WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Było mnóstwo dyskusji na temat odpowiedzialności po meczu z Lechią Gdańsk, który Wisła kończyła w dziewiątkę. W piątek przed wyjazdem do Katowic trener Albert Rude powiedział, że rozmawiał z drużyną na ten temat, że nie była to przyjemna rozmowa… No to wystarczyło pięć minut meczu w Katowicach, żeby Wisła znów grała w dziesiątkę. Pierwsza myśl po czerwonej kartce dla Eneko Satrusteguiego? To się nie dzieje… Druga? Znów to zrobili, znów zabrakło koncentracji, dokładności, odpowiedzialności.
Arkadiusz Gola

Wisła ma dużą umiejętność wpędzania się w problemy. Później potrafi sobie dać szansę, by za moment znów ją roztrwonić w popisowy sposób. Tak było już wiele razy w tym sezonie. Takich wrażeń nie zabrakło w Katowicach. No bo przyszła czerwona kartka, ale później również prowadzenie „Białej Gwiazdy”. I co z nim zrobiła, żeby wprowadzić nerwowość w szeregi rywala? Błyskawicznie dała sobie strzelić gola na 1:1. Praktycznie przy pierwszej okazji rywali. Z takich momentów, straconych szans, składa się praktycznie prawie cały sezon w wykonaniu Wisły Kraków.
Arkadiusz Gola

Czy ten mecz wyglądałby inaczej, gdyby Eneko Satrustegui nie dostał czerwonej kartki już na początku gry? To pytanie z gatunku bez stuprocentowej odpowiedzi, ale patrząc na to jak „naładowani” byli gospodarze i jak na ich tle wyglądała Wisła, można wątpić czy krakowianie wyciągnęliby z tego meczu choć remis grając w pełnym składzie.
Arkadiusz Gola

Bez zbędnych opisów. Dwa mecze, dziewięć straconych bramek, trzy czerwone kartki. Warto przy tym wspomnieć, że tych strat mogło być znacznie więcej, bo zarówno Lechia Gdańsk jak i GKS Katowice mieli więcej okazji na gole. Mówiąc wprost - gra obronna Wisły w ostatnich meczach wyglądała katastrofalnie.
Arkadiusz Gola

Patrząc na mecz w Katowicach, trzeba sobie powiedzieć, że wyraźna była różnica w nastawieniu do meczu. Wisła wyszła jakby przestraszona, GKS z zamiarem gry o wszystko, pewnością siebie. I tak to wyglądało przez praktycznie cały mecze.
Arkadiusz Gola

Albert Rude mówił, że ma pomysł na mecz w Katowicach, ale życie mocno nasypało mu piasku w tryby. Najpierw kontuzja Dawida Szota na rozgrzewce, zmiana ustawienia, a po chwili szybka czerwona kartka. I o ile dwie pierwsze zmiany można zrozumieć, to później jakoś dziwne były już roszady w składzie. Jeszcze wejście Romana Goku rozumiemy, ale skąd na boisku wziął się Dejvi Bregu, który ostatnio nie mieścił się nawet w meczowej kadrze? Dlaczego Hiszpan zrobił tylko cztery zmiany, dlaczego szansy nie dostali choćby Michał Żyro czy Szymon Sobczak? Można było dojść do wniosku, że zarządzanie tym meczem, im dłużej on trwał, tym ze strony Wisły, było coraz gorsze. Tak jak coraz gorszy był wynik.
Arkadiusz Gola

Przy swoich możliwościach finansowych, nawet jeśli nie było jej stać na duże transfery gotówkowe, Wisła Kraków mogła zbudować znacznie lepszy zespół niż taki, przy którym kibice muszą się modlić, żeby wydarzył się jakiś cud, aby zagrał w barażach o ekstraklasę. To już jest ten moment, żeby powiedzieć sobie wyraźnie, że ten zespół został zbudowany, dobrany po prostu źle. To jest taka drużyna na dobrą pogodę. Trochę taką, jak w Pucharze Polski. Jak jest luz, potrafi pokazać jakość. Gdy jednak zaczynają się ligowe schody… No właśnie. Trudno zobaczyć jedność. Każdy w swoją stronę. Trenerowi Albertowi Rude nie udało się scementować tej ekipy w takim stopniu, żeby jeden do końca szedł za drugim. Podziały w szatni nie są żadną tajemnicą dla kogoś, kto choć trochę orientuje się, co się w tej drużynie dzieje. Brakuje w tym zespole takich pierwszoligowych „zakapiorów”, którzy wychodzą, idą po swoje. Takich, jakich dzisiaj np. w GKS-ie Katowice pełno. W Wiśle te proporcje są po prostu złe. I warto nad tym się bardzo mocno pochylić przed kolejnym sezonem. Ktoś ten zespół zbudował, ktoś to projektował i warto, żeby za to odpowiedział. Szefem pionu sportowego jest Kiko Ramirez, a jak widać drugi sezon z rzędu jego praca nie przyniosła awansu, bo przecież miał duży wpływ na transfery już przed rundą wiosenną 2023 roku. Tym bardziej warto to dokładnie przeanalizować, że do krakowskiego klubu były proponowane kandydatury różnych piłkarzy. Również takich bardzo konkretnie i dokładnie pod I ligę. Wybrano inną drogę. Taką, która na razie prowadzi do katastrofy, czyli najgorszego sezonu w blisko 120-letniej historii klubu z ul. Reymonta. I Puchar Polski nie jest w stanie tego przykryć w najmniejszym stopniu.
Arkadiusz Gola

