
Z GRY W OFENSYWIE TEŻ ZNACZNIE GORZEJ
W meczach z Kotwicą Kołobrzeg i Wartą Poznań Wisła Kraków miała mnóstwo sytuacji na bramki. Jeśli coś wytykano krakowianom po tych meczach, to brak skuteczności. W Łodzi już tak dobrze nie było. Klarownych sytuacji było jak na lekarstwo. ŁKS dobrze ustawiał się przed swoją bramką, a że w grze wiślaków kompletnie brakowało elementu zaskoczenia, to i sytuacji brakowało.

POSIADANIE PIŁKI TO NIE WSZYSTKO
Przez 67 procent czasu gry Wisła posiadała w Łodzi piłkę. Tylko, że niewiele z tego wynikało, bo ŁKS, jeśli akurat nie zakładał pressingu, pozwalał po prostu krakowianom grać od 30-40 metra. Problem rodził się w trzeciej tercji, bo im bliżej było bramki łodzian, tym tej swobody w rozgrywaniu było coraz mniej. Łodzianie postawili na pragmatyzm. Może posiadanie piłki mieli mniejsze, za to w tym, co robili pod bramką Wisły byli o wiele konkretniejsi.

SŁABA ODPORNOŚĆ PSYCHICZNA TEJ DRUŻYNY
Piłkarze Wisły wpadli w dołek formy m.in. dlatego, że brak kolejnych wygranych odbiera im pewność siebie. Przyznał to m.in. w rozmowie z nami kapitan drużyny Alan Uryga. To obrazki znane już z poprzedniego sezonu, gdy drużynie nie szło, nie potrafiła być konsekwentna, nie potrafiła czasem przepchać meczu, który się nie układał. A że w Łodzi nie układał się on prawie od samego początku, to tym trudniej było tej drużynie się pozbierać. I nie pozbierała się.

SZUKANIE ROZWIĄZAŃ, CZYLI ZMIANY WEWNĄTRZ DRUŻYNY
Trener Kazimierz Moskal powiedział po meczu, że zmiany są konieczne, bo tak dalej być nie może. Na razie będzie musiał poszukać ich wewnątrz drużyny. Musi w jakiś sposób pobudzić zespół, dodać mu pewności siebie, ale też poszukać już takich typowo piłkarskich rozwiązań. Prawda jest taka, że ta grupa zawodników ma możliwości na pewno większe niż spadkowe miejsce w I lidze. Udowodnili to przecież choćby w rozgrywkach europejskich pucharów. Pora do takiej właśnie gry wrócić, pora dobrać najlepszy skład i postarać się udowodnić, że problemy są przejściowe.