
UBYTEK SIŁ PO PUCHARZE POLSKI? NIE ŻARTUJMY
Jeśli ktoś chciałby tłumaczyć porażkę Wisły z Motorem ubytkiem sił po meczu pucharowym z Piastem Gliwice, powinien zostać po prostu wyśmiany. Mówimy o zawodowych piłkarzach, dla których gra co cztery dni nie powinna stanowić najmniejszego problemu. No bo jak to tak, kibic ma przejść na spokojnie wobec porażki w Głogowie, bo przecież piłkarze byli myślami przy półfinale Pucharu Polski. No, a teraz też trzeba wybaczyć, bo byli zmęczeni. To byłby jednak chyba jakiś żart, gdyby ktoś próbował tak tłumaczyć tę porażkę. Tu tłumaczeń być nie może żadnych, bo cele w Wiśle są jasne jak słońce od początku sezonu. A jeśli ktoś jednak chciałby polemizować, to polecamy, żeby zobaczył jak wyglądała Jagiellonia Białystok w meczu ekstraklasy z Legią Warszawa. Ta sama Jagiellonia, która tak jak Wisła w środę grała w półfinale Pucharu Polski. No, może jedynie z tą różnicą, że „Jaga” biegała 120 minut w Szczecinie, a Wisła awansowała bez dogrywki.

NAIWNOŚĆ TAKTYCZNA
Wszyscy w I lidze wiedzą jak gra Motor, że często stara się zagrywać na skrzydła, posyłać stamtąd piłki w pole karne i w ten sposób zdobywać gole. Wszyscy wiedzą, a Wisła otworzyła wręcz korytarze na bokach. Nawet grając w dziesiątkę można było zagrać w defensywie po prostu bardziej odpowiedzialnie. „Biała Gwiazda” wykazała się jednak naiwnością taktyczną. Szczególnie tuż po przerwie, gdy otworzyła przed Motorem wręcz autostradę do ataków.

NIE POTRAFIĄ GRAĆ W OSŁABIENIU
Wisła Kraków kompletnie, ale to kompletnie nie potrafi grać w osłabieniu. Jak „Biała Gwiazda” dostaje czerwoną kartkę, to rywale praktycznie mogą od razu dopisywać sobie trzy punkty. W tym sezonie piłkarze Wisły byli karani czterokrotnie czerwonymi kartkami. Tej, którą dostał David Junca w Lublinie nie ma co jednak nawet brać pod uwagę, bo miało to miejsce w doliczonym czasie gry przy prowadzeniu Wisły 4:1. Trzy pozostałe czerwone kartki oznaczały dla „Białej Gwiazdy” porażki. Tak było w meczach z Odrą Opole, Podbeskidziem Bielsko-Biała i teraz Motorem Lublin. I w każdym z tych meczów obraz gry od pewnego momentu wyglądał tak, że nie było kwestią czy Wisła straci bramki i przegra mecz, tylko kiedy to nastąpi...

STO DNI ALBERTA RUDE. WYNIK TAKI SAM JAK… RADOSŁAW SOBOLEWSKI
W niedzielę minęło sto dni, odkąd Wisłę Kraków przejął Albert Rude. I akurat w niedzielę po porażce z Motorem Lublin Hiszpan zjechał ze średnią ligowych punktów do poziomu Radosława Sobolewskiego, który rozpoczynał sezon w roli szkoleniowca „Białej Gwiazdy”. Ten ostatni punktował średnio na poziomie 1,4 punkta na mecz. Rude jest obecnie na takim samym poziomie. Czy to brzmi optymistycznie w kontekście walki o awans do ekstraklasy? Niech każdy sam odpowie sobie na to pytanie.