Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wójt Łabowej zrobił auto z drewna, do tego na prąd [ZDJĘCIA]

Jerzy Cebula
Marek Janczak, wójt Łabowej po godzinach projektuje i wykonuje to czołg, to samochód, to piłę do cięzica drew. Ma umysł konstruktora, a przy tym duszę humanisty. Tworzy urządzenia niepraktyczne i piękne.

- Ktoś przyniósł mi patyczek do lodów i mówi "zrób mi maszynę, która będzie je produkować". To ja kombinowałem, aż się udało. Zaprojektowałem i zrobiłem maszynę wyrabiającą patyczki do lodów. Do dzisiaj pracują też moje tartaki i wielopiły.

Na początku był czołg
W 2010 roku obserwowałem rekonstrukcję bitwy w Rytrze- atak niemiecki na bunkier na górze Przełom - opowiada Marek Janczak. - Odgrywający Niemców mieli dwa pojazdy pancerne, a Polacy żadnego. Zapytałem organizatorów, dlaczego tak jest. Okazało się, że taki pojazd jest tylko w muzeum Wojska Polskiego. Żal mi się zrobiło Polaków z bitwy. Powiedziałem, że zrobię im czołg, popatrzyli na mnie dziwnie.

Po dwóch latach był gotowy. Zrobiony od podstaw - tankietka TKS z 1934 roku. Zrekonstruowana na podstawie książek i opisów. Każdy element od gąsienicy począwszy. Wszystko na podstawie zdjęć, jakie udało mu się zdobyć. Miłośnicy historii oszaleli na jego punkcie. Marek Janczak był z czołgiem nawet w Teleekspresie. Po czołgu przyszedł czas na samochód. Ale nie byle jakie auto. Tylko na prąd.

Zgrabna Elektrynka
Elektryczne auto musi być lekkie, więc zrobił je z drewna. Siedzenia i ramę też. Podobnie koła, z którymi było sporo problemów. - Długo szukałem stolarza, który podjąłby się takiego zadania - opowiada Janczak. #- Próbowałem silnika o dużym momencie obrotowym. #Siedziałem godzinami w internecie. Bez skutku. Wszystkie dostępne były wysokoobrotowe - narzeka.
Więc sam zaczął pracować nad silnikiem.

- Kiedy pokazałem fachowcom rysunki i wyliczenia, powiedzieli mi, że to nie ma szansy się obrócić, a co dopiero pracować. Zadziałał, od razu, choć kręcił się zbyt wolno. Dokonałem poprawek i w końcu mam, co chciałem - opowiada.
Każda część ,,Eelektrynki" - tak nazwał swoje dzieło - jest wykonana ręcznie.

- Ten element wykonuje ok. 2000 obr. na minutę - prezentuje z pasją. - A najważniejsze jest urządzenie, które zmienia biegunowość ok. 20 tys. razy na minutę, to jej serce, choć fachowcy też twierdzili, że to nie może działać - rozczula się.
Nad silnikiem Janczak wciąż pracuje. Cały czas kombinuje jak poprawić jego sprawność i wydajność. Po trzech latach pracy są tego widoczne efekty.

"Elektrynka" ma 2,5 m długości oraz 1,40 szerokości. Jest przy tym lekka, bo waży około 300 kilo. - Nie wiem, jaka jest jej moc, bo nie znalazłem hamowni, która podjęłaby się zbadania tego właśnie silnika - martwi się konstruktor.

Maksymalna prędkość, z jaką jeździ to 40 kilometrów na godzinę. Nie wiadomo jeszcze, jak długo może jechać. - Baterie "Elektrynki" to zwykłe akumulatory samochodowe, które nie mogą zostać rozładowane do końca.

Będzie trochę dziwadło
Obecnie konstruktor przeprowadza próby z agregatem prądotwórczym i z doładowaniem w trakcie jazdy. Najnowszym pomysłem jest zamontowanie w tym samochodzie wiatraka, oczywiście według własnej koncepcji. - Będzie to trochę dziwadło, ale wytworzy prąd.

Czy bilans elektryczny będzie korzystny dla pojazdu? Nie wiem. Muszę to zrobić, wtedy się przekonam. Marek Janczak jest dumny ze swojej "Elektrynki", ale obecnie na warsztacie konstruktora z Łabowej jest motocykl. Silnik wziął z citroena CV. To będzie duży, sądecki choper. Szykuje się ciekawa konstrukcja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska