Opiekun Zielonych nie tylko nie lubi wybiegać w przyszłość, ale też za bardzo żyć przeszłością.
- Pamiętam nasze starcie w Grodzisku. Fakt, że nie wykorzystaliśmy karnego, przegrywaliśmy 0:1 i odwróciliśmy losy spotkania. Tamten mecz zbudował nas mentalnie, ale potem przyszły cztery porażki z rzędu. Do Krakowa jedziemy po prostu walczyć i z chęcią wygrania, a nie odegrania się na kimś. Tak samo zresztą będzie w kolejnych spotkaniach - przyznał 46-letni trener.
Nie sprawiał on wrażenia szkoleniowca przestraszonego wizją gry z zespołem Petera Hyballi, który uchodzi w naszej lidze za prekursora pressingu, tak jakby on wcześniej w Polsce nie był znany.
- Trener Hyballa ma swój pomysł na Wisłę, a ja mam swój pomysł na to, jak zagrać przeciwko niej. My się pressingu wiślaków nie boimy, bo przecież mamy doświadczonych piłkarzy, takich jak Łukasz Tałka czy Robert Ivanov. Oni nie mają prawa wystraszyć się ataku rywali przed polem karnym. Zresztą pozostali piłkarze też nie powinni być bojaźliwi, bo przecież w tym sezonie w taki sposób nie straciliśmy ani jednej bramki - dodał szkoleniowiec siódmej drużyny ekstraklasy.
Według niego starcie pod Wawelem może się toczyć pod dyktando gospodarzy.
- Spodziewam się, że Wisła od pierwszych minut zaatakuje, ale my będziemy na to przygotowani. W składzie krakowian jest dużo wartościowych zawodników. Na pewno będziemy musieli zwrócić szczególną uwagę na Kostarykańczyka Felicio Browna Fobresa. To napastnik przyjmujący piłkę na "ścianę" i mocno stojący na nogach. My będziemy mieli swój plan taktyczny i my też będziemy chcieli pokazać, że prezentujemy się dobrze pod względem piłkarskim - zauważył Tworek.
Jego zdaniem ostatni remis ze Stalą Mielec 0:0 nie wybił z rytmu poznańskiej Warty.
- Wiem, że to nie było porywające widowisko, ale szczególnie w pierwszej połowie moi podopieczni musieli walczyć z agresją i siłą rywala. W drugiej połowie ułożyliśmy już granie bardziej pod siebie, ale my nie jesteśmy maszyną do zdobywania bramek. Trzeba mieć świadomość, że nie zawsze będziemy grać tak dobrze jak w wyjazdowym meczu z Górnikiem Zabrze - zakończył trener poznańskiej ekipy.
Dla Warty sobotnie spotkanie z Wisłą w Krakowie będzie to pierwsza wizyta pod Wawelem od 6 listopada 1993 roku. Wówczas oba zespoły strzeliły po dwie bramki i w finalnym rozrachunku podzieliły się punktami. Jeszcze dłużej Zieloni czekają na zwycięstwo w stolicy Małopolski, gdzie po raz ostatni triumfowali niemal 74 lata temu - 5 października 1947 roku - zmierzając po drugi i ostatni jak dotąd mistrzowski tytuł w swojej historii. Fakty te przypomniała strona klubowa "Białej Gwiazdy".
Z kolei strona klubowa Warty przypomniała przedwojenny triumf Zielonych pod Wawelem. We września 1938 r. Warta pokonała wówczas Wisłę na jej boisku 7:5. To zwycięski mecz z najwyższą liczbą bramek w całej historii występów Zielonych w ekstraklasie.
Gole dla gości strzelili: Bolesław Gendera 3, Aleksander Schreier 2, Stanisław Kaźmierczak i Fryderyk Scherfke.
"Tego jeszcze w Krakowie nie było. Spokojny i flegmatyczny zazwyczaj kibic krakowski oniemiał wprost od gradu bramek, jaki posypał się w tym meczu" - relacjonował "Przegląd Sportowy".
Aż takiego gradu bramek tym razem nikt się nie spodziewa, ale jak będzie, przekonamy się w sobotę, 17 kwietnia. Początek meczu o godz. 20.
Zobacz też:
Warta Poznań na przedwojennych zdjęciach. Tak się grało w pi...
