Pchle targi mocno wpisały się w kalendarz wydarzeń w Gorlickiego. Pamiętają o nich nie tylko mieszkańcy, ale przede wszystkim miłośnicy wszelkich bibelotów z historią. Nie zawsze doskonale znaną, ale taką, która chwyta za serce. Tym razem takich właśnie perełek było tysiące. Na kilkunastu stoiskach było dosłownie wszystko, co można było sobie wymarzyć. Sporo porcelany, naczyń z mosiądzu, artystycznego szkła, książek, winyli, wyposażenia domów, tkanin, rękodzieła, starych banknotów i bilonu. By wszystkiemu się przyjrzeć, potrzeba kilku godzin.
Oko przyciągał fantastyczny wóz strażacki, ale też oryginalne rzeźby. Można było pomyszkować w pudełkach ze starymi zdjęciami, wziąć do ręki wielotomową encyklopedię. Chociażby po to, by przypomnieć sobie, jak szukało się wiadomości, gdy nie było ani internetu, ani Wikipedii.
Do Gorlic przyjechali przede wszystkim wystawcy z Małopolski i Podkarpacia. Każdy z nich potrafi opowiedzieć wiele ciekawostek o oferowanych przedmiotach.
