
Gra bez przekonania
„Pasy” zostaną szczególnie zapamiętane z kilku spotkań jesiennych. Wtedy gdy ich gra cechowała się maksymalnym zaangażowaniem, determinacją, dążeniem do zdobywania bramek i punktów. Po prostu gra „z zębem”. Chodzi tu o mecze z Ruchem Chorzów, kiedy to w dziesiątkę, trzykrotnie przegrywając gospodarze doprowadzali do remisu. Bramki zdobywali w osłabieniu, co jest sztuką nie lada, by aż trzykrotnie pokonywać bramkarza gości. Także ostatni mecz w roku – z Legią Warszawa 2:0, przyniósł pozytywny ładunek emocji. Spotkanie rozgrywane trzy dni po śmierci Janusza Filipiaka miało być hołdem dla niego i takim też było. Zawodnicy chcieli wygrać dla profesora i także po to, by wyjść z zagrożonej strefy. Gdy strach zaczął zaglądać w oczy mobilizowało to zespól do wysiłku. Determinację ujrzeliśmy też w spotkaniu z Puszczą Niepołomice, gdy „Pasy” uratowały remis, a mogły się pokusić o coś więcej. Właśnie takich spotkań brakowała, by ugrać coś więcej. Wiele meczów, które trzeba było wygrać, „Pasy” remisowały (0:0 z Wartą Poznań i Koroną Kielce, 1:1 z Piastem Glicie, 2:2 ze Stala Mielec z Krakowie), a te, które można było zremisować, przegrywały (0:1 ze Śląskiem, 0:2 z Legią w Warszawie, 0:1 z Górnikiem). To pokazuje, że do tego, by powiedzieć, że piłkarze mają mentalność zwycięzców, jeszcze daleka droga.

Słaba skuteczność
Cracovia zdobyła 22 gole w 19 meczach, to wynik słaby. Tylko cztery zespoły były pod tym względem gorsze. Symptomatyczny jest fakt, że bardzo długo najlepszym strzelcem zespołu był środkowy obrońca Virgil Ghita – 4 bramki, dopiero w ostatnim meczu zluzowany przez Benjamina Kallmana – 5 bramek. Fin obronił się tym, taki wynik jest już przyzwoity na półmetku sezonu. Patryk Makuch i Michał Rakoczy strzelili po 3 gole. Na pewno można oczekiwać od nich więcej. Ponad normę jeśli chodzi o dokonania strzeleckie spisywali się wspomniany Ghita oraz Karol Knap, defensywny pomocnik, który również zdobył cztery gole.

Słabsza obrona
W porównaniu z wiosną Cracovia bardzo obniżyła loty jeśli chodzi o grę defensywną. Była jedną z lepszych defensyw w lidze, a teraz tylko pięć zespołów straciło więcej bramek od niej. Na 28 straconych goli miały wpływ szczególnie dwa mecze (1:5 z Pogonią i 2:4 z Jagiellonią). Przyjście Glika kompletnie rozregulowało nie tak znowu słabą formację. To z nim w składzie zespół poniósł najbardziej dotkliwe porażki, a uchronił się od straty gola tylko w jednym meczu (z Legią). To mówi więcej niż jakikolwiek komentarz.

Potrzebne transfery
By nie przeżywać sporych nerwów związanych z walką o utrzymanie, zimą należy dokonać kilku kolejnych transferów. Jeśli trener Zieliński chce nadal grać z wykorzystaniem wahadłowych, potrzebni są dwaj zawodnicy na te pozycje. Konkurencja na wahadłach jest bowiem bardzo mała. Przydałby się ofensywny pomocnik, gdyż w tej chwili Cracovia ma tylko jednego takiego zawodnika (Michała Rakoczego). A po odejściu Jakuba Myszora do Rakowa, chodzi o konkurencję na tej pozycji. Nikt nie pogardziłby bramkostrzelnym napastnikiem, ale jeśli ci obecni będą otrzymywali więcej dobrych podań, na pewno poprawią swój dorobek.