

SAMĄ OBRONĄ PUNKTÓW NIE ZDOBĘDZIESZ
Wisła nie była faworytem meczu z Rakowem. To oczywiste. Nawet jednak jeśli nastawiła się w tym meczu przede wszystkim na zabezpieczenie drogi do swojej bramki, to przynajmniej powinna spróbować odepchnąć od niej grę. Raz czy drugi postraszyć przeciwnika. Granie na przetrwanie to żaden pomysł. Tym bardziej z takim przeciwnikiem jak Raków. To się po prostu musiało źle skończyć.

GRA NA KONTRĘ BEZ KONTR
Jeśli pomysłem na zaskoczenie Rakowa miały być szybkie kontry, to ich po prostu nie stwierdzono. Momentami wręcz irytować mogło, gdy wiślacy przejmowali piłkę pod swoją bramką i zamiast ruszyć do błyskawicznego kontrataku, rozgrywali, rozgrywali i w końcu tracili futbolówkę.

STAŁE FRAGMENTY ZAGROŻENIEM…
Jak nie po kontrach, to może po stałych fragmentach? Tak, to może być mocna broń. I rzeczywiście wiślacy potrafili stworzyć prawdziwe zagrożenie po kilku rzutach rożnych czy wolnych… Dla swojej bramki dodajmy, bo tak wrzucali piłkę w pole karne, że Raków błyskawicznie ją przejmował i pokazywał gościom na czym polega szybki atak.