https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Alan Uryga: Nie ma mowy o jakimkolwiek rozluźnieniu. Wszystkie ręce na pokład!

Bartosz Karcz
Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com
Alan Uryga strzelił w Tychach drugą bramkę dla Wisły Kraków, czym tak naprawdę zamknął kwestię tego, kto ten mecz wygra. A wygrała z GKS-em „Biała Gwiazda”.

- Zgodzi się pan z tezą, że to był nieco inny mecz niż większość, jakie rozgrywa Wisła Kraków w I lidze? Choćby procent posiadania piłki tak mocno na korzyść rywali, to niecodzienna sytuacja.

- To była rzeczywiście troszkę inna Wisła - myślę, że tak to właśnie można określić. Oddaliśmy inicjatywę przeciwnikowi, ale to była część naszego planu. Wiedzieliśmy, że GKS Tychy bardzo mocno ryzykuje, że bardzo dużo gra przez środek. Bardzo dobrze budują akcje, jeśli chodzi o rozegranie krótkimi podaniami. I do tego się dostosowaliśmy. Oczywiście, początek, pierwsze piętnaście, dwadzieścia minut nie były najlepsze w naszym wykonaniu, ale później skorygowaliśmy pewne rzeczy. Mimo tego, że pewnie wizualnie wyglądało to tak, jakby GKS dominował i był lepszym zespołem, to jednak jeśli chodzi o sytuacje to mimo nieco innego stylu, znów mieliśmy ich więcej niż rywal.

- Początek rzeczywiście był zdecydowanie dla GKS-u, ale pomogli wam tyscy kibice. Przerwa, jaką spowodowali odpaleniem rac sprawiła, że obraz tego meczu zaczął się zmieniać.

- To prawda. Dostaliśmy trochę czasu, żeby pewne rzeczy skorygować na spokojnie. Nie musieliśmy czekać do przerwy, tylko jeszcze w trakcie tej pierwszej połowy mogliśmy wprowadzić kilka poprawek jeśli chodzi o nasz pressing, nasze ustawienie. Tak się rzeczywiście to ułożyło, że bardzo „gościnni” kibice GKS-u nam troszkę pomogli.

- W drugiej połowie więcej było walki w środku pola, to był taki typowy I-ligowy futbol, ale w nim liczą się m.in. stałe fragmenty gry. Wy wykonaliście dwa bardzo dobrze.

- Tę drugą połowę określiłbym jako mocno szarpaną. My wiedzieliśmy, że prędzej czy później swoje sytuacje mieć będziemy albo po atakach szybkich albo po stałych fragmentach gry. Chcieliśmy kontynuować to, co było już widać pod koniec pierwszej połowy, czyli grać cierpliwie i czekać na błędy przeciwnika. Taki sposób gry trochę wytrącił z rąk argumenty GKS-owi, bo tak jak mówiłem, oni bardzo dobrze budują swoje akcje krótkimi podaniami. Gdy jednak my trochę się cofnęliśmy, to ich stoperzy mogli sobie podawać piłkę między sobą w lewo, w prawo, ale to niewiele wnosiło do gry. Myślę, że GKS był trochę zaskoczony, bo pewnie zakładali, że ruszymy na nich wysoko, że przestrzenie będą pootwierane i będą mogli to wykorzystać.

- Strzeliliście gola na 1:0 i można było odnieść wrażenie, że to jeszcze bardziej dodało wam mocy, a GKS-owi podcięło skrzydła. Bo to wy stwarzaliście kolejne okazje na gole i w końcu podwyższyliście prowadzenie.

- Często jest tak - a wiemy to po sobie - że kiedy dominujesz, kiedy masz większe posiadanie, kiedy wydaje ci się, że masz kontrolę nad meczem, bo masz więcej piłki przy nodze, to w momencie gdy dostajesz bramkę, zaczynasz myśleć, że coś jest nie tak. To jest taki trochę nokdaun. I tak też było w tym meczu, że GKS był lekko oszołomiony po golu Angela, a my poczuliśmy krew i szliśmy po kolejne bramki. Bo o to chodzi, żeby tę przewagę wypracować sobie jak największą.

- Pański gol to taki typowy Alan Uryga…?

- Nie ma co ukrywać, powiem nieskromnie, że kiedy jest piłka dorzucona w punkt, to czuję się w takich sytuacjach mocny. Tutaj ukłony dla Marko Poletanovicia, bo on jest bardzo dobrym wykonawcą stałych fragmentów gry. Wiele czasu spędzamy na ich trenowaniu, więc mam nadzieję, że to połączenie, czyli jego dośrodkowania i nasze wykończenie będzie przynosić skutek. Ostatnio sporo strzelamy goli po stałych fragmentach gry. Cieszymy się, bo tak jak mówiliśmy tutaj już wcześniej, stałe fragmenty to jeden z ważniejszych aspektów w tej lidze.

- Baraże macie już praktycznie pewne, ale chyba warto powalczyć o to, żeby przynajmniej półfinał zagrać na Reymonta?

- Oczywiście, że tak! Nie ma mowy o jakimkolwiek rozluźnieniu. Przed nami jeszcze dwa tygodnie pracy, żeby wypracować sobie jak najlepszą pozycję przed barażami. Trzeba zrobić wszystko, żeby dwa ostatnie mecze też wygrać i z jak najlepszej pozycji startować do baraży. Wszystkie ręce na pokład! Nie ma mowy o jakimkolwiek odpuszczaniu, o oszczędzaniu sił.

- To na koniec zapytam o stronę mentalną, a konkretnie czy takie zwycięstwo wzmocni was o tyle przed barażami, że udowodniliście samym sobie, że jesteście w stanie wygrywać mecze nawet na tak trudnym obecnie terenie jak Tychy?

- To prawda. To jest kolejna lekcja, którą wynosimy z tego meczu. Prócz niezwykle ważnych trzech punktów wynosimy również to, że w takich spotkaniach możemy być mocni i to bez względu na styl, w jakim zagramy. Wiemy, że możemy każdemu się postawić nawet na jego terenie. Nie zmienia to faktu, że będziemy do końca walczyć o to, żeby zagrać u siebie, na Reymonta przed naszymi kibicami. Jeśli jednak to się nie uda, to będziemy tak samo mocni na obcych stadionach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska