Sytuacja była groźna od pierwszej ulewy w piątek przez cały weekend (13-15 września). Strażacy, samorządowcy i mieszkańcy walczyli z wodą, obawami, strachem. Okazało się, że te niebezpieczne sytuacje ich zintegrowały i ostatecznie wszyscy pomagali sobie nawzajem.
Najpierw Kaszówka wystąpiła z brzegów
Wydawało się, że podkrakowski rejonu tym razem powóź nieco oszczędzi. Podtopienia, zalane piwnice, posesje, powalone drzewa, pompowania i wysokie stany wód były w wielu gminach. Jednak gmina Liszki została poszkodowana najbardziej, walczyła z wodą cały czas. Najpierw zalało Kaszów, tamtejszy potok Kaszówka wyszła z brzegów. Zalała centrum wioski.
- W Kaszowie rzeczka jest mała, ale też niewiele trzeba, żeby narobiła szkód. Kolejny raz wystąpiła z brzegów, zrobiła rozlewiska, zalała drogi, podtopiła podwórka i domy - mówi Wojciech Starowicz, wójt gminy Liszki.
To nie wszystko, bo w całej zlewni Sanki były duże kłopoty. Strażaków wzywano nieustająco do pompowania wody z posesji, domów, piwnic, garaży, ale także powstających wielkich rozlewisk.
Małe potoki, wielkie rozlewiska i szkody
Wójt podkreśla, że w gminie jest wiele takich małych potoków, które z całej okolicy spływają do Sanki, a następnie do Wisły. Wszystkie te lokalne potoki były przepełnione przez cały weekend. Na końcu, przy ich ujściu w Kryspinowie robiły się rozlewiska, bo zbyt duże ilości wody nie miały możliwości spłynąć do Sanki. Wszystko dlatego, że klapy w wałach Sanki zamykają się i małe potoki nie maja ujścia.
Nie pozostało nic innego, tylko pompowanie wody. W Kryspinowie, gdzie tworzyły się rozlewiska strażacy cały czas pompowali wodę z tych rozlewisk za wały Sanki. A samorządowcy apelowali do mieszkańców o pomoc w nasypywaniu piasku do worków i tworzeniu tymczasowych wałów przy lokalnych potokach.
Strażacy przepompowywali wodę za wały, ale to nie wszystko, bo rozlewiska powodowały podtopienie prywatnych posesji i domów. Tam też trzeba było pompować. Ludzie wciąż zgłaszali nowe problemy, nowe podtopienia. Zalana została również farma drobiu w zakolu Sanki. Ucierpiał nie tylko Kaszów i Kryspinów, ale także inne miejscowości
Zaangażowane wszystkie OSP i wielu mieszkańców
Szef gminy podkreśla, że podczas walki z wodą angażowani byli strażacy z całej gminy.
- To ochotnicy, którzy pracowali nieustająco i bezinteresownie. Poświęcili całą sobotę i niedziele. W pewnym momencie zrobiło się nerwowo, bo mieszkańcy przychodzili z roszczeniami, że infrastruktura nie przygotowana na powodzie, że ich zalewa. To wynikało ze stresu i obaw o swój dobytek. Tłumaczyliśmy, że teraz na wałach musimy rozwiązywać istniejące problemy. Staraliśmy się załagodzić sytuację i zachęcić do pomocy. W końcu było tak, że wielu mieszkańców zaangażowało się do nasypywania piasku do worków tworzenia zabezpieczeń - mówi wójt Starowicz.
Podkreśla, że ostatecznie ludzie się zintegrowali, pracowali wspólnie. Jeden z mieszkańców kupił rosół dla pracujących, kolejne posiłki przywiózł członek zarządu powiatu, a lokalny zakład gastronomiczny przywiózł pizzę.
Wójt podkreśla, że gmina potrzebuje zbiorników retencyjnych w okolicach spływu potoków do Sanki i do Wisły. Podkreśla, że przed kilku laty taki zbiornik powstał w Piekarach i okazuje się bardzo pomocny w sytuacjach podtopień. Dawniej Piekary były zalewane przy każdej większej powodzi, obecnie miejscowość, przy tak dużych opadach miejscowość była bezpieczna.
Podtopienia pod Krakowem. W Skawinie ogłoszono pogotowie prz...
- Diabli Dół i Boża Wola. Nazwy małopolskich wsi, o których nie słyszeliście!
- Urok Ojcowskiego Parku Narodowego zimową porą. Tunel oszronionych drzew i sanie
- Najpiękniejsze zabytki powiatu krakowskiego wraz z gospodyniami trafiły do kalendarza
- Strefa aktywności gospodarczej w Miękini została otwarta. Firmy już kupują działki
- Na podium rankingu małopolskich gmin nieustająco Wielka Wieś i Zielonki
- Nietoperzowy Szlak. Nowa atrakcja turystyczna pod Krakowem
Polacy opracowali lek na śmiertelną chorobę
