Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory samorządowe 2018. Ryszard Nowak o chorobie, rozwodzie z PiS i politycznej emeryturze w fotelu cenzora

Janusz Bobrek
Janusz Bobrek
Po dwunastu latach Ryszard Nowak żegna się z sądeckim ratuszem. Teraz krytycznym okiem będzie patrzył na swojego następcę
Po dwunastu latach Ryszard Nowak żegna się z sądeckim ratuszem. Teraz krytycznym okiem będzie patrzył na swojego następcę Janusz Bobrek
Ryszard Nowak podsumowuje 12 lat swojej prezydentury, zdradza dlaczego nie było go cztery miesiące w pracy i co myśli o kandydatach na prezydenta Nowego Sącza.

W niedzielę w Nowym Sączu gościł Jarosław Kaczyński. Spotkali się panowie, żeby prezes mógł podziękować za 12 lat prezydentury Ryszarda Nowaka w Nowym Sączu?
Nie doszło do naszego spotkania, bo nie wybrałem się na konwencję wyborczą PiS. Gdyby prezes Kaczyński chciał, to by pewnie podziękował. Podziękowania kierowane są teraz do kogoś innego. Trudno, takie jest życie.

Czyli rozstaje się pan z Prawem i Sprawiedliwością w niezgodzie?
W ogóle nie odbieram tego w ten sposób. Decyzja, że odchodzę jest oczywista i to nie od dziś. Pewien etap w moim życiu się już zakończył.

To co dalej? Jak wyglądać będzie kolejny etap pańskiego życia?
Z czegoś będę musiał żyć, więc pewnie poprowadzę jakiś prywatny biznes.

W swoim oświadczeniu majątkowym napisał pan, że ma 400 tys. zł długu. Z czegoś trzeba będzie tę pożyczkę spłacić jak już nie będzie ratuszowej pensji...
Będzie inna pensja. A jeśli chodzi o te pożyczone pieniądze, były mi potrzebne na zakup mieszkania dla córki.

Nie napisał pan w oświadczeniu skąd ta kwota, w lombardzie pan pożyczył?
Nie muszę pożyczać w lombardzie. Mam przyjaciół z pieniędzmi.

Ludzie, którzy poparli pańskiego kandydata na prezydenta, czyli Krzysztofa Głuca, zostali zawieszani w prawach członów Prawa i Sprawiedliwości. To kara czy normalna procedura?
Trudno mi to określić. To jest taka procedura, powiedziałbym zerojedynkowa. Ktoś jest za panią Mularczyk, ten jest z PiS, ktoś przeciw niej, więc dla niego nie ma miejsca.

Tak zawsze jest w partii?
Nie. Startowałem trzykrotnie i mogłem utworzyć dodatkowy komitet wsparcia. Nie wszystkim się to podobało, ale w efekcie to było bardzo rozsądne posunięcie. Wtedy nikt nie mówił o zawieszaniu czy wyrzucaniu członków.

Czy to prawda, że nie tylko pan podjął taką decyzję, że nie będzie startował, ale taka zapadła także w Warszawie na Nowogrodzkiej?
Ja to zgłosiłem w październiku zeszłego roku. Swoją decyzję, że nie będę startował, przekazałem zarówno pełnomocnikowi, posłowi Wiesławowi Janczykowi, jak i Jarosławowi Szlachetce, który jest pełnomocnikiem PiS na całą Małopolskę.

Co wpłynęło na tę decyzję?
Nic. Uznałem, że praktycznie rok przed wyborami ogłoszenie takiej mojej decyzji umożliwi komuś w partii przygotowanie się i wyłonienie kandydata. To była przemyślana decyzja, nikogo nie zaskakiwałem, z nikim nie walczyłem.

Ale wcześniej pan spędził parę miesięcy w szpitalu? Wszyscy się wtedy zastanawiali, gdzie jest prezydent Nowak i dlaczego nie rządzi.
Bo prezydent Nowak był chory. Rzeczywiście spędziłem długi czas w szpitalu.

Co to była za choroba?

A po co o tym pisać?

Kończy pan kadencję, a ludzie mówili różne rzeczy, na przykład, że Ryszard Nowak ma problemy z alkoholem i jest na odwyku.
Co tak naprawdę się działo?

Byłem chory na gruźlicę.

Gdyby nie poszedł pan prezydent do szpitala, to policja mogłaby tam pana zaprowadzić, bo takie jest prawo. Zgadza się?
Teoretycznie tak.

To szokujące.
Tak. To była ostatnia rzecz, której mógłbym się spodziewać. Ostatnie badania jakie wykonałem, to było prześwietlenie płuc i ono to wykazało. Dziś jestem zdrowy, ale teoretycznie przy tej chorobie, mógłbym chorować nawet do czerwca tego roku.

Pomyślał pan wtedy: koniec z polityką, ja muszę jeszcze pożyć?
Było tak. Miałem czas na przemyślenia, co jest w życiu najważniejsze. Łatwiej było mi wtedy podjąć tę decyzję.

Spędził pan w ratuszu trzy kadencje. Tego rekordu już nikt nie powtórzy, bo nowe prawo ogranicza to do dwóch pięcioletnich kadencji. Jak pan ocenia tych dwanaście lat?
Zrobiłem resume i myślę, że bilans dla mnie i dla miasta jest bardzo korzystny. Zawsze można powiedzieć, że można było zrobić więcej i lepiej. W tych warunkach, w jakich przyszło mi rządzić miastem, wykorzystałem wszystkie możliwości do maksimum, chociaż liczyłem, że zaangażowanie innych pomoże rozwiązać kilka strategicznych kwestii, które nie zależą od prezydenta.

Czyli jakich?
Takich, które pojawiają się co kampania, a na jakie prezydent miasta nie ma bezpośredniego wpływu, czyli np. słynna droga do Brzeska - sądeczanka.

Czy jako PiS-owski prezydent wykorzystał pan dla miasta czas kiedy zaczął rządzić PiS?
Trzeba to odwrócić: czy rząd Prawa i Sprawiedliwości wykorzystał to, że byłem prezydentem z PiS i z takimi efektami pracy, bo jestem klasycznym zaprzeczeniem tej tezy, że trzeba być z danej partii, żeby móc nie tyle rządzić, co czerpać korzyści, jakie daje rząd. Moim zdaniem obowiązkiem rządu jest dbać o całą Polskę, a nie tylko o wybrane miejsca - to po pierwsze. Po drugie, warunkowanie tego w ten sposób jest dla mnie nie do przyjęcia.

Ale w kampanii kandydatów PiS, w tym Iwony Mularczyk, wsparcie rządu to jeden z podstawowych argumentów.
Dlatego ja jestem tego zaprzeczeniem, bo przez trzy kadencje rządziłem: osiem lat w czasach rządów Platformy Obywatelskiej w kraju i 12 lat władzy PO w Sejmiku Województwa Małopolskiego. Nic bym nie zrobił, gdybym z nimi nie współpracował. Nie znam samorządowca, który nie chciałby współpracować z jakimkolwiek rządem, żeby uzyskać efekty dla swoich mieszkańców. W samorządzie nie mają znaczenia jakieś szyldy polityczne. Owszem posługujemy się nimi w wyborach, nie ma w tym nic dziwnego, ale jeśli mamy się tym kierować w rządzeniu miastem, to ja się z tym nie zgadzam.

Wróćmy do tych osiągnięć. Jest obwodnica, dwa mosty, zapowiedź budowy trzeciego, ale nie udało się zbudować obiecywanego kibicom stadionu Sandecji.
Nie zdążyłem go wybudować, ale mam nadzieję, że zostanie w niedalekiej przyszłości zrealizowany. Projekt już jest w fazie bardzo zaawansowanej, a przedstawiona koncepcja jest bardzo zadowalająca. To będzie obiekt na miarę oczekiwań sądeczan. Nie ukrywam, że duża część finansowania została zorganizowana przez sprzedaż udziałów w Sądeