Hekatombę przetrwał tylko jeden bohater, bo w strachu i desperacji schował się pod kołdrę. A przecież każde dziecko wie, że to najlepszy sposób na lęki wszelakie. Przykrywasz się kołdrą, zamykasz oczy i znów wszystko jest w porządku. Ta metoda, bez wątpienia skuteczna na duchy, nie sprawdza się jednak w przypadku realnych problemów, co zresztą jest jednym z boleśniejszych wniosków płynących z okresu dojrzewania.
Właśnie można zauważyć, że w Polsce nie wszyscy to rozumieją. Bo to, że zakopujemy się głęboko pod pierzyną drżąc przed uchodźcami, nie sprawi, że oni znikną i nie będą już potrzebować pomocy.
Powiem krótko: wstyd mi za mój kraj.
Wstyd mi za rząd, który kluczy i nie chce postawić sprawy jasno: przyjmiemy uchodźców nie dlatego, że każe nam Europa, ale ponieważ taki jest nasz pieprzony, ludzki obowiązek.
Wstyd mi za prezydenta, który pod kołdrą chowa się najgłębiej, żeby tylko nie rozdrażnić PiS-owskiego elektoratu. Wstyd mi za naszą ksenofobię, której istnienie wszyscy wykluczają (ach, ta nasza polska gościnność), a która teraz wybiła jak szambo.
Wstyd mi za idiotów, którzy krzyczą "nie sprowadzajmy islamskich terrorystów" (bo przecież muzułmanie to terroryści) i wstyd mi za polityków, którzy na takiej strunie grają.
Wstyd mi za naszą histerię i za to, że utrwalamy najgorsze stereotypy na nasz temat.
Wstyd mi za to, że nie potrafimy w chrześcijańskim odruchu powiedzieć po prostu: OK, pomożemy.
Wstyd mi za kuriozalne pomysły selekcji uchodźców ze względu na wyznanie (inna sprawa, że patrząc na to, co się dzieje, można mieć wątpliwości, czy nawet syryjscy chrześcijanie będą u nas mile widziani).
Wstyd mi za to, że dniami i nocami roztrząsamy, kto komu nie podał ręki w politycznym maglu, a nad cierpieniem pochylamy się tylko w zażartych internetowych dyskusjach, czy etyczne i moralne jest publikowanie zdjęć martwych dzieci, które utonęły chcąc dostać się do Europy.
Wstyd mi za naszą znieczulicę.
Bez końca jednak pod kołdrą chować się nie możemy. Czas dorosnąć.