https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wierchomla: Łemkowie tęsknią za swoimi stronami

Paweł Szeliga
Na cmentarzu w Wierchomli Wielkiej twórcy złożyli kwiaty na grobie Ignacego Chylaka
Na cmentarzu w Wierchomli Wielkiej twórcy złożyli kwiaty na grobie Ignacego Chylaka archiwum Lucyny Latały-Zięby
- Bez Wierchomli nie byłoby Łemkowyny - przekonuje Olena Duć-Fajfer, łemkowska działaczka i poetka, profesor w Instytucie Filologii Wschodniosłowiańskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Właśnie od tej wsi w gminie Piwniczna-Zdrój rozpoczęło się świętowanie XX Łemkowskiej Jesieni Twórczej. Miejsce literackiego spotkania nie było przypadkowe, bowiem w Wierchom-li Wielkiej urodził się Wołodymyr Chylak, największy łemkowski pisarz drugiej połowy XIX wieku. Ten greckokatolicki kapłan został uznany za narodowego wieszcza po wydaniu powieści "Wzgórze szubienic" ("Szybenycznyj Werch), opisującej krzywdy, jakich Łemkowie doznali z rąk konfederatów barskich.

- Ta książka weszła do kanonu literatury łemkowskiej - podkreśla prof. Olena Duć-Fajfer. - Nawet jeśli nie wszyscy ją czytali, to w każdym domu się o niej mówiło. Nie ma Łemka, który by nie słyszał o "Wzgórzu szubienic".

Wołodymyr Chylak zmarł w 1893 r. w Lityni koło Drohobycza, więc w rodzinnej Wier-chomli nie ma jego grobu. Dlatego twórcy złożyli w sobotę kwiaty na mogile jego ojca Ignacego, zasłużonego proboszcza wierchomlańskiej parafii greckokatolickiej.
Witold Kaliński, sołtys Wier-chomli Wielkiej, poeta i współorganizator XX Łemkowskiej Jesieni Twórczej, podkreśla, że do 1947 r., kiedy to w ramach Akcji "Wisła" ze wsi wysiedlono ostatnich Łemków, obie Wier-chomle były w zasadzie łemkowskie. Mieszkała tam tylko nieliczna mniejszość polska i żydowska.

- Przez długie lata historię Wierchomli pisał jeden naród - uważa Kaliński.
Do łemkowskiego pochodzenia przyznaje się 81-letni Michał Keklak. Jego rodziców ominęła po wojnie deportacja, ponieważ mieli polską kenkartę, wydaną podczas okupacji przez Niemców.

- Żyliśmy w tej kulturze i środowisku, wszyscy chodziliśmy do cerkwi - wspomina Michał Keklak. - A potem wieś zaczęła się wyludniać. Najpierw w 1945 roku połowa łemkowskich mieszkańców dobrowolnie wyjechała na Ukrainę, a dwa lata później resztę przesiedlono na ziemie odzyskane.

Tam przyszedł na świat m.in. Piotr Trochanowski (Petro Murianka), wywodzący się z Binczarowej (gm. Grybów), a mieszkający obecnie w Krynicy-Zdroju łemkowski poeta i prozaik. Na Dolnym Śląsku urodził się też Jarosław Horoszczak. Pisarz, którego rodziców wysiedlono z Binczarowej, czytał w Wierchomli fragmenty swoich opowiadań.

- Jego ojciec, Iwan, tęsknotę za ziemią przodków zawarł w liczącej osiemnaście tysięcy zwrotek wierszowanej epopei, spisanej w 120 zeszytach - opowiada Piotr Trochanowski.- Opisał w niej niemal każdą trawkę, każdy zapamiętany listek.
Jarosław Horoszczak podkreśla, że miłość do rodzinnej Binczarowej wyssał z mlekiem matki. Wierchomla też jest mu bliska, gdyż dała światu Woło-dymyra Chylaka, największego łemkowskiego pisarza.

Na spotkaniu w Wiechomli Małej nie zabrakło również gości z zagranicy. Z Iwanofrankowska (dawny Stanisławów) przyjechała Halina Barankiewicz. Jej babcia, z domu Dziubińska, pochodziła właśnie z Wierchomli, a podzieliła los tysięcy Łemków, których historyczna zawierucha rzuciła m.in. na Ukrainę. Halina Barankiewicz zaśpiewała wzruszającą pieśń o Łemkach, którzy przed wojną wyjechali za chlebem do Ameryki. Żyli tam w biedzie i rozpaczy, ponieważ nie mogli zapomnieć o swojej ukochanej Łemkowynie.

Artystyczne spotkanie w Wierchomli Małej zakończył żywiołowy koncert zespołu Hudacy z Kolbuszowej. Wczoraj XX Łemkowska Jesień Twórcza przeniosła się do Gorlic. W Ruskiej Bursie artyści zwiedzili Izbę Pamięci pochodzącego z Podkarpacia łemkowskiego poety Iwana Rusenki, po czym spotkali się z czytelnikami. Po południu dla miłośników kultury łemkowskiej zagrał zespół Burian.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 7

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
We wrześniu 1939 roku Polany zostały zajęte przez Niemców. Wśród mieszkańców wzmogły się okazywane już przed wojna sympatie dla narodowych idei ukraińskich. Popsuły się stosunki z Polakami z Jaślisk i Posady Jaśliskiej. Kolo Polan przebiegał ważny szlak kurierski Armii Krajowej. Kurier Jan Łożański, który przemierzał te drogę wiele razy, wspominał później, że obawiał się "policji ukraińskiej" z Polan Surowicznych, z którą nieraz musiał walczyć.
h
hucuł
Tak, czy inaczej Łemki d o b r o w o l n i e przesiedlający się do Zw. Radzieckiego wykazali się niesamowitą głupotą, dlatego ich potomkowie zamieszkujący wolną, szczęśliwą i dostatnią Ukrainę - do dziś nie mogą im tego darować. Natomiast Łemki z akcji W zostali przymusowo przesiedleni, ale na ziemie zachodnie, a więc pozostali w Polsce. Jak widać, nie zawsze dobrowolność wychodzi na zdrowie, a przymus jest klęską. Niekiedy przymus jest szczęściem w nieszczęściu.
s
stary baca
A o UPA ani slowa, dlaczego? My pamiętamy.
T
Travis
wyjechali w 1940r gdy w częściPolski była okupacja niemiecka a wszystkim wydawało się że pod rosyjską na wschodzie jest lepiej , w 1945 i 6 gdy mocna propaganda informowała ich że jadą w okolice Lwowa do gospodarstw opuszczonych przez osadników niemieckich a że wylądowali w Kazachstanie i na dalekiej ukrainie... w 1947 r to już nie bylo wyboru...
p
przyjaciel Łemków
Łemkowie, niektórzy, dobrowolnie wyjechali do rodzinnego, pełnego przyszłości kraju - zjednoczonej i wolnej od Lachów Ukrainy, innych wysiedlono, ale na ziemie odzyskane. Ci pierwsi, albo ich potomkowie żałują do dzisiaj głupoty swych ojców i dziadów, a ci drudzy mogą żyć w miarę normalnie i pielęgnować swoją tożsamość. I od Polaków i od Ukraińców. Ukraińcy uważają, że Łemki to właśnie Ukraińcy. Dobrze więc, że mogą mówić własnym głosem. Brakuje mi w art. patrona imprezy: to Stowarzyszenie czy Zjednoczenie Łemków. Ci drudzy to Ukraińcy.
H
Hudacy
Witamy wszystkich. Dziękujemy za zamieszczenie info o naszym trio. Jednak do artykułu wkradła się pewna nieścisłość. NIE JESTEŚMY Z KOLBUSZOWEJ. Nie wiem na jakiej podstawie taka informacja jest przekazywana. Na naszej stronie internetowej nie ma tej informacji, na naszym profilu na facebooku- również. Prosimy o dokładne sprawdzanie danych a podający je prosimy o liczenie się z faktami.
Zapraszamy na naszą stronę internetową: hudacy.pl
m
martinoff salon24.pl
A Lwów i Wilno to typowo polskie miasta przed wojną zamieszkane w większości przez Polaków. Ciekawe jak by obecni mieszkańcy zareagowali jakbyśmy zrobili swoje święto.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska