Mieszkańcy Waksmundu, by dojechać do swoich działek (głównie lasów) w Gorcach, muszą pokonać długą drogę. Przez rwący Dunajec (który oddziela ich wieś od gór) przejechać się nie da, więc po drewno czy siano z wyżej położonych pól jeżdżą przez Nowy Targ, a następnie Kowaniec. Obecnie jednak bardziej adekwatne jest słowo "jeździli". Od kiedy bowiem w 2011 roku spore oberwanie chmury zniszczyło na Kowańcu istniejący tu dotychczas przejazd (betonowe kręgi obsypane ziemią), przez potok Kowaniec dostać w Gorce można się tylko ciągnikiem, który przejedzie bezpośrednio przez wodę. Jest to możliwe tylko wtedy, gdy wody w potoku jest mało.
- To oznacza, że dojazd w góry mamy zaledwie kilka dni w roku - mówi Dawid Siuta, góral z Waksmundu. - Tylko wówczas można pojechać tam po drewno. O koszeniu łąk w Gorcach nie ma mowy. Dlatego wszyscy od miesięcy prosimy w gminie o wybudowanie przejazdu przez potok.
Tu jednak zaczyna się problem. Gmina bowiem chce przejazd zbudować, ale wyobraża go sobie jako bród, czyli utwardzony betonowymi płytami przejazd w korycie rzeki, po którym płynie woda o niewielkiej głębokości. Najbliżsi sąsiedzi inwestycji, rodzina Waksmundzkich, godzi się jednak tylko na budowę mostu.
- Żyjemy w XXI wieku i budowa brodu jest jakimś absurdem - mówi Jan Waksmundzki. - Trzeba być dyletantem, by sądzić, że taka instalacja długo przetrwa w górskim potoku. Gdy wody są spokojne, owszem, będzie można przejechać, ale gdy przyjdą opady, szybko te płyty woda zniszczy. Zresztą taki bród to jest zagrożenie dla naszego domu. Gdy woda się podniesie, to znów podejdzie pod zabudowania. Nieraz to już przeżyliśmy i kolejny raz nie mamy zamiaru. Dlatego zgadzamy się tylko na budowę mostu.
Słowa jednej rodziny są ważne. Droga prowadząca do planowanego brodu wiedzie częściowo po ich działce.
Mimo to gmina Nowy Targ zleciła już projektowanie przejazdu. - Na most nie mamy pieniędzy - tłumaczy wicewójt Marcin Kolasa. - Kosztowałby on sporo pieniędzy, bo według wstępnych wyliczeń około miliona złotych. Co więcej, trzeba by go było przesunąć trochę niżej w stosunku do poprzedniej przeprawy, na co nie ma zgody Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie. Ten z kolei na bród się zgadza.
Dlatego gmina - jak dodaje wójt - zobligowana zresztą przez pozostałych mieszkańców Waksmundu na zebraniu wiejskim, przystąpi wkrótce do budowy brodu. - To nie jest idealne rozwiązanie, zdaję sobie z tego sprawę - mówi Kolasa. - Kiedyś może wybudujemy ten most, ale na razie musi starczyć bród, bo ludzie nie mogą dłużej pozostawać bez dojazdu do własnych działek. Co do rodziny państwa Waksmundzkich, to próbowaliśmy z nimi rozmawiać, ale oni nie są skłonni do żadnych negocjacji. Mówią, że albo będzie po ich myśli, albo wcale. A my przecież chcemy im także zabezpieczyć brzegi potoku, tak że o kolejnym zalaniu ich domu nie będzie mowy.
Do porozumienia raczej więc nie dojdzie. Waksmundzcy, którzy uważają, że mapy geodezyjne, którymi dysponuje gmina, są niedokładne, nie dopuścili bowiem do rzeki geodetów, którzy mieli wytyczyć przyszły bród. Jeszcze raz podkreślają też, że nawet jeśli przeprawa powstanie, to nie pozwolą nikomu do niej dojechać.
Jeśli tak się stanie, pozostali mieszkańcy Waksmundu szykują odwet. Droga, którą rodzina Waksmundzkich dojeżdża doNowego Targu, też jest bowiem prywatna i może zostać zablokowana. Wówczas jedni ludzie nie dojadą do domów, inni do lasu, a obecny konflikt przerodzi się w wielką wojnę.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+