Sobota w Katowicach przypominała to, co wydarzyło się dwa lata temu w Radomiu czy rok temu w barażach z Puszczą Niepołomice. Wtedy była wielka wściekłość. Po meczu z Radomiakiem kibice przyszli pod stadion przywitać drużynę w odpowiedni sposób. Po meczu z Puszczą też było tych emocji całe mnóstwo. Żeby była jasność - nie nawołujemy do jakiegoś linczu, ustawiania piłkarzy pod płotem, ściągania koszulek itp. spraw. Warto jednak zauważyć, że teraz było inaczej. I to jednak też jest jakiś dowód tego, że kibice Wisły mają już po prostu dość upokorzeń, że są mocno zniechęceni. W sobotę wieczorem pod stadionem przy ul. Reymonta więcej było policji niż zdegustowanych występem w Katowicach kibiców, czekających na powrót drużyny. Nie wydarzyło się praktycznie nic. Więcej emocji wzbudzały niedalekie Juwenalia niż kolejna w ostatnich latach porażka Wisły...
Arkadiusz Gola

Dla Wisły Kraków sobota 18 maja to był generalnie bardzo smutny dzień. Z trzech najważniejszych drużyn w klubie wygrały tylko rezerwy w IV lidze. Sromotne porażki poniosły natomiast pierwszy zespół i drużyna w Centralnej Lidze Juniorów U-19. Przegrana w Katowicach wskazuje już tylko na iluzoryczne szanse gry w barażach. Porażka 2:3 z Odrą Opole juniorów mocno przybliżył ich do spadku. I to w kwestii szkolenia byłaby wręcz katastrofa dla „Białej Gwiazdy”. No bo czym niby miałaby ona przyciągać teraz zdolnych juniorów? W oby przypadkach Wisła ma jeszcze matematyczne szanse na to, żeby cudem wyjść z opresji. I w obu przypadkach są to już tylko szanse iluzoryczne. I w obu przypadkach już w zimie było mnóstwo przesłanek, że to może nie pójść w odpowiednią stronę. Zbagatelizowano je. Teraz jest tego efekt.
Arkadiusz Gola

I gdy tak po fatalnym występie Wisły w Katowicach wszyscy snuli już najczarniejsze scenariusze, że „Biała Gwiazda” nie ma kompletnie szans na baraże, wieczorem u siebie „wyłożył się” ze Stalą Rzeszów Górnik Łęczna, który przegrał 1:3. To oczywiście jeszcze nic nie oznacza, ale szanse Wisły przynajmniej odrobinę wzrosły. Jedno jest pewne, wszystko rzeczywiście rozstrzygnie się w ostatniej kolejce I ligi. Czyli w niedzielę, 26 maja. Dla kogo konkretnie będzie to ostatnia niedziela, przekonamy się niebawem. Wiśle pozostają na razie złudzenia, a czy przerodzą się one w kolejny w tym sezonie cud? Zobaczymy, choć nawet jeśli właśnie cudem wczołga się ona do baraży, nie może to przesłonić generalnej oceny całego sezonu w wykonaniu tej drużyny. Bez względu na to jak ten sezon się zakończy, w Wiśle musi nastąpić bardzo mocny wstrząs w zarządzaniu sferą sportową. Na każdej płaszczyźnie. Bo na razie zespół, który miał walczyć nawet o bezpośredni awans do ekstraklasy, cofnął się totalnie w rozwoju. Popatrzmy na liczby, które tak bardzo w Wiśle lubią. Gdy zespół przejmował Albert Rude, „Biała Gwiazda” do Lechii Gdańsk traciła jeden punkt, a nad GKS-em Katowice miała cztery punkty przewagi. Dzisiaj do dwóch swoich ostatnich rywali traci odpowiednio piętnaście i dziewięć punktów. Przepaść… A czy o którymś z zawodników Wisły indywidualnie możemy powiedzieć, że gra znacząco lepiej niż jesienią? Bo w drugą stronę to chyba nie trzeba przekonywać nikogo, że taki Miki Villar czy Roman Goku grają o dwa, trzy piętra niżej niż w pierwszej rundzie. I nie wszystko można tłumaczyć ich problemami ze zdrowiem. Takich pytań o kondycję tej drużyny jest dużo, dużo więcej. I trzeba je będzie teraz postawić. Arkadiusz Gola

Wideo