W takiej sytuacji znalazł się m.in. Stanisław Skwarczek, który gospodarzy od młodego. Dla niego i żony to główny sposób zarobku. Wspomina, jak w ubiegłym roku cieliła się mu krowa. Zaczęło się koło godz. 13. Pan Stanisław szukał pomocy m.in. w Dobrej i Mszanie Dolnej. Kiedy weterynarz z pierwszej z miejscowości nie odebrał telefonu, kasinianin wysłał sąsiadów do jego domu. Na próżno. Ten z Mszany także był nieuchwytny.
- Z pomocą przyszedł dopiero wnuk mojej siostry. Przyniósł przyrząd porodowy, taki, którym wyciela się krowy. Ale cielak był tak duży, że nikt nie mógł sobie poradzić - wspomina pan Stanisław. Ostatecznie przyjechali weterynarze z Jodłownika. Akurat wracali z Dobczyc, więc trochę czasu minęło, zanim dotarli na miejsce. Byli po godzinie 16. Cielaka udało się wyciągnąć około 19.
- Zwierzę cierpi tak jak człowiek. Weterynarze muszą mieć dyżury. Tym razem się udało, ale mało brakowało, że zdechła krowa i cielak - dodaje.
Dwa tygodnie temu jego sąsiadowi podczas porodu padła klacz. Nie przeżyło też źrebię. Właściciel nie mógł dodzwonić się do weterynarza.
Lekarze podyskutują
- W całym powiecie są jedynie lekarze prywatni. Nie mam na nich wpływu. Zlecam zadania, ale nie są one związane z lecznictwem, tylko z różnego rodzaju badaniami - przyznaje Jerzy Joniec, powiatowy lekarz weterynarii.
Przypomina, że jeśli ktoś chciałby złożyć skargę na weterynarza, może to zrobić w Małopolskiej Izbie Lekarsko-Weterynaryjnej w Krakowie.
W tym tygodniu rozmawiał z Anną Fabią, dyrektorem Wydziału Ochrony Środowiska, Rolnictwa i Leśnictwa Starostwa Powiatowego w Limanowej. Tam również trafiają skargi od osób, które miały problem z wezwaniem weterynarza np. w święto bądź w nocy.
- Co jakiś czas urządzam narady z prywatnymi lekarzami. Zaproszę wtedy panią dyrektor i przedyskutujemy sprawę dyżurów - zapowiada Joniec. - Obecnie nie ma, niestety, takiej możliwości jak dawniej, kiedy były lecznice państwowe i pełniły dyżury np. w Limanowej i Dobrej.
Jedna lecznica to za mało
Dyrektor Fabia potwierdziła, że weźmie udział w rozmowach z weterynarzami.
- Ten temat wraca od lat. Pomysł z dyżurami sam w sobie jest jak najbardziej trafny - przyznaje Mateusz Musiał, lekarz weterynarii z Limanowej. Przypomina jednak, że ta kwestia jest również uregulowana prawnie. Chodzi o to, że gabinety i przychodnie weterynaryjne nie muszą świadczyć usług całodobowo. Taki obowiązek mają tylko lecznice i kliniki.
Jeśli chodzi o te pierwsze, to w powiecie funkcjonuje tylko jedna w Limanowej. Prowadzą ją Stanisław i Jarosław Stożek. Działa tam również pogotowie wetarynaryjne.
Musiał twierdzi, że jedna lecznica na cały powiat to zbyt mało. Sam pracuje w przychodni, ale zapewnia, że odbiera telefony także po godzinach, zgodnie z etyka lekarską. a ą
Telefony weterynarzy często milczą, dlatego pojawił się pomysł, żeby ustalić dyżury. Powiatowy lekarz weterynarii zapowiada rozmowy
Źródło: Gazeta Krakowska