
GRANIE NA PRZETRWANIE
Gra Wisły przez długie fragmenty wyglądała tak, jakby krakowianie marzyli tylko o tym, żeby w tym starciu ze Zniczem przetrwać z jednobramkową zaliczką. A takie granie, to proszenie się o problemy. Zamiast „depnąć”, dobić przeciwnika, mieliśmy dostojne rozgrywanie piłki. Tempo tego meczu to był jakiś żart i nie ma co tego nawet porównywać do czwartkowego spotkania w Wiedniu.

PROBLEMY KADROWE NIE MOGĄ WSZYSTKIEGO TŁUMACZYĆ
Wisła ma dużo problemów kadrowych, kontuzji, kartkowych banicji, ale nie wszystko można tym tłumaczyć. Bo w niedzielę wyszedł na boisko całkiem solidny skład jak na I ligę. Taki, który powinien po prostu wygrać ten mecz w Pruszkowie. Tym bardziej, że przecież dominowała ta Wisła przez większość spotkania, miała wszystko w swoich rękach.

WISŁA MUSI BYĆ BARDZIEJ KONKRETNA
Przy takiej przewadze jak przez większość meczu w Pruszkowie, Wisła po prostu powinna prowadzić wyżej, po prostu powinna być bardziej konkretna w tym, co robiła pod bramką rywala. Niestety, problem ze skutecznością tego zespołu to nie jest nic nowego. To jest problem, który ciągnie się od dłuższego czasu. I później są takie efekty. Masz 1:0 na wyjeździe, masz przewagę, nie podwyższasz wyniku, dzieje się coś takiego jak w przypadku Kissa i problem gotowy...

TRUDNA SYTUACJA JUŻ NA STARCIE SEZONU
Jeden punkt w dwóch meczach z drużynami, które prawdopodobnie będą walczyć o utrzymanie w I lidze, to bardzo słaby start. Dalecy jesteśmy od aż tak dużej „szydery”, jaka pojawiła się po meczu w Pruszkowie, że Wisła straciła kolejny raz punkty z zespołem, z którym będzie walczyć o utrzymanie w I lidze, ale nie takiego początku rozgrywek oczekiwali kibice. Jeśli popatrzeć w terminarz, to schody dopiero się zaczynają, a Wisła już na dzień dobry ustawiła się w bardzo trudnej sytuacji. Takiej, w której trzeba gonić, odrabiać straty.