
WAŻNY IMPULS Z ŁAWKI
Po beznadziejnej pierwszej połowie Wisła potrzebowała szybkiego impulsu z ławki. Dostała go w postawie dwóch zawodników - Davida Junki i Michała Żyro. To oni rozruszali na dobre ataki „Białej Gwiazdy”. Przede wszystkim dlatego, że przyspieszyli grę. Bo posiadanie piłki dla samego posiadania nic nie daje. Trzeba jeszcze posłał ją w pole karne. Najlepiej tak mocno i celnie jak robił to Junca.

DUŻO LUDZI W POLU KARNYM, ROSNĄ SZANSE NA GOLA
Gdy posyła się piłkę w pole karne, a Wisła chciała w ten sposób kreować swoje sytuacje, mysi być w nim jak najwięcej zawodników, żeby zwiększyć szanse, że piłka spadnie akurat na głowę czy pod nogi partnera. W pierwszej połowie był z tym problem, w drugiej gdy wiślacy atakowali większą liczbą graczy, zaczęło to przynosić bramki i okazje na kolejne. Weźmy gola na 2:1. To dzięki temu, że Szymon Sobczak swoją osobą absorbował uwagę rywali, nieco więcej miejsca miał Michał Żyro. I tak to powinno funkcjonować.

CZASAMI WARTO POCZEKAĆ Z OCENAMI DO KOŃCA MECZU
Na przykładzie meczu w Pruszkowie jasno pokazało się kolejny raz, że czasami warto powstrzymać się z ostatecznymi tezami np. już w przerwie… Jeśli popatrzeć na niektóre komentarze, które odbierały Wiśle już szanse na cokolwiek w tym meczu, to… dość szybko zestarzały się one bardzo brzydko. Oczywiście, nikt przy zdrowych zmysłach nie stwierdzi inaczej niż tak, że pierwsza połowa była beznadziejna. Ale nie tylko Wisła, a generalnie cała ta I liga już wiele razy uczyła, że drużyny potrafią w niej zagrać całkiem różne dwie połowy. Warto zatem czasami poczekać z twardymi wnioskami do gwizdka kończącego cały mecz, a nie tylko jedną połowę.

SĘDZIOWSKIE KONTROWERSJE
Ten mecz mógł ułożyć się zupełnie inaczej na jego początku, gdyby sędzia podyktował dla Wisły rzut karny za zagranie ręką. Ono na sto procent było, bo obraz telewizyjny nie kłamie. I było to zagranie bardzo konkretne, wręcz odbicie niczym w siatkówce. Dlaczego sędzia nie podyktował w tej sytuacji jedenastki? Jaka była jego interpretacja? Naszym zdaniem była przede wszystkim błędna. Mówiąc wprost - Wiśle należał się w tej sytuacji rzut karny. W drugiej połowie mieliśmy z kolei dwie kolejne sytuacje, gdy wiślacy domagali się rzutów karnych po zagraniach ręką. I tutaj decyzje były prawidłowe. W pierwszej o karnym mowy być nie mogło, w drugiej arbiter słusznie wskazał na „wapno”.