- Dwa lata hodowli zmarnowane - mówi Sus, chwytając podbierak. Do ogromnego wiadra trafiają dorodne ryby. Straty idą w tysiące, bo kilogram pstrąga potokowego kosztuje 20 zł. Sus stracił co najmniej dwie tony ryb.
Na początku hodowca myślał, że ryby giną, bo awaria prądu po wichurze w weekend unieruchomiła przepompownie i ścieki zaczęły wylewać się z kanałów w całej Wojnarowej. Wczoraj przed południem okazało się jednak, że to fałszywy trop. Masowe śnięcie ryb spowodowały konary drzew, które płynęły wzburzoną rzeczką Jasienianką. Zatamowały one dopływ do stawów wody z rzeki. Zabrakło tlenu, wprowadzanego dotąd przez rzekę i ryby zaczęły masowo ginąć.
- Próbuję jeszcze ratować jakieś tysiąc sztuk pstrąga potokowego i tyle samo karpia, jesiotra, amura i tołpygi - szacował wczoraj Piotr Sus.
Hodowca z Wojnarowej pojechał do Łabowej, by pożyczyć sprzęt do ratowania ryb. Pomocy udzielił mu Filip Kądziołka, ichtiolog i zawodowy rybak, który od 14 lat ma stawy o powierzchni hektara. Obecnie żyje w nich 100 tysięcy pstrągów. Hodowca dał Piotrowi Susowi aerator - urządzenie o dużej mocy, które powoduje powstawanie fontanny na stawie. W ten sposób woda jest szybko i skutecznie natleniana. - Mam nadzieję, że pozostałe przy życiu ryby uda się uratować - mówił wczoraj Filip Kądziołka.
Wójt gminy Korzenna Leszek Skowron nie widzi szans pomocy hodowcy, który prowadzi prywatny interes. - W poniedziałek zaczniemy szacować straty w terenie - zapowiada wójt. - Mamy wiele do zrobienia po ulewnych deszczach - podkreśla.
Obawia się, że szkody są duże. W samej tylko Jasiennej do rzeki zapadł się most, który kosztował kilkanaście milionów złotych. Jego odbudowa potrwa miesiącami.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+