WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"
- Na pewno spotkanie było emocjonujące - rozpoczął Radosław Sobolewski. - Na pewno też nie było rozgrywane w najwyższym tempie. Z naszej perspektywy przez większość meczu mieliśmy nad nim kontrolę poprzez utrzymanie się przy piłce. Również poprzez kreowanie swoich przewag w bocznych sektorach, co nam wychodziło, stwarzaliśmy sobie sytuacje. Strzeliliśmy dwie bramki i po nich można było pomyśleć, że mecz jest już zamknięty, natomiast nie okazało się to prawdą. Niepotrzebnie wdaliśmy się w taką bezpośrednią grę. Nie utrzymaliśmy jakości swojego rozgrywania. Zwłaszcza w tym momencie zrobiliśmy błędy w naszym atakowaniu. Poprzez proste straty nakręcaliśmy zespół przeciwny. Poprzez jedną z takich strat, a następnie faul w bocznym sektorze wziął się rzut wolny, gol i stąd wzięła się jeszcze większa nerwowość. Poprzez zmiany chcieliśmy uspokoić grę, chcieliśmy znowu przejąć inicjatywę w tym meczu. Strzeliliśmy na 3:1 i znów wydawało się, że jest po meczu, ale bardzo, bardzo mocno walczył zespół Polonii o swoje i walczył do samego końca. Naprawdę napędził nam dużego strachu do ostatnich sekund. My musimy takie mecze kończyć wcześniej, wykorzystywać swoje naprawdę dogodne sytuacje w ofensywie. Wtedy będzie grało nam się na pewno spokojniej.
Trener Wisły był pytany o końcówkę meczu. Znów słabszą w wykonaniu jego drużyny niż pierwsza połowa czy nawet początek drugiej. Sobolewski na ten temat powiedział: - Naszym celem było przywiezienie z Warszawy trzech punktów i to jest najważniejsze. Wiadomo, biorąc pod uwagę pewne okoliczności, można zauważyć pewne podobieństwa do meczu z Górnikiem Łęczna. Wybroniliśmy się jednak skutecznie i to jest z mojej perspektywy najważniejsze. Powiem natomiast szczerze - rozmawiamy na ten temat bardzo dużo z zespołem. Poświęcamy również dużo pracy na treningach, żeby pewne rzeczy wyglądały lepiej. Pracujemy nad tym bardzo mocno i wierzę, że to przyniesie efekt i takie mecze będziemy wygrywali spokojniej. Z jednej strony przydałaby się większa skuteczność w ofensywie. Również spokój w rozegraniu piłki. Tak jak powiedziałem, Polonia w pewnym momencie walczyła fantastycznie o swoje i wtedy tym bardziej trzeba pokazać swoją jakość, swoją siłę przy piłce. Zespół przeciwny, tak było w przypadku Górnika Łęczna, a teraz Polonii Warszawa, ma trudności z wydostaniem się spod naszego wysokiego czy średniego pressingu. Bronimy w sposób bardzo dobry, a mankamentem jest gdy przeciwnik ma stojącą piłkę i może ją dostarczyć w pole karne. Wtedy mamy problemy, ale tak jak powiedziałem, staramy się bardzo mocno pracować nad tym elementem i mam nadzieję, że przyjdzie taki moment, że będziemy spokojniej i pewniej patrzyli na końcówki naszych meczów.
Rafał Smalec: Wisła zdominowała nas totalnie
Obiektywnie mecz oceniał trener Polonii Rafał Smalec: - Przede wszystkim gratulacje dla trenera Sobolewskiego za zwycięstwo. Ciężko coś powiedzieć, żeby dobrze to zabrzmiało. W pierwszej połowie mecz powinien być zamknięty, a druga powinna się jedynie odbyć. Wisła zdominowała nas totalnie. Wyszliśmy na boisko bojaźliwi, przestraszeni. Oddawaliśmy piłkę za darmo. Straciliśmy dwie bramki, a mogło być więcej. „Kuchcik” się trochę jednak pozbierał trochę. Mogło być bardzo szybko pozamiatane. Piłka nożna to momenty. I my w tym meczu szukaliśmy swoich momentów, bo wiedzieliśmy, że takie będą. Strzeliliśmy jedną bramkę, mogliśmy strzelić kolejne. Zabrakło zapewne umiejętności, to podstawowa rzecz. A druga sprawa, to zabrakło nam chyba wiary w to, że Wisłę można ugryźć. Bo to są bardzo dobrzy zawodnicy, ale tacy sami ludzie jak my. I to jest bardzo istotne, bo można było podejść do tego meczu z większą odwagą i szukać swoich szans. A teraz nie mamy zamiaru siedzieć i zastanawiać się co by było, gdyby. Przegraliśmy na własne życzenie z bardzo dobrym zespołem, któremu życzę awansu do ekstraklasy, bo tam jest jego miejsce.
Zapytany o trzecią bramkę dla swojego zespołu, której nie uznał sędzia w doliczonym czasie gry, Smalec odparł krótko: - Arbiter zagwizdał faul i co tu dyskutować. On podejmuje decyzje na boisku, to jest jego decyzja, a my to musimy przyjąć „na klatę”.
