Czy szpitalowi w Wadowicach grozi zamknięcie Oddziału Ratunkowego po tym, jak zaczęli z niego zwalniać się lekarze? Związkowcy przekonują, że jest bardzo źle, lecz dyrekcja zapowiada, że wprowadzi program naprawczy, a krytyka jest mocno przesadzona.
W szpitalu lekarze, pacjenci, a nawet wicedyrektor do spraw leczniczych, mówią o ogromnym problemie z brakiem lekarzy, pielęgniarek i ratowników medycznych chętnych do pracy w tej instytucji.
- Kiedyś na SOR nie było lekarza pediatry, a internista nie przyjmuje dzieci. Od pani, która tam pracuje, usłyszałam, że nikt nie chce tu pracować. Byłam w szoku - odpowiada pani Klaudia, mama 11-letniego Kubusia. - Skończyło się tak, że szukaliśmy lekarza prywatnie -tłumaczy.
Wielu mieszkańców powiatu wadowickiego nie ma takiej alternatywy, bo prywatna wizyta często przekracza ich możliwości finansowe.
Nowi lekarze nie chcą tu pracować, a dotychczasowi z niego zwalniają się.
- Każdy dobry menadżer znający specyfikę pracy szpitala doskonale to rozumie i wie, że brak lekarzy jest równoznaczny z brakiem możliwości funkcjonowania szpitala - komentuje anonimowo jeden z zatrudnionych tu specjalistów.
O tym, że SOR od kilku miesięcy źle funkcjonuje, przekonuje też zastępca dyrektora do spraw medycznych Krzysztof Harpula. Jego zdaniem doszło do tego, bo lekarze czują się obrażani i znieważeni przez jego szefową. Gdy odejdą, SOR może stracić kontrakt i wypaść z „sieci szpitali”.
Wicedyrektor Harpula, który wysłał alarmujący list w tej sprawie do kierującego lecznicą zarządu powiatu wadowickiego, gdzie zaznaczył m.in., że nie pochwala on blokad finansowych, przez które nie ma np. podwyżek.
Teraz zatrudnionych lekarzy bronić zaczęli też związkowcy.
- Braki kadrowe od kilku miesięcy nie pozwalają na zamknięcie miesięcznych harmonogramów pracy lekarzy w przewidzianym regulaminem czasie - twierdzi w liście do dyrekcji szpitala Jarosław Mąsio, przewodniczący wadowickiego oddziału Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
- Zdarza się, że lekarze z oddziałów szpitalnych muszą przechodzić na SOR, a może to zagrażać pacjentom na pozostawionych oddziałach - dodaje.
Związek oskarża dyrekcję o zbyt wysokie oszczędności, przez które personel medyczny nie ma ochoty pracować w tym szpitalu. - W ciągu ostatnich 25 lat funkcjonowania szpitala nie obserwowano tak masowego odchodzenia z pracy personelu - twierdzi.
Zatrudniona w wadowickim szpitalu i zarazem radna powiatowa z PSL Maria Wądrzyk przyznaje, że zgłaszała nawet te problemy do Powiatowego Inspektora Pracy, ale ten nie wyraził zgody na przeprowadzenie kontroli w szpitalu.
Dyrektorem szpitala od listopada ub.r. jest Beata Szafraniec i ma nim zostać do 31 października 2023 r. Broni jej zarząd powiatu, a ona sama zapewnia, że krytyka stanu lecznicy nie jest uzasadniona. Na zwołanej we wtorek konferencji prasowej zdementowała informacje o konfliktach w placówce, rzekomo rosnącym zadłużeniu szpitala i zamiarze zamknięcia SOR.
- Nie jestem w otwartym konflikcie z lekarzami, wręcz przeciwnie, wszelkie sprawy dotyczące funkcjonowania poszczególnych komórek medycznych są na bieżąco konsultowane z ordynatorami. Nigdy nie było, ani też nie ma obecnie mowy o zamknięciu SOR - przekonywała dziennikarzy.
Nie do końca uspokajają jednak wyniki finansowe. Zaosiem miesięcy tego roku szpital odnotował 647 tys. zł straty. Zadłużenie na koniec ub. r. wynosiło 8 mln zł, teraz jest jednak mniejsze niemal o połowę, bo długi pomógł spłacić m.in. powiat.
Co z tym zrobić? W ciągu tygodnia zostanie sporządzony program naprawczy dla zadłużonego szpitala.
- Po konsultacjach z szerokim gronem pracowników zostanie przedstawiony podmiotowi tworzącemu placówkę, czyli zarządowi powiatu - dodała dyrektor Szafraniec.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
WIDEO: Pierwsza pomoc. Jak pomóc dziecku?
Autor: Dzień Dobry TVN, x-news