Nie, nie, wójt Czesław Rakoczy nie przesiada się ze służbowego auta na kosiarkę, nie zamierza też zostać ogrodnikiem w lipińskim parku dworskim, aczkolwiek trudno mu ukryć radość na widok sprzętu właśnie zakupionego przez gminę. - Do pielęgnacji wspomnianego ogrodu właśnie - podkreśla.
Ciągnik i samojezdna kosiarka to tylko grubsza część zakupów. Do tego dochodzą jeszcze rozmaite nożyce, wykaszarki, sekatory, pomoce do karczowania, a nawet dmuchawa do liści. Wszystko kosztowało 183 tysiące złotych, prawie 165 tysięcy z tej kwoty stanowiła dotacja ze środków zewnętrznych.
Prace w parku Byszewskich trwają już prawie dwa lata. Zaczęło się latem 2013 roku od rewitalizacji parkowych stawów. Od lat nieczyszczone, zaniedbane bardziej straszyły, niż zachęcały do posiedzenia nad brzegami. Zadanie nie było łatwe, bowiem trzeba było wypompować wodę, wybrać kilka tysięcy metrów sześciennych osadów, wyplantować brzegi, od nowa posadzić rośliny.
To samo dotyczyło samego parku. Konieczne było wykarczowanie chorych drzew, nasadzenie nowych, również mniejszych roślin i kwiatów. - Właśnie ze względu na specyfikę prace rozłożone były na dwa lata. Po prostu, wedle zasad sztuki ogrodniczej, drzew czy krzewów nie można przycinać, kiedy się chce - mówi wójt.