- Patrząc na wyniki waszej czwórki w tym sezonie można było założyć, że na mistrzostwa świata w Sarasocie jedziecie walczyć o medal. Zdobyłyście srebro. Czy taki wynik Panią satysfakcjonuje?
- Jechałyśmy po medal, liczyłyśmy na złoto. Wygrałyśmy przecież Puchar Świata, byłyśmy w stanie walczyć o zwycięstwo. Nie udało się, Holenderki były dla nas zbyt mocne.
- Jak bieg finałowy wyglądał z Pani perspektywy?
- Prowadziłyśmy przez ponad 1700 metrów (w wioślarstwie płynie się 2000 m - przyp.). Finisz zaczęłyśmy 500 metrów przed metą, ostatnie 200 metrów już „podpierałyśmy się rzęsami”. Holenderki wyprzedziły nas w końcówce. Więcej tego dnia nie byłyśmy w stanie zrobić.
- Jest żal, że nie było zwycięstwa, czy jednak radość z miejsca na podium?
- Na pewno trochę szkoda, że nie udało się zdobyć złota, na które liczyłyśmy. Ze srebra też się oczywiście cieszymy. Zwłaszcza, że medalu z mistrzostwa świata seniorów wcześniej nie miałam, było tylko srebro z młodzieżowych. Najwyżej, na czwartej pozycji, byłyśmy w 2015 roku.
- Patrząc na sam krążek z mistrzostw świata, to wygląda bardzo blado przy pięknym olimpijskim brązie.
- Na mistrzostwach świata medale zawsze są takie „brzydsze”. Tak samo jest na Pucharach Świata oraz mistrzostwach Europy, jest jeden model. Tylko z igrzysk są wyjątkowe, więc to takich trzeba zdobywać więcej.
- Jaką wartość ma ten wynik w odniesieniu do 3. miejsca na igrzyskach w Rio de Janeiro?
- Ciężko to porównywać, bo to jednak trochę inne imprezy. Gdybyśmy zdobyły złoto, to mogłabym uznać, że ten medal jest cenniejszy. Znowu jednak przegrałyśmy z Holenderkami. Niemki tym razem były za nami, na czwartym miejscu. Mają młody skład, nie tak mocny jak rok temu.
- Wasza osada też się zmieniła w porównaniu do olimpijskiego startu, również średnia wieku jest niższa. Zamiast Moniki Ciaciuch i Joanny Leszczyńskiej, w składzie są Marta Wieliczko i Katarzyna Zillmann.
- Nie uważam, że teraz jesteśmy słabsze. Na pewno ta młoda krew nam się przydała. Wiadomo, że z nowymi zawodniczkami trochę inaczej się pływa, zwłaszcza, jeśli jest zmiana szlakowej. Kasia ma inny charakter, ma więcej werwy, jest bardziej zadziorna. Miałyśmy dużo czasu, żeby się przygotować do mistrzostw świata, a patrząc na wynik, zmiany wyszły nam na dobre. Medal w tych zawodach był naszym głównym celem na ten rok i udało się nam go zrealizować.
- Jak ocenić wynik polskiej reprezentacji na tle innych?
- Myślę, że wypadliśmy bardzo dobrze. Zdobyliśmy trzy srebrne medale oraz brąz mieszanej dwójki niepełnosprawnych. Szkoda tylko, że zabrakło złota, bo ono zawsze poprawia miejsce w zestawieniu.
- O igrzyskach w 2020 roku już trzeba mówić?
- Są coraz bliżej, już za dwa lata będziemy mieć kwalifikacje. Trzeba już powoli myśleć o tym występie.
- Czwórka w takim składzie dopłynie do Tokio?
- Nie mam pojęcia. Trudno powiedzieć, co w następnym sezonie wymyśli nasz trener (szkoleniowcem kadry od tego sezonu jest Jakub Urban - przyp.). Podobnie jak my, liczył w mistrzostwach świata na złoto. Nasza współpraca układa się dobrze, osiągnęliśmy sukces.
- Teraz pora na odpoczynek po sezonie. Jakie ma Pani plany?
- Na razie spotykam się w Krakowie ze znajomymi. Planuję wyjazd w ciepłe kraje, żeby gdzieś poleżeć na plaży. Spędziłam ostatnio trochę czasu w Sarasocie, na ciepłej Florydzie, więc dla mnie teraz w Polsce jest po prostu za zimno (śmiech). Mamy luźniejsze trzy tygodnie, później trzeba będzie się już szykować do nowego sezonu, w grudniu mamy zgrupowanie w Zakopanem.
#TOPSportowy24
- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU