Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Dariusz Marzec: Denerwuje mnie dyskusja o napastnikach. Wisła takiego ma i to bardzo dobrego!

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Dariusz Marzec jeszcze niedawno prowadził Arkę Gdynia, ale w sobotę będzie w jej meczu z Wisłą Kraków kibicował tej ostatniej
Dariusz Marzec jeszcze niedawno prowadził Arkę Gdynia, ale w sobotę będzie w jej meczu z Wisłą Kraków kibicował tej ostatniej Andrzej Szkocki
- Widzieliśmy do tej pory dwa mecze i dwa oblicza Wisły. Ta liga jest jednak tak nieprzewidywalna, że byłbym głupcem, gdybym wskazał już teraz zespoły, które awansują do ekstraklasy. Serce bardzo jednak by chciało, żeby w tej trójce szczęśliwców znalazł się też oczywiście Wisła - mówi Dariusz Marzec, były piłkarz Wisły Kraków, w której pracował też w roli trenera młodzieży. Prowadził również Arkę Gdynia w I lidze.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- W sobotę Wisła Kraków podejmie Arkę Gdynia. Z oboma klubami był pan związany zawodowo. Komu będzie zatem kibicował Dariusz Marzec?
- Zdecydowanie Wiśle! Stąd pochodzę, tutaj się wychowałem i moje serce zawsze będzie najmocniej bić dla Wisły.

- Po pierwszym meczu z Sandecją na zespół Jerzego Brzęczka spadła lawina krytyki. Po drugim z Resovią nastroje są już nieco lepsze. A pan jak ocenia pierwsze występy „Białej Gwiazdy” w tym sezonie?
- Przede wszystkim denerwuje mnie dyskusja, która toczy się ostatnio wśród kibiców i dziennikarzy, w której słyszę wręcz lamenty, że Wisła nie ma napastnika. Ja uważam, że ma i to bardzo dobrego. Dla mnie Michał Żyro jest bowiem klasyczną „dziewiątką”, a wiem co mówię, bo miałem go w Stali Mielec i w dużej mierze dzięki niemu wywalczyliśmy awans do ekstraklasy. Owszem Michał grał też na skrzydle, ale jeśli popatrzeć na jego karierę, to w tych klubach, w których był wystawiany głównie na boku pomocy, szło mu gorzej. I w Wiśle też w tych dwóch meczach wyszło, że Michała w pierwszym spotkaniu praktycznie na boisku nie było, a w drugim, gdy został ustawiony w ataku, był już jednym z głównych autorów wygranej w Rzeszowie. Oczywiście Wisła powinna jeszcze wzmocnić atak, ale nie jest tak, że na dzisiaj nie ma napastnika. Powtórzę jeszcze raz - ma i to jednego z najlepszych w I lidze!

- Wspomniał pan już o waszej współpracy w Stali Mielec. Jak pan ją wspomina?
- To był zawodnik, jakiego szukaliśmy. Michał przychodził do nas wtedy po przejściach, bo nie grał za wiele w poprzednich klubach, miał swoje problemy. One wynikały po części z tego, że widziano w nim właśnie głównie skrzydłowego. Mnie też wtedy w Stali pytano początkowo, co ja wyprawiam, dlaczego ustawiam go w ataku. A ja się uparłem i wszyscy na tym skorzystali. Michał to jest w ogóle świetny chłopak. Mega profesjonalista. Gdy teraz miałem zapytania z Wisły, czy warto go sprowadzić, wystawiłem mu laurkę. On ma świetny charakter, dużo daje zespołowi na boisku, ale też w szatni. Ma wiele atutów piłkarskich, potrafi dobrze grać głową, świetnie się zastawia, wie jak przytrzymać piłkę w pierwszej linii, żeby partnerzy mogli podejść. I jeszcze jedno - on świetnie wykonuje stałe fragmenty gry. W Stali miałem trzech takich kozaków. Michała, Nowaka i Domańskiego. Który z nich nie podszedł do rzutu wolnego na 16-20 metrze, wiadomo było, że pachnie golem. I dużo takich goli strzelaliśmy, a oni tylko się w trójkę wymieniali. Raz uderzał jeden, raz drugi, raz trzeci. Dobrze, żeby Wisła z tych umiejętności Michał korzystała.

- W pierwszych meczach w Wiśle z dobrej strony pokazał się młody, zaledwie 18-letni Kacper Duda. Jak pan ocenia tego chłopaka?
- Bardzo pozytywnie. Widać gołym okiem, że on ma duży talent. Oby dostawał jak najwięcej szans, bo Wisła może mieć z niego mnóstwo pociechy. Jeśli miałbym wyróżniać jeszcze innych zawodników, to podoba mi się Igor Łasicki, a w Rzeszowie dużo spokoju i pewności siebie wprowadził do obrony Joseph Colley.

- Kibice domagają się zwycięstw co tydzień, trener Jerzy Brzęczek apeluje z kolei o czas, cierpliwość. Pan, po której stronie by stanął?
- Wiem jak to jest w zawodzie trenera. Wszędzie, gdzie zaczynałem pracę, nikt nie dawał mi czasu na spokojną budowę drużyny. Liczył się wynik tu i teraz. I podobnie jest w Wiśle Kraków, więc myślę, że Jurek zdaje sobie z tego sprawę. Druga strona medalu jest taka, że stabilizacja w każdym zespole też jest atutem. I dlatego przed sobotnim meczem akurat to jest plus dla Arki. Popatrzmy na ich skład. Od bramki - Krzepisz, Dobrotka, Marcjanik, Milewski, Skóra, Adamczyk i Aleman. Ci dwaj ostatni w ofensywie są bardzo groźni. To wszystko są piłkarze, którzy grają ze sobą rok, dwa i tworzą naprawdę zgrany zespół. Do tego doszli teraz zawodnicy, którzy jeszcze podnieśli jakość tej drużyny jak choćby Janusz Gol. Wisła nie ma czegoś takiego. Tutaj w lecie nastąpiła prawdziwa rewolucja. Zgranie, zrozumienie będzie zatem po stronie Arki.

- W Gdyni też jednak było sporo zmian.
- Tak, ale przyszli zawodnicy, którzy na pewno nie są gorsi od tych, którzy odeszli, a w kilku przypadkach w mojej ocenie zdecydowanie lepsi. Tacy, którzy podnieśli poziom Arki.

- Arka dwa ostatnie sezony walczyła o awans do ekstraklasy i dwa razy - raz pod pana kierunkiem - nieskutecznie.
- Mam sygnały od kibiców z Gdyni, że rok temu Arka lepiej wyglądała w barażach niż teraz. To jednak nie ma już znaczenia. Liczy się tu i teraz, a uważam, że Arka ma mocniejszy zespół niż w poprzednim sezonie.

- Kierunek, mocno rewolucyjny, jaki obrano z kolei ostatnio w Wiśle panu się podoba?
- Generalnie to tak nie można działać. Tylko, że ta rewolucja jest pokłosiem tego, że w ostatnich latach w Wiśle sprawy sportowe poukładane były do góry nogami, co ostatecznie doprowadziło do spadku. Mam nadzieję, że kierunek, który obrano obecnie, jest zapowiedzią tego, że będzie bardziej stabilnie jeśli chodzi o skład. Oczywiście, są zawodnicy, których w Wiśle z poprzedniego sezonu chętnie by zatrzymali, ale względy finansowe decydowały o tym, że nie było to możliwe. To była jednak mniejszość, bo większości trzeba było po tak fatalnym sezonie po prostu się pozbyć. Jeśli dzisiaj miałbym oceniać kadrę Wisły, to uważam, że ona jest mocna jak na I ligę.

- Myśli pan, że jest szansa, żeby wokół tego zespołu atmosfera się poprawiła i bardziej przypominała to, co działo się w Rzeszowie niż na meczu z Sandecją?
- Przede wszystkim proszę mocno podkreślić, że takich kibiców, jakich ma Wisła, to każdy powinien zazdrościć. Po tym, co się wydarzyło w ostatnich miesiącach, jak oni znieśli upokorzenie spowodowane spadkiem, jak wciąż są mocno z tym klubem, to chyba wszyscy się zgodzimy, że w wielu klubach w Polsce tak by nie wyglądało. Chemia między trybunami a zespołem będzie jednak najlepsza wtedy jak będą wygrane. Tak jest na całym świecie. Na razie kibice wciąż mają prawo czuć frustrację. Teraz wszystko jest w rękach zawodników. Jak będą wygrywać, to zapracują na zaufanie trybun.

- Arka i Wisła w dwóch pierwszych meczach zgromadziły po cztery punkty. Jakiego meczu pan spodziewa się w sobotę?
- Dla mnie ten mecz jest na razie wielką niewiadomą. Wisła zagrała dwa różne mecze. Arka wygrała na Podbeskidziu, w drugim spotkaniu była generalnie lepsza od Zagłębia Sosnowiec, ale Zagłębie też miało momenty, gdy mimo gry w osłabieniu, mogło w Gdyni nawet wygrać. Skończyło się ostatecznie remisem. I liga jest wyjątkowa m.in. z tego powodu, że jest totalnie nieprzewidywalna. Myślę, że wiślakom wygrana w Rzeszowie doda pewności siebie. O atutach Arki już natomiast mówiłem, to jest zgrany zespół. Wisła musi jednak takie mecze wygrywać, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Jeśli ktoś nie potrafi poradzić sobie z presją, odpowiedzialnością za wynik w takim klubie jak Wisła, to znaczy, że się do tego nie nadaje. Poprzedni sezon pokazał niestety, że takich zawodników, którzy byliby gotowi na grę „pod napięciem” było w Wiśle za mało. Skończyło się spadkiem. Teraz potrzeba takich zawodników, którzy ciężar walki o awans udźwigną. Na pewno takim zawodnikiem jest Michał Żyro, o którym już rozmawialiśmy.

- Opaskę kapitańską dostał jednak Igor Łasicki. Dla pana to zaskoczenie?
- To jest coś niewiarygodnego, że dopuszczono w Wiśle do sytuacji, w której kapitanem musi być nowy zawodnik, bo w składzie nie ma nikogo, kto mógłby taką opaskę przejąć. Oczywiście jest Alan Uryga, Kuba Błaszczykowski, którzy są kontuzjowani, ale gdzie są inni, którzy graliby w Wiśle przez lata i mogliby przejąć opaskę? Trudno mieć pretensje do Jurka Brzęczka, że dał opaskę Łasickiemu, natomiast dla mnie ogólnie jest to coś niesamowitego, że dopuszczono do tego, żeby w składzie nie było nikogo z takim stażem, żeby płynnie mógł przejąć opaskę.

- Na koniec zapytam czy jako wiślak z krwi i kości ma pan przekonanie, że Wisła wróci po roku do ekstraklasy?
- Widzieliśmy do tej pory dwa mecze i dwa oblicza Wisły. Ta liga jest jednak tak nieprzewidywalna, że byłbym głupcem, gdybym wskazał już teraz zespoły, które awansują do ekstraklasy. Serce bardzo jednak by chciało, żeby w tej trójce szczęśliwców znalazła się też oczywiście Wisła.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska