Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widziane z Chicago. Jak Colin Kaepernick poruszył sumienia. I Donalda Trumpa

Krzysztof Kawa, Chicago
Colin Kaepernick, gracz futbolu amerykańskiego
Colin Kaepernick, gracz futbolu amerykańskiego Facebook/Colin Kaepernick
W Stanach Zjednoczonych na nowo odżyła debata na temat prześladowania mniejszości i brutalności policji. A wszystko przez gest jednego ze sportowców uprawiających futbol amerykański, na którego protest w histeryczny sposób zareagował prezydent Donald Trump.

Był wieczór, kilka minut po godzinie 19. Nad stadionem Guaranteed Rate Field, gdzie Chicago White Sox podejmowało Los Angeles Angels powoli zapadał zmrok. Baseballiści obu drużyn ustawili się w rzędach wzdłuż linii boiska przy swoich ławkach. Stojący pomiędzy nimi solista rozpoczął śpiewanie hymnu. Kilkunastu chicagowskich reporterów wyciągnęło szyje, by ze swoich wygodnych, ulokowanych na czwartym piętrze stadionu miejsc dostrzec coś wyjątkowego. Ale żaden z zawodników nie uklęknął na jedno kolano.

Protest Colina Kaepernicka nie dotarł na mecze organizowane przez Major League Baseball, choć pierwszy przypadek solidarności z uprawiającym futbol amerykański quarterbackiem już się w tej dyscyplinie zdarzył. W awangardzie walki o prawa Afroamerykanów są głównie gracze National Football League. Mogło być inaczej, gdyby Kaepernick, wypatrzony przed kilku laty przez jednego ze skautów konkurencyjnej wobec White Sox baseballowej drużyny z północnego Chicago – Cubs, skusił się na zaoferowane mu 50 tysięcy dolarów.

Kaepernick zbyt jednak kochał futbol, by go zdradzić. Rzecz w tym, że dziś to on może się czuć zdradzony przez ukochaną dyscyplinę. A ściślej mówiąc, przez właścicieli zawodowych klubów. Choć jest jednym z najlepszych w swoim fachu i jako tzw. wolny agent może podpisać kontrakt z każdym zespołem NFL, nikt nie chce zaoferować mu pracy. Nieoficjalnie można usłyszeć, że zatrudnienie tego gracza „grozi podziałami w szatni”. Tak jak doszło do tego podczas ubiegłorocznych rozgrywek w drużynie San Francisco 49ers.

Won z boiska!

Do miejsca, w którym 29-letni rozgrywający znalazł się dzisiaj – na bezrobociu, a zarazem na okładkach czasopism, w mediach społecznościowych, a także na T-shirtach, plakatach i graffiti jako ikona walczących z przejawami rasizmu i brutalnością policji wobec Afroamerykanów, zaprowadził Kaepernicka pewien symboliczny gest. We wrześniu 2016 roku nie stanął ramię w ramię z kolegami podczas wykonywania hymnu przed meczem z Green Bay Packers na stadionie w San Francisco. Pozostał na ławce, by przemówić w imieniu mniejszości, którym opresyjny system tego prawa odmawia. Ogłosił, że będzie tak czynił (zmieniając postawę z siedzącej na klęczącą) do czasu, aż zauważy, że nastąpiła jakakolwiek poprawa. Część partnerów z drużyny go poparła, część się od niego odsunęła. Gdy sezon się skończył, kontrakt z nim nie został przedłużony.

Wydawało się, że o Kaepernicku więcej nie usłyszymy. Tym bardziej, że w marcu sugerował, iż nie będzie kontynuował protestu w kolejnym sezonie. Tegoroczne rozgrywki rozpoczęły się jednak bez niego i sprawa nabrała nowego wymiaru. Znaleźli się bowiem kolejni gracze NFL, którzy postanowili ująć się za bezrobotnym quarterbackiem i jego ideą. W kilku miastach USA dołączyli lokalni aktywiści, organizując w dniu inauguracji sezonu pikiety przed stadionami.

Tak było też w Chicago, mieście, w którym futbol gości na Soldier Field, stadionie, a zarazem monumencie dedykowanym tym, którzy polegli na całym świecie walcząc w mundurach armii Stanów Zjednoczonych. Trudno o bardziej wymowną scenerię dla tego, na co chciał zwrócić uwagę Kaepernick. Gdy przybył tu 5 grudnia ubiegłego roku na mecz z miejscową drużyną Bears, nie zawahał się i uklęknął w trakcie hymnu. „Znów to zrobił” – głosiły z niedowierzaniem lokalne media. Padło wiele słów za i przeciw niemu. Od tego czasu minęło wiele miesięcy, wydawało się, że burza przeszła i już nie wróci. Tymczasem w niedzielę 24 września na Soldier Field pojawili się gracze Pittsburgh Steelers którzy na czas odegrania hymnu pozostali w szatni.

I wtedy do ataku ruszył Donald Trump. Najpierw na Twitterze, a kilka dni później podczas wiecu w Alabamie.

– Jak cudownie byłoby zobaczyć któregoś z właścicieli NFL, który o tym, kto nie szanuje naszej flagi mówi: „Natychmiast wyrzućcie tego skurw... z boiska! Won! Jest zwolniony!” – wykrzyczał.

Rahm Emanuel, były szef kancelarii Baracka Obamy, a od 2011 roku burmistrz Chicago, daje do zrozumienia, że Trump uderzył w Kaepernicka i graczy kontynuujących jego dzieło głównie po to, by odciągnąć uwagę opinii publicznej od uderzenia huraganu „Maria” w Portoryko. Jego opieszała reakcja na tragedię spotkała się z falą krytyki, więc prezydent miał natychmiast znaleźć temat zastępczy. Inni dodają, że wykorzystał okazję, by dopiec NFL, organizacji, którą przed 30 laty chciał pozbawić monopolu na prowadzenie zawodowych rozgrywek. Trump utworzył wówczas konkurencyjną ligę, wydał miliony dolarów, ale przegrał. Wycofał się z inwestowania w tę dyscyplinę, ale gdy tylko nadażyła się okazja postanowił wziąć rewanż.

Bojkot

Żeby była jasność – to nie Trump jako pierwszy z urzędujących prezydentów odniósł się do gestu Kaepernicka. Uczynił to Obama, bo to on sprawował władzę w Białym Domu, gdy gracz z San Francisco rozpoczynał swój protest. I natychmiast wyraził publiczną krytykę wobec postępowania mężczyzny, który, jak zarzucają mu niektórzy, wcale nie jest w pełni „czarny”, bo jego matka jest „biała”.
Bywało, że Obama też słyszał tego typu zarzuty, też odmawiano mu prawa do bycia prawdziwym Amerykaninem, też nazywano go „terrorystą”. Może dlatego, mimo iż widok futbolisty siedzącego w trakcie wykonywania hymnu nie przypadł mu do gustu, zdobył się na dodanie łagodzącego stwierdzenia, że „tak działa demokracja”.

Obama nie pochodzi z Chicago, ale to miasto stało się jego domem, tu wykładał na University of Chicago Law School, tu poznał swoją przyszłą żonę i stąd trafił do waszyngtońskich elit jako senator ze stanu Illinois. Dziś, jak na byłego prezydenta przystało, chce upamiętnić swój urząd budową reprezentacyjnego obiektu z biblioteką i muzeum. Powstanie na peryferiach, w południowej części miasta, obok boiska do baseballa w Jackson Park. Z dala od ociekającego bogactwem centrum, gdzie, co za ironia losu, góruje Trump Tower.

Ogromny wieżowiec budzi prawdziwy respekt. Gdy wpływamy do miasta turystyczną barką z Navy Pier, skrzący się w słońcu srebrzysty napis TRUMP jawi się niczym wizytówka potężnego władcy.
Burmistrz Emanuel wprawdzie podjął próbę, ale nie zdołał zablokować umieszczenia tych pięciu liter na fasadzie budynku. Tkwią tam niczym milczący posąg spoglądający z góry na ulice pełne zgiełku. Rzecz w tym, że gdy kryjący się za tą efektowną symboliką człowiek zaczyna przemawiać w multiplikujących się 140 znakach, albo wyrzuca z siebie na wiecu potok mniej i bardziej cenzuralnych słów, szacunek gdzieś znika. Im więcej mówi, tym więcej ujawnia się tych, którzy wolą trzymać z Kaepernickiem.

Black Power

Kilkaset metrów od stadionu Soldier Field mieszczą się dwa lokale, których właścicielem jest Kenny Johnson. Do Bureau Bar i Velvet Lounge Johnson przyciąga klientelę nie tylko drinkami, ale i transmisjami z wielkich wydarzeń sportowych. W ostatnich tygodniach były to mecze tenisowego US Open oraz bokserska walka Mayweathera z McGregorem. Ale najwięcej bary zarabiają wtedy, gdy grają „Niedźwiedzie”.
Pod koniec sierpnia Johnson zdecydował jednak, że transmisji z meczów w jego pubach nie będzie. Informuje o tym kartka, na której widnieje przekreślone czerwonym flamastrem logo NFL i napis „boycott”.
– Kierowały mną motywy moralne. Zastanawiałem się, jak mógłbym wesprzeć Colina Kaepernicka. Będę protestował w ten sposób, dopóki nie zostanie zatrudniony przez jedną z drużyn – wyjaśnia.

Tuż za rogiem, kilkadziesiąt metrów od miejsca, gdzie wypowiada te słowa, swój początek bierze ulica Martina Luthera Kinga. Prowadzi do dzielnicy, w której mieszkał Elijah Muhammad, mentor Malcolma X. Za przywódcą Narodu Islamu, organizacji walczącej o prawa Afroamerykanów, sprowadził się do Chicago Cassius Clay i to tutaj przeszedł na islam, zmieniając imię na Muhammad Ali. W dużej mierze dzięki nieżyjącemu już pięściarzowi czarnoskórzy Amerykanie pod koniec lat 60. ubiegłego wieku pokonali strach i podnieśli głowy, głośno domagając się swoich praw. Do najodważniejszych należeli też sportowcy.

Z nobliwym The Congress Plaza Hotel przy Michigan Avenue sąsiaduje zakład fryzjerski, którego właściciel zawiesił na ścianie reprodukcję fotografii z 1968 roku. Wyblakłe zdjęcie przedstawia stojących na podium dwóch sprinterów. John Carlos i Tommie Smith wysłuchują amerykańskiego hymnu z uniesionymi nad głowy, zaciśniętymi w pięść dłońmi w czarnych rękawiczkach. W ten sposób podczas igrzysk olimpijskich w Meksyku wyrazili sprzeciw wobec rasizmu i poparcie dla organizacji Black Power. Avery Brundage, amerykański multimilioner pełniący wówczas funkcję prezydenta MKOl, sprawił, że obaj zawodnicy natychmiast zostali usunięci z igrzysk.

Na ścianie zakładu fryzjerskiego w Chicago zdjęcie z 1968 roku przedstawiające sprinterów amerykańskich protestujących podczas igrzysk
Na ścianie zakładu fryzjerskiego w Chicago zdjęcie z 1968 roku przedstawiające sprinterów amerykańskich protestujących podczas igrzysk Krzysztof Kawa

Carlos i Smith próbowali jeszcze swych sił w zespołach NFL, ale ostatecznie spotkał ich tak silny ostracyzm ze strony białej społeczności, że ich życie zaczęło przypominać koszmar.
Jaki pół wieku później, w erze Donalda Trumpa, będzie finał protestu Kaepernicka?

Krzysztof Kawa, Chicago

Tekst powstał przy współpracy organizacji „Choose Chicago”, PLL LOT i lotniska w Balicach, które obsługuje połączenie Kraków – Chicago - Kraków

Sportowy24.pl w Małopolsce

#TOPSportowy24

- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Widziane z Chicago. Jak Colin Kaepernick poruszył sumienia. I Donalda Trumpa - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska