To cud, że przeżyli pożar. Teraz rodzina Olchawów z Sechnej, w gminie Laskowa, mówi, że doświadcza kolejnego. - Nie możemy się nacieszyć, że tyle osób chce nam pomóc. Wierzę, że dzięki dobroci innych, uda nam się na nowo zamieszkać we własnym domu - mówi Anna Olchawa, pokazując sprzęty, jakie otrzymali od nieznajomych.
Koszmaru, jaki przeżyli w nocy z 19 na 20 listopada pewnie do końca życia nie uda im się wymazać z pamięci. Ocaleli dzięki Kunegundzie Pajor , mamie pani Anny. Ona sama nie czuje się bohaterką.
- Anioł Stróż mnie obudził o trzeciej w nocy - opowiadała po tragedii „Gazecie Krakowskiej”. Zobaczyła przerażającą jasność za oknem. Boso wybiegła na dwór i zaczęła krzyczeć.
- Mój drewniany dom płonął, a ogień docierał już do murowanej przybudówki, gdzie spała córka z dziećmi - relacjonuje 76-kobieta.
Rodzina zdążyła uciec, nim płomienie dostały się do wnętrza budynków.
Pierwsza wybiegła z domu 14-letnia Natalka. Pamięta jedynie, że w panice, czy uda się jej mamie i 19-letniemu bratu Łukaszowi wydostać z budynku, strasznie krzyczała. - Byłam w szoku. Nie wiedziałam, co się wokół mnie dzieje - opowiada dziewczyna.
Z domu zostały tylko zgliszcza. Nic nie udało się uratować. Akcja strażaków, których wezwali sąsiedzi, była utrudniona, bo do państwa Olchawów nie ma dojazdu, a teren jest stromy i błotnisty.
- Staliśmy w polu w piżamach i patrzyliśmy, jak płonie cały dorobek naszego życia - opowiada pani Anna.
Tylko Łukasz w całym nieszczęściu ma mały powód do radości. Ogień nie zajął gołębnika, choć ten znajduje się zaledwie kilka metrów od miejsca, gdzie stał dom. Ocalały hodowane przez niego gołębie.
- Mam ich 68 - mówi 19-latek. Codziennie jest na pogorzelisku, by się nimi zająć.
Ocalałe gołębie Olchawowie traktują jako symbol cudu.
- Gdy na drugi dzień wróciliśmy na miejsce, gdzie stał nasz dom, myśleliśmy, że uda się coś jeszcze uratować. To niesamowite, ale ze zgliszczy wyciągnęliśmy jedynie niespalone krzyże, album o Janie Pawle II i kilka rodzinnych fotografii - opowiada pani Anna.
Rodziną zaopiekowała się gmina, wynajmując mieszkanie w Ujanowicach. To tymczasowe lokum, w którym mogą przebywać do czasu, gdy nie uda im się wybudować nowego domu. Olchawowie martwią się, że nieprędko znów zamieszkają na swoim. Ale pomoc, jakiej doświadczają, daje nadzieję.
- Jesteśmy wdzięczni za wszystko, co nas spotyka ze strony ludzi. Proszę zobaczyć - pan Krzysztof otwiera szafę pełną ubrań.
Gdy w jego domu rozgrywała się tragedia, przebywał na delegacji. Widząc zgliszcza, powiedział jedynie, że dziękuje Bogu, że miał do kogo wrócić. Anna Olchawa uśmiecha się na widok nowej pralki, a jej mama - pani Kunegunda -cieszy się z kuchenki, przy której lubi sobie posiedzieć. - W starym domu, kuchnia to było moje ulubione miejsce - wzdycha.
Pomoc dla Olchawów płynie z różnych stron Polski. Gdy rozmawiamy, dzwoni telefon pani Anny.
- Pani z Bielska. Mówi, że chce wysłać dla nas paczkę, prosi mnie o adres - relacjonuje. - Nie wiem, jak wam wszystkim dziękować...
Można pomóc pogorzelcom w odbudowie lub zakupie nowego domu. Gmina otworzyła dla Olchawów specjalne konto: 66 88040000 0011 0102 0053 0004, na które można wpłacać pieniądze, z dopiskiem „Dla pogorzelców”. a ą