
ZNIECHĘCENIE…
Sobota w Katowicach przypominała to, co wydarzyło się dwa lata temu w Radomiu czy rok temu w barażach z Puszczą Niepołomice. Wtedy była wielka wściekłość. Po meczu z Radomiakiem kibice przyszli pod stadion przywitać drużynę w odpowiedni sposób. Po meczu z Puszczą też było tych emocji całe mnóstwo. Żeby była jasność - nie nawołujemy do jakiegoś linczu, ustawiania piłkarzy pod płotem, ściągania koszulek itp. spraw. Warto jednak zauważyć, że teraz było inaczej. I to jednak też jest jakiś dowód tego, że kibice Wisły mają już po prostu dość upokorzeń, że są mocno zniechęceni. W sobotę wieczorem pod stadionem przy ul. Reymonta więcej było policji niż zdegustowanych występem w Katowicach kibiców, czekających na powrót drużyny. Nie wydarzyło się praktycznie nic. Więcej emocji wzbudzały niedalekie Juwenalia niż kolejna w ostatnich latach porażka Wisły...

BARDZO SMUTNA SOBOTA, CZAS DO POWAŻNEJ ANALIZY
Dla Wisły Kraków sobota 18 maja to był generalnie bardzo smutny dzień. Z trzech najważniejszych drużyn w klubie wygrały tylko rezerwy w IV lidze. Sromotne porażki poniosły natomiast pierwszy zespół i drużyna w Centralnej Lidze Juniorów U-19. Przegrana w Katowicach wskazuje już tylko na iluzoryczne szanse gry w barażach. Porażka 2:3 z Odrą Opole juniorów mocno przybliżył ich do spadku. I to w kwestii szkolenia byłaby wręcz katastrofa dla „Białej Gwiazdy”. No bo czym niby miałaby ona przyciągać teraz zdolnych juniorów? W oby przypadkach Wisła ma jeszcze matematyczne szanse na to, żeby cudem wyjść z opresji. I w obu przypadkach są to już tylko szanse iluzoryczne. I w obu przypadkach już w zimie było mnóstwo przesłanek, że to może nie pójść w odpowiednią stronę. Zbagatelizowano je. Teraz jest tego efekt.

TA OSTATNIA NIEDZIELA…
I gdy tak po fatalnym występie Wisły w Katowicach wszyscy snuli już najczarniejsze scenariusze, że „Biała Gwiazda” nie ma kompletnie szans na baraże, wieczorem u siebie „wyłożył się” ze Stalą Rzeszów Górnik Łęczna, który przegrał 1:3. To oczywiście jeszcze nic nie oznacza, ale szanse Wisły przynajmniej odrobinę wzrosły. Jedno jest pewne, wszystko rzeczywiście rozstrzygnie się w ostatniej kolejce I ligi. Czyli w niedzielę, 26 maja. Dla kogo konkretnie będzie to ostatnia niedziela, przekonamy się niebawem. Wiśle pozostają na razie złudzenia, a czy przerodzą się one w kolejny w tym sezonie cud? Zobaczymy, choć nawet jeśli właśnie cudem wczołga się ona do baraży, nie może to przesłonić generalnej oceny całego sezonu w wykonaniu tej drużyny. Bez względu na to jak ten sezon się zakończy, w Wiśle musi nastąpić bardzo mocny wstrząs w zarządzaniu sferą sportową. Na każdej płaszczyźnie. Bo na razie zespół, który miał walczyć nawet o bezpośredni awans do ekstraklasy, cofnął się totalnie w rozwoju. Popatrzmy na liczby, które tak bardzo w Wiśle lubią. Gdy zespół przejmował Albert Rude, „Biała Gwiazda” do Lechii Gdańsk traciła jeden punkt, a nad GKS-em Katowice miała cztery punkty przewagi. Dzisiaj do dwóch swoich ostatnich rywali traci odpowiednio piętnaście i dziewięć punktów. Przepaść… A czy o którymś z zawodników Wisły indywidualnie możemy powiedzieć, że gra znacząco lepiej niż jesienią? Bo w drugą stronę to chyba nie trzeba przekonywać nikogo, że taki Miki Villar czy Roman Goku grają o dwa, trzy piętra niżej niż w pierwszej rundzie. I nie wszystko można tłumaczyć ich problemami ze zdrowiem. Takich pytań o kondycję tej drużyny jest dużo, dużo więcej. I trzeba je będzie teraz postawić.