To precedensowy wyrok, bo w swoim oświadczeniu wysłanym do Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie wójt jednak... przyznał się do pracy z organami bezpieczeństwa PRL.
Okazało się, że 67-letni wójt wypełnił dokument w błędnym przekonaniu, że musi się przyznać do kontaktów z wydziałem ds. wyznań Urzędu Wojewódzkiego w Nowym Sączu. Mężczyzna nie musiał jednak deklarować takich związków, bo zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 2007 r. to nie jest organ bezpieczeństwa państwa i urzędnik nie ma obowiązku przyznawać się do takich kontaktów.
Wójt napisał w oświadczeniu lustracyjnym, że organem dla którego wykonywał pracę w latach 1983-98 był wydział ds. wyznań, do którego "wysyłał notatki z przeprowadzonych rozmów z proboszczami".
- Moja nadgorliwość okazała się gorsza od faszyzmu. Teraz walczę w sądzie w procesie autolustracyjnym o swoje dobre imię, bo przecież nigdy nie współpracowałem z organami bezpieczeństwa PRL - mówi były już wójt Młynarczyk.
Informacja o tym, że wójt przyznał się do współpracy, ukazała się na obwieszczeniu wyborczym opublikowanym w Łącku 5 listopada 2010 r., gdy był jednym z trzech kandydatów na wójta. Młynarczyk tych wyborów nie wygrał. Złożył wniosek o autolustrację, sprawa trafiła do sądu w Krakowie, bo okazało się, że nie może być rozpatrywana w Nowym Sączu. W tamtejszym sądzie na co dzień orzeka bowiem córka wójta. W archiwach IPN nie znaleziono śladu pracy wójta dla organów bezpieczeństwa. Przesłuchano radcę prawnego z Urzędu Gminy Łącko, która miała doradzić wójtowi, by przyznał się do współpracy z urzędem ds. wyznań.
- To była tylko prywatna rozmowa podyktowana życzliwością, a nie porada prawna - tłumaczyła się kobieta. Dodała, że znalazła informację, iż kontakty z urzędem ds. wyznań podlegają lustracji, ale potem zmieniły się przepisy po wyroku TK. Wójt tej nowelizacji nie zauważył i w błędnym przekonaniu przyznał się do współpracy, choć wcale nie musiał.
IPN w Krakowie wnioskował, by "uznać oświadczenie wójta za niezgodne z prawdą", ale wnosił, by sprawę umorzyć, wobec stwierdzenia, że mimo nieprawdziwości oświadczenia wójta nie doszło z jego strony do zatajenia faktu pracy, służby lub współpracy z organami bezpieczeństwa PRL.
Zbuntowany jezuita. Przed Natankiem był ksiądz Kiersztyn
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!