Matka bardzo dbała o swoje potomstwo, karmiła je regularnie, mimo że sama nie miała skąd wziąć pożywienia. Z każdym dniem stawała się coraz chudsza, odwodniona i słabsza. Było jej coraz trudniej opiekować się maluchami.
- Gdyby została tam bez jedzenia jeszcze przez kilka dni, na pewno by zdechła - mówi Ewelina Kołodziejczyk ze schroniska w Chełmku.
Pomoc nadeszła w ostatniej chwili. Ogródki odwiedziła jedna z właścicielek działki. Usłyszała skowyt i zaczęła szukać nowego lokatora. To, co zobaczyła, zaszokowało ją. Suczka była tak wygłodzona, że widać było jej kości. Trzęsła się z zimna i głodu. Ledwo stała na łapkach.
- Musiała tam mieszkać przynajmniej przez półtora miesiąca, bo tyle miały szczeniaczki, gdy zostały odnalezione. Troszczyła się o maluchy wspaniale - podkreśla Ewelina Kołodziejczyk.
Cała psia rodzinka trafiła przed świętami do schroniska w Chełmku. Maluchy były w dobrym stanie, w odróżnieniu od matki, która wymagała opieki weterynarza.
Pracowników schroniska urzekły sceny karmienia. Suczka za każdym razem oddawała pierwszą miskę z karmą szczeniakom. Dopiero kiedy one były już najedzone, zjadała resztę.
Historia bohaterskiej suczki zauroczyła mieszkańców Chełmka i okolicy. Wystarczyło kilkadziesiąt godzin od wrzucenia na stronę internetową schroniska informacji o odnalezieniu wychudzonej suczki i jej potomstwa, by szczeniaki znalazły nowe domy. W schronisku nadal przebywa ich matka, która dochodzi do pełni sił. Wygląda już nieco lepiej. Potrzebuje jednak jeszcze kilku tygodni, by wrócić do odpowiedniej wagi.
- Niebawem także ona powinna znaleźć nowy dom. Już dwie osoby wyraził zainteresowanie jej adopcją - informuje Ewelina Kołodziejczyk.
W schronisku w Chełmku na nowe domy wciąż czekają inne psy i koty.