Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wspaniała pupa i straszna zbrodnia to dzisiaj sąsiadki [FELIETON]

Włodzimierz Zapart
Gdy robiłem porządek w moim telefonie komórkowym, zauważyłem, że kartę pamięci obciąża sporo reklam. Ku mojemu zaskoczeniu pokaźną grupę tych śmieci stanowiły oferty wróżbiarskie. Różne wróżki w ostatnich miesiącach informowały mnie wielokrotnie, że były po prostu w szoku, gdy wróżyły mi z kart. Widziały nadchodzące zmiany finansowe, szanse na awans lub miłość - wystarczyło tylko skontaktować się z nimi i mój los również ja mógłbym ujrzeć, jak na dłoni.

Gdy kasowałem te rewelacje, pomyślałem ze zdumieniem, że takie wróżbiarskie oferty to swoiste qui pro quo - zabawne, ale i dziwaczne nieporozumienie. Bo oto telefon komórkowy, cacko racjonalnej techniki, wykorzystywany jest do uprawiania starego jak świat obrzędu przepowiadania przyszłości. Ja co prawda odrzuciłem ofertę, ale wróżki jednak egzystują, zarabiają albo dorabiają czarami do emerytury, renty, a może nawet do etatu w korporacji?

Wróżbiarstwo ma się nieźle w naszym katolickim kraju, jak i na całym świecie. Trwa, a nawet się rozwija, wykorzystując nie tylko nowinki techniczne, jak łączność elektroniczna, ale i nowości metodologiczne. Nie wspominając już o szklanej kuli dla wieśniaków - dziś wróży się nie tylko z kart czy linii na dłoni, ale nawet z kształtu pośladków. Ta ostatnia metoda ma nawet swoją nazwę: rumpologia. Dynamicznie rozwija się w Ameryce, ale i u nas jest znana - wszak Polacy nie gęsi i swe pupy mają.

Co prawda wśród wróżbiarskich ofert, które ja otrzymywałem, dominowała klasyka, ale w internecie bez trudu można znaleźć informacje o rumpologii.

A pup - to już całe zatrzęsienie. Dominującą pozycją w tej dziedzinie cieszy się amerykańska gwiazda Kim Kardashian - modelka, aktorka, bizneswoman, a ostatnio... działaczka polityczna. Również i ona jest przykładem takiego qui pro quo.

Sławę zdobyła dzięki swoim talentom i przymiotom, wśród których niepoślednie miejsce zajmuje jednak jej zjawiskowa pupa - ogromna, niewypowiedzianie kształtna i piękna, będąca (jak przypuszczam) przedmiotem pożądania i zazdrości.

Piękna Kim, pochodząca z ormiańskiej rodziny zasiedziałej w Ameryce od czterech pokoleń, dzięki talentom i swojej pupie stała się jedną z najbardziej znanych osób na świecie. Jej profil na Twitterze obserwuje 30 milionów ludzi.

Cóż, showbiznes żyje swoim życiem, więc właściwie nie byłoby o czym gadać. Nie byłoby, gdyby nie to, że właśnie wczoraj Kim Kardashian rozpoczęła pielgrzymkę do kraju swoich przodków. Przybyła do Armenii, gdzie została zaproszona przez władze, by przypominać i nadać odpowiednio wielką rangę nadchodzącej 100. rocznicy rzezi Ormian.

Ta zbrodnia z lat 1915-17, popełniona w Imperium Tureckim na Ormianach, uznawana jest za największą, po ludobójstwie z okresu II wojny światowej, czystkę etniczną naszych czasów. Życie straciło wtedy 1,5 miliona ludzi.

Przypominania o zbrodniach nigdy dość, a aktywność Kim Kardashian w tej mierze godna jest tylko pochwały. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że zjawisko qui pro quo - zabawne, dziwaczne lub szokujące - stało się dla nas chlebem powszednim. To trudne do zniesienia, ale chyba już nie będzie inaczej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska