

NAJWAŻNIEJSZE SĄ NA KONIEC DNIA TRZY PUNKTY
Wisła była ogólnie lepsza od ŁKS-u i wygrała zasłużenie. Można oczywiście analizować poszczególne fazy meczu, wskazywać dobre i słabsze momenty, ale tak naprawdę liczy się na koniec to, że trzy punkty zostały pod Wawelem. Bardzo ważne trzy punkty, bo pozwalające się oderwać od rywala w tabeli. Przypomnijmy bowiem, że obie drużyny miały przed tym spotkaniem po 26 punktów.

SKĄD TAK SŁABY I BOJAŹLIWY POCZĄTEK?
Można chwalić Wisłę za wiele po meczu z ŁKS-em, ale trzeba też sobie powiedzieć jasno, że początek był fatalny. Kompletnie krakowianie nie radzili sobie z pressingiem rywali, pozwalali im stwarzać sytuacje podbramkowe. To prowadzenie ŁKS-u absolutnie nie wzięło się z przypadku. Niby mecz rozgrywany był w Krakowie, a wyglądało to tak, jakby gospodarzami byli zawodnicy w białych strojach, bo narzucili Wiśle swoje warunki gry. I warto przeanalizować w trenerskim sztabie, dlaczego tak się stało, skąd tak bojaźliwy początek. ŁKS ostatecznie spuścił prawie całkiem nogę z gazu, ale mogą być przecież rywale, którzy jeszcze go docisną w takich sytuacjach i warto być na to przygotowanym.

ZNÓW STRACONY GOL PO STAŁYM FRAGMENCIE GRY
W meczach z ŁKS-em w tym sezonie Wisła straciła cztery gole. Wszystkie po stałych fragmentach gry. Pod tym względem łodzianie znów znaleźli sposób na „Białą Gwiazdę”. Tym razem ten gol nic im nie dał, ale może, a nawet musi być świetnym materiałem poglądowym jak bronić przy stałych fragmentach gry się nie powinno.