie śmigłowiec z Bukowiny Tatrzańskiej wraca pusty. Jego załoga odmawia bowiem wzięcia na pokład pijanego mężczyzny, bo boi się, że jego agresywne zachowanie może doprowadzić do katastrofy w powietrzu.

Ordynator złoży skargę

- Proszę mi uwierzyć, że ja do dziś nie potrafię zrozumieć, po co ten śmigłowiec w ogóle wysłano na Podhale - zastanawia się Ali Issa Darwich, ordynator zakopiańskiego pogotowia. - To była ewidentnie zła decyzja dyspozytora z Krakowa. Wysłał maszynę na Podhale, mimo że ta mogła być potrzebna do naprawdę pilnego przypadku gdzie indziej. Będę pisał w tej sprawie raport do Krakowa, który powinien wyjaśnić całą sytuację.

Jak dodaje ordynator, to już kolejny przykład pomyłki krakowskiego dyspozytora. Tym razem wskutek niej na szczęście nikt nie ucierpiał, ale bezsensowny lot śmigłowca LPR musiał kosztować pieniądze podatnika. Samo paliwo na godzinę lotu takiej maszyny to ok. 500 zł, a do tego dochodzą pensje załogi.

Kraków odrzuca zarzuty

O to, dlaczego do niegroźnie rannego mężczyzny wysłano LPR, zapytaliśmy w środę rzeczniczkę krakowskiego pogotowia, Joannę Sieradzką. Kobieta błędu dyspozytora absolutnie nie widzi.

- Dostał sygnał o poważnym wypadku - mówi rzeczniczka. - Zgłaszający mówił o wypadku, po którym zakleszczone w samochodzie są trzy nieprzytomne osoby. W tej sytuacji wysłanie helikoptera było prawidłową decyzją. Na samym początku można było bowiem podejrzewać, że w aucie zakleszczone są osoby, których życie uratuje tylko szybki, powietrzny
transport do szpitala.

Co więcej rzecznik Sieradzka dodaje, że chwilę później sytuacja w Bukowinie ta została potwierdzona przez Straż Pożarną z Zakopanego, która również zgłosiła dyspozytorni, że wypadek jest bardzo poważny. Następnie do dyspozytorni zgłosił się również kierujący akcją medyczną, czyli kierownik pierwszego zespołu, który przybył na miejsce (karetką ze Stasikówki - przyp. red.). Medyk poprosił o przysłanie dodatkowych zespołów ratownictwa medycznego - oprócz tych, które jechały i śmigłowca.

Od tego momentu za przebieg akcji ratunkowej odpowiadał kierownik pierwszego zespołu. On również podejmuje decyzje dotyczące transportu pacjentów. Ten właśnie już w trakcie akcji ocenił, że dodatkowe zespoły (o które wcześniej prosił), nie będą potrzebne. - Nasz dyspozytor zapytał wtedy, czy nadal będzie potrzebny śmigłowiec LPR - mówi Sieradzka. - Kierujący akcją medyczną zadecydował, że tak.

Niestety. Kobieta nie chce ocenić czy takie zachowanie lekarza z Podhala było słuszne czy też nie.

Komentarze 17

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

a
aha
z tego jasno wynika ze pensje zalodze heliko sa placone tylko jak interweniuje
i
inny dyspozytor
Dlatego jesteś już byłym dyspozytorem...
m
mik
jako były dyspozytor pogotowia uważam,że helikopter powinie wzywać lekarz,który pierwszy przyjechał na miejsce wypadku.
m
mik
jako były dyspozytor pogotowia uważam,że helikopter powinie wzywać lekarz,który pierwszy przyjechał na miejsce wypadku.
M
MIESZKANIEC 123
mogły sku....syny jeszcze szybciej jechać .Dziwię się . że do takich imbecyli wogle jakiś transport medyczny przyjechał . Jak się jedzie 170 km na godzinę to wszyscy mogli się wytłuc , tak dla przestrogi
g
gość
widziałam ten wypadek- dach samochodu był wgnieciony do środka, wyglądał jak cadilac.
bardzo niedobry komentarz- ponieważ - dokładny stan faktyczny, obrażenia można dopiero stwierdzić w szpitalu. po wielu skomplkowanych badaniach. a to ze pasażer miał zadrapania- to jego szczęście.
czasami nic nie widać, i wygląda ze nic sie nie stało a dopiero za jakiś czas okazuje się że jednak były obrażenia i to bardzo poważne.
D
Dramat
Nie potrzeba tutaj żadnych wyjaśnień. Do zdarzenia z zakleszczonymi 3 osobami należy poderwać śmigłowec i odwołać go po przybyciu na miejsce pierwszego zespołu jeżeli nie ma takiej konieczności. To już kolejna sytuacja w której Nowy Sącz albo zakopane wykazuje się totalną ignorancją w temacie ratownictwa medycznego
D
Dysp
Ja tu nie widzę nic złego. Tak powinno być. Śmigłowiec leciał bo był potrzeby. A gdyby był potrzeby A nie został wysłany to co wtedy? Ten sam lekarz powiedziałby że gdzie on jest? Że trzeba tyle czekać? Dajcie spokój.
L
Lampart
Ja myśle że ten "ordynator"powinien napisac w pierwszej kolejności raport na siebie ale nie w tej sprawie!!!
Następnie można powiedzieć jaki "ban taki kram"
h
herde
chyba już ludziska zapomnieliście jak to z warsiawki do gdańska latał taki jeden co to miał teczki zdeponowane u pewnej generałowej, otóż ten jeden z gdańska latał co tydzień do domu samolotem a tłumaczenie było takie, że piloci mają się szkolić, mają wylatać ileś tam godzin, a poza tym jako głowie takie loty przysługują
może i tu polecieli w ramach nabywania doświadczenia?
ps. dyspozytor podjął słuszną decyzję! ktoś inny może zapomniał odwołać lot
W
Wnikliwy obserwator
To nie pierwszy raz, że niedouczony konował z karetki, wzywa koniecznie śmigło aby pozbyć się problemu. Ile razy karetka bezsensownie czeka na helikopter nawet 30 minut zamiast udać się z poszkodowanym do najbliższego SORU. Niestety, część ratowników i lekarzy ma zupełnie wywalone na swoją pracę ale na fejsie lansują się jako eksperci..... Żenada....
O
Olo
To nie pierwszy raz Ordynator podejmuje takie a nie inne decyzje ... Brawo Dyspozytor !
r
ratownictwo
tak jak napisała osoba poniżej i zgadzam się z nią w stu procentach chodzi raczej o nie odwołanie śmigła jak nie był potrzebny a za to odpowiada koordynator który kieruje na miejscu akcją ratowniczą.
a dyspozytor podjął słuszna decyzje podrywając HEMS
K
Krakus z Dziada-Pradziada
PROBLEM TEJ SYTUACJI TO NIE WEZWANIE HELIKOPTERA DO ZADRAPAŃ!!! tylko nie odwołanie helikoptera na czas! A to że leciał do TRAGICZNEGO wypadku na Podhale to akurat było zasadne!
M
Marysia
"Wypadek ostatecznie okazuje się naprawdę tragiczny. Jeden z jego uczestników nie żyje. U drugiego lekarz, który pierwszy przybył na miejsce (ten z karetki pogotowia), stwierdza poważny uraz płuc"

"Wysłał maszynę na Podhale, mimo że ta mogła być potrzebna do naprawdę pilnego przypadku gdzie indziej"

1 zgon, 1 ciężki stan - jaki inny przypadek może być bardziej pilny? Decyzja o poderwaniu śmigłowca bardzo dobra.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska