– Jest przyjemniej, jeśli człowiek wie, że kibice przychodzą, oglądają ofensywny styl gry, wiele bramek. W swojej przygodzie z Wisłą przeżyłem już kilka takich momentów. Bardzo bym chciał, żeby ten obecny trwał jak najdłużej – mówi Rafał Boguski.
W Wiśle wiele zmieniło się w ostatnim czasie. Gołym okiem widać jednak, że poprawiła się atmosfera w drużynie. Nie kryje tego Boguski, choć o przeszłości, tej całkiem nieodległej, za wiele mówić nie chce.
– Wyniki, dobra gra wpływa na atmosferę w klubie i wokół niego – wyjaśnia piłkarz Wisły. – Ta rzeczywiście jest w tej chwili bardzo dobra. A co do przeszłości, to nawet nie chciałbym się odnosić do byłych trenerów, zawodników, pionu sportowego. To jest właśnie przeszłość i zostawmy ją. Najważniejsze, że teraz w Wiśle jesteśmy grupą ludzi, którzy są związani z tym klubem i chcą dla niego jak najlepiej. Wszyscy chcemy się rozwijać. Sztab trenerski, piłkarze. Wiadomo, że jak przegrywa się w Poznaniu 0:2, a ostatecznie mecz wygrywa się 5:2, to morale idzie do góry, łatwiej się pracuje w tygodniu. Wtedy człowiek już nie może doczekać się następnego meczu. I to widać było chyba w naszej grze przeciwko Górnikowi Zabrze.
Tak dobrze grająca Wisła przyciągać może na stadion więcej kibiców. A to z kolei może wpłynąć na finanse klubu. Już na meczu z Górnikiem Zabrze było ponad 16 tysięcy widzów.
– Mamy świadomość, że naszą dobrą grą możemy pomóc klubowi, bo jeśli będą dobre wyniki, ładna gra, to i więcej kibiców przyjdzie na nasze mecze – mówi Boguski. – Bardzo bym chciał, żeby wróciły czasy, że na mecze Wisły będą waliły prawdziwe tłumy. My będziemy robić wszystko, żeby pokazać naszym kibicom, że warto przychodzić na Reymonta regularnie.
Pomagają w tym zawodnicy doświadczeni, ale również młodzi. Choćby tacy, jak objawienie ostatnich tygodni Martin Kostal. Rafał Boguski zapytany, czy jest zaskoczony taką dyspozycją Słowaka i czy nie dziwi go fakt, że trenerzy nie stawiali na niego wcześniej, odpowiada nieco dyplomatycznie…: – To jest bardzo ciężkie pytanie. Nie znam na nie odpowiedzi. Wiadomo, że trenerzy widzą zawodnika na co dzień i wiedzą, czy jest potrzebny drużynie, czy nie. Przed meczem z Lechem trener Stolarczyk uznał, że Martin jest potrzebny. A później ten chłopak wykorzystał po prostu swoją szansę, a to też trzeba potrafić. Miał świetne statystyki w dwóch ostatnich meczach. Oby tak dalej.
Po dwóch bardzo dobrych meczach, w których Wisła strzeliła aż osiem bramek, teraz krakowian czeka wyjazd do Śląska, który nie prezentuje się tak dobrze, jak „Biała Gwiazda”, ale u siebie zawsze potrafi być groźny.
– Jedziemy do Wrocławia grać swoją piłkę – nie pozostawia wątpliwości Boguski. – Trener cały czas nam powtarza, że bez względu na to z kim gramy i gdzie, mamy prezentować swój futbol. Zawodnicy kupili takie podejście szkoleniowca. Myślę, że to już w tym sezonie pokazaliśmy, jadąc czy to na Jagiellonię czy na Lecha.
Pozostaje pytanie, czy w wyjściowym składzie na Śląsk znajdzie się miejsce dla Rafała Boguskiego. W tym sezonie usiadł na ławce rezerwowych choćby w meczu z Lechem Poznań. Doświadczony piłkarz podkreśla jednak, że absolutnie nie obraża się na takie sytuacje.
– Wiadomo, że chciałbym grać w każdym meczu, ale to trener ustala skład – mówi „Boguś”. – Ja mogę tylko przyjąć to do wiadomości i pracować najciężej, jak mogę. Tak żeby dawać trenerowi sygnał, że jestem cały czas do dyspozycji. Czy to jako podstawowy zawodnik, czy gdy trzeba wejść z ławki nawet na parę minut, żeby pomóc drużynie.
WISŁA KRAKÓW, kadra na sezon 2018/2019. W jakim składzie Wis...