Wygrana istotna dla układu tabeli I ligi
Pokonanie GKS-u Tychy sprawiło, że Wisła Kraków ma już prawie pewne baraże. Na pewno nie dogonią jej tyszanie, którzy tracą do „Białej Gwiazdy” siedem punktów na dwie kolejki przed końcem. Być może te baraże będą pewne na sto procent już w niedzielę po meczu Bruk-Betu Termaliki z Górnikiem Łęczna. Warunkiem jest, żeby „Słonie” nie przegrały. W tabeli może być jednak jeszcze duży ruch i zapewnienie baraży nie oznacza dla Wisły końca walki o jak najlepszą pozycję wyjściową. Wydawało się, że po porażce z Wisłą Płock krakowianie skazani są na ewentualne dwa wyjazdowe mecze w barażach. W sobotę jednak szokujący wynik padł w Siedlcach, gdzie Pogoń wygrała aż 3:0 z Miedzią Legnica. To oznacza, że krakowianie zrównali się z legniczanami punktami. A ci mają jeszcze w terminarzu Bruk-Bet Termalicę i Wisłę Płock. Walka toczyć się zatem będzie do ostatniej kolejki sezonu zasadniczego, a szanse na przynajmniej czwarte miejsce krakowianom mocno wzrosły.

Bardzo trudny początek meczu dla Wisły, ale pomogła… pirotechnika
Wisła Kraków nie zaczęła dobrze meczu w Tychach. GKS miał dużą przewagę w początkowych minutach. Tak naprawdę z pomocą wiślakom przyszli tyscy kibice. Odpalili taką ilość pirotechniki, że mecz nie został przerwany na kilka minut, a kilkanaście. To sprawiło, że trener Mariusz Jop mógł wprowadzić pewne korekty taktyczne, co poprawiło grę Wisły. Zapytany o tę sytuację szkoleniowiec GKS-u Artur Skowronek musiał wypowiadać się dyplomatycznie, żeby nie podpaść tyskim fanom, ale widać było po nim wyraźnie, że był całą sytuacją mocno poirytowany.
Zmiana w bramce wyszła na dobre
Trener Mariusz Jop zdecydował się ostatecznie na zmianę w bramce i się nie pomylił. Kamil Broda zagrał bardzo dobre spotkanie w Tychach, był pewnym punktem drużyny. Patrykowi Letkiewiczowi też ta przerwa w grze zrobi dobrze, pozwoli na spokojnie wyciągnąć wnioski z błędów, które popełniał w poprzednich meczach. Generalnie to był dobry weekend dla wiślackich bramkarzy, bo w rezerwach świetny mecz z Podlasiem Biała Podlaska rozegrał Anton Cziczkan, który obronił rzut karny, a w końcówce w nieprawdopodobny sposób obronił na linii bramkowej. Bez jego interwencji wiślacy nie zdobyliby cennego punktu w starciu z Podlasiem, a tak skończyło się na 0:0.
Dobra obrona „Białej Gwiazdy”
Mimo problemów w początkowych fragmentach meczu w Tychach, Wisła zagrała dobrze w defensywie. GKS nie stworzył sobie zbyt wielu okazji. Stuprocentową miał tak naprawdę jedną. To zasługa grającej dobrze obrony. Grającej również z ogromnym poświęceniem, bo to, że Kamil Broda nie musiał aż tak często interweniować to efekt m.in. tego, że jego koledzy blokowali strzały jeszcze zanim piłka poleciała w kierunku wiślackiej bramki.

Problemy w drugiej linii
Nie jest to częsty obrazek w I lidze, że Wisła ma piłkę mniej niż rywale. A już aż taka różnica, jak w Tychach, to rzecz wręcz niespotykana. GKS Tychy przy piłce był przez 62 procent czasu! Brało się to m.in. z tego, że nie był to idealny mecz Marko Poletanovicia i Jamesa Igbekeme. Na pozycji ofensywnego pomocnika został wystawiony tym razem Kacper Duda i z tej trójki wyglądał najlepiej, co nie zmienia faktu, że można było odnieść wrażenie, że nie jest to podstawowa pozycja młodzieżowca Wisły. Wracając do ustawienia środka pola, to nie zdziwilibyśmy się, gdyby w kolejnym meczu od początku zagrał Marc Carbo. Dał w Tychach dobrą zmianę, zasygnalizował rosnącą formę. Może zatem dostanie szansę gry w wyjściowym składzie.
Umiejętne reagowanie na boiskowe wydarzenia
Trener Mariusz Jop w Tychach wykazał się dużymi umiejętnościami zarządzania meczem, zauważania tego, co nie funkcjonuje, ale jednocześnie reagowania na problemy. Zobaczył np., że Wisła w fatalny sposób zakłada pressing, a podchodząc tak wysoko pozostawia zbyt duże przestrzenie, co było wodą na młyn dla GKS-u, którzy wykorzystując swojego bramkarza świetnie wychodził spod wspomnianego pressingu. Jop wykorzystał zatem wspomnianą przerwę na pirotechnikę, żeby wprowadzić korekty w planie na ten mecz. Sprowadzało się to do obniżenia obrony, ale dzięki temu Wisła zaczęła grać bardziej kompaktowo, a Tychy - choć miały dłużej piłkę - nie były już w stanie po przerwie nawet poważniej zagrozić bramce „Białej Gwiazdy”. Zawodnicy Wisły żartowali nawet po końcowym gwizdku, że zrobili rywalom dokładnie to, co wiślakom zrobiło kilka innych zespołów. Oddali piłkę, żeby to rywal się martwił, co z nią zrobić…
Stałe fragmenty gry coraz lepsze
Mnóstwo pracy wykonali w ostatnich miesiącach piłkarze Wisły w sprawie stałych fragmentów gry. Z drużyny, która była permanentnie krytykowana za to, że nie potrafi wyciągać korzyści ze stałych fragmentów gry, Wisła stała się zespołem, który regularnie strzela po nich gole. W Tychach nawet dwa. Jeden po aucie, drugi po rzucie rożnym.

Znów poważna kontrowersja na niekorzyść Wisły
Niestety, znów przy okazji meczu Wisły Kraków musimy mówić o kontrowersji i znów takiej, która została rozpatrzona na niekorzyść „Białej Gwiazdy”. Chodzi oczywiście o sytuację z 44 min, gdy gola dla Wisły strzelił Kacper Duda, ale odebrali mu go sędziowie, odgwizdując spalonego. Nie pomógł w tym wszystkim VAR, bo w I lidze technologia nie jest aż tak zaawansowana, żeby rysować linię. Te powtórki, które są dostępne, pokazują, że spalonego Dudy raczej nie było. Raczej, ale nie w stu procentach. I tutaj jest klucz do ostatecznej decyzji Bartosza Frankowskiego. Bo skoro po sygnalizacji swojego asystenta odgwizdał ofsajd, a VAR nie był na sto procent pewny, że spalonego nie było, to decyzji z boiska zmieniać sędzia główny nie mógł. Gdyby asystent Frankowskiego nie podniósł chorągiewki, to nawet po sprawdzeniu VAR też musiałby utrzymać w tej sytuacji decyzję z boiska i wtedy gola by uznał. Szczęściem arbitra z Torunia było to, że jego decyzja ostatecznie nie wpłynęła na wynik meczu, bo Wisła i tak wygrała. Szkoda tylko, że kolejny raz musimy mówić o błędach krzywdzących krakowski klub. Robi się z tego już naprawdę telenowela.
Jak podejść do dwóch najbliższych meczów
Mając zapewnione baraże w Wiśle muszą też kalkulować, jak rozegrać strategicznie ostatnie dwa mecze ze Stalami ze Stalowej Woli i Rzeszowa. Oczywiście, najlepiej je wygrać i być może da to nawet trzecie miejsce, które będzie gwarancją meczów barażowych u siebie. Mariusz Jop ze swoim sztabem musi jednak również kalkulować. Np. to, żeby ktoś na baraże nie wypadł za kartki, a zagrożonych jest kilku kluczowych zawodników z Angelem Rodado na czele. Będą mieli nad czym myśleć w Wiśle w najbliższym czasie…
Kibiców Wisły Kraków nie zabrakło. Pod stadionem, ale i na nim samym
W zorganizowanej grupie kibice Wisły Kraków znów nie mogli pojechać na wyjazd. Znów z wydumanych tak naprawdę powodów i chorego bojkotu, jaki serwowany jest od blisko dwóch lat… W Tychach fanów „Białej Gwiazdy” jednak nie zabrakło. Bardzo liczna grupa została pod stadionem, ale dobrze ją było na nim słychać. Na trybunach nie zabrakło jednak również innych fanów Wisły, który kupili bilety na sektory gospodarzy. Dobrze byłoby jednak, żeby ten chory stan wreszcie się skończył. W sezonie zasadniczym to nie nastąpi, bo już nieoficjalnie wiadomo, ze Stal Rzeszów też sektora gości dla wiślaków nie otworzy. A jak będzie w barażach, jeśli krakowianom przyjdzie zagrać na wyjeździe? Wielkich nadziei na to, że Wisła zostanie potraktowana fair play byśmy sobie nie robili.
- Ciężko zapracowali na to zwycięstwo. Oceniamy piłkarzy Wisły Kraków za mecz w Tychach
- Wisła Kraków wygrywa w Tychach. Baraże o ekstraklasę coraz bliżej
- "Nie byłem w stanie wyjść na trening bez zastrzyków". Wyznania dawnej gwiazdy Wisły
- Kibic Wisły złożył zawiadomienie do prokuratury. Chodzi o bojkot fanów Białej Gwiazdy
