Piłkarska bitwa o Polskę. Kibice Legii już w Krakowie [ZDJĘCIA]
Wisła - Legia: tak "Białą Gwiazdę" dopingowali kibice [ZDJĘCIA]
Nie powtórzyła się historia sprzed roku, kiedy to Wisła pokonała u siebie przy wypełnionych trybunach faworyzowaną Legię. Tym razem mistrzowie Polski trzema mocnymi ciosami strącili "Białą Gwiazdę" z fotela lidera.
Długo nie zanosiło się na to, że Legia wygra tak przekonywająco. - Kluczem do zwycięstwa była pierwsza strzelona przez nas bramka. Wisła straciła wówczas trochę wiary, my za to zyskaliśmy pewność siebie i mieliśmy kontrolę nad spotkaniem - podkreślił norweski trener Legii Henning Berg.
Problem w tym, że jego drużynie pomógł błąd sędziów reprezentujących mazowiecki okręg. Pierwszą bramkę dla warszawian zdobył Orlando Sa, który był na spalonym i gol nie powinien być uznany. Legioniści dwie kolejne bramki zdobyli w doliczonym czasie gry, kiedy wiślacy, szukając szans na remis, postawili wszystko na jedną kartę i rozluźnili szyki w obronie.
Patrząc jednak na całe spotkanie więcej atutów było po stronie legionistów. Wygrali oni walkę w środku boiska. Mało doświadczony Alan Uryga radził sobie w roli defensywnego pomocnika gdy miał obok siebie wspierającego go Macieja Jankowskiego. Po zejściu partnera z boiska Uryga już nie nadążał. Para defensywnych pomocników Legii Ivica Vrdoljak i Tomasz Jodłowiec skutecznie natomiast rozbijała akcje wiślaków.
Mało widoczny był reżyser gry Wisły Semir Stilić. Żadnej okazji na bramkę nie miał najlepszy strzelec "Białej Gwiazdy" Paweł Brożek. - Nie ma się co tłumaczyć, że pierwszą bramkę straciliśmy ze spalonego - powiedział po meczu trener Wisły Franciszek Smuda. - Niestety, Legia grała od nas bardziej agresywnie. Nie wykorzystaliśmy sytuacji, jakie stworzyliśmy przed stratą bramki. Później było nam bardzo ciężko. Widać, że legioniści są ograni w europejskich pucharach. Przy pojedynkach wykazywali się większą walecznością.
Niestety, niektórzy nasi zawodnicy nie potrafią tak zawalczyć, choć mają inne atuty - dodał szkoleniowiec wiślaków. - Nasza drużyna została bardzo dobrze przygotowana do meczu - zaznaczył Berg. Warszawianie mieli za sobą czwartkowe trudne spotkanie w Lidze Europejskiej z KSC Lokeren. Trener Legii nie ukrywał, że może dokonać rotacji w składzie, aby wpuścić wypoczętych zawodników, którzy nie grali trzy dni wcześniej i tak zrobił. Na ławce rezerwowych mecz zaczął najlepszy piłkarz Legii Miroslav Radović. Zasiedli na niej również Michał Kucharczyk i Ondrej Duda, a w osiemnastce nie znalazł się kontuzjowany Michał Żyro.
Zmieniony został więc blok ofensywny warszawian. Na skrzydłach wystąpili Marek Saganowski i Jakub Kosecki, w roli napastnika Orlando Sa, a za nim Helio Pinto.
Trener Smuda przed meczem mówił, że jego piłkarze zagrają swój futbol, jaki prezentowali w poprzednich spotkaniach, a była to efektowna gra do przodu ze składnymi akcjami. - Staraliśmy się tak grać, ale to do końca nie wychodziło, bo Legia nie pozwalała nam na realizację planu - przyznał Maciej Sadlok.
Na frontalne ataki nie decydowała się także Legia. Pierwsza połowa to były więc głównie piłkarskie szachy, choć nie brakło okazji z obu stron. Dla Wisły nie wykorzystali ich Rafał Boguski i Stilić, a dla Legii Sa i Pinto.
W drugiej połowie Sa zdobył gola i to trafienie przygnębiło wiślaków. Legioniści zaczęli dyktować warunki, a krakowian stać było wprawdzie na walkę, ale nie potrafili rozkręcić gry w ofensywie.
W 68 minucie arbiter był zmuszony przerwać spotkanie po tym jak fani z Warszawy (przybyło ich dwa tysiące) odpalili race, boisko zostało zadymione, co przez pewien czas ograniczało widoczność i nie pozwalało na grę.
Podczas drugiej połowy trener Smuda zdecydował się na zmiany w ofensywie i na skrzydła wpuścił najpierw Donalda Guerriera, a później Emmanuela Sarkiego. Nie wnieśli oni jednak nic dobrego do wiślackiej ofensywy.
Trener Berg odpowiedział wprowadzeniem swoich asów: Kucharczyka, Dudy i Radovicia. Dwóch ostatnich w doliczonym czasie zdobyło bramki. Szczególnie efektowny był gol Dudy, po którego uderzeniu piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki. - Tak jak zawsze potrafiliśmy utrzymać się przy piłce dłużej, tak tym razem szybko traciliśmy ją, za dużo było strat. W żadnym spotkaniu tyle ich nie mieliśmy - narzekał trener Smuda. - Wiadomo, że spotkania z Legią sa zawsze napięte i była nerwowość u moich piłkarzy. Większość z nich jest jednak doświadczona i nie powinno się to zdarzyć - dodał.
Teraz trener Smuda będzie musiał szybko odbudować mentalnie zespół po niepowodzeniu, bowiem już w środę Wisła gra mecz Pucharu Polski z Lechem w Poznaniu, a w niedzielę wyjazdowe derby z Cracovią.
Wisła Kraków - Legia Warszawa 0:3 (0:0)
Bramki: 0:1 Orlando Sa (50), 0:2 Ondrej Duda (90+5), 0:3 Miroslav Radovic (90+7).
Żółte kartki - Wisła Kraków: Łukasz Burliga, Łukasz Garguła. Legia Warszawa: Łukasz Broź, Michał Kucharczyk, Tomasz Jodłowiec, Marek Saganowski.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 31 289.
Co wiesz o Krakowie? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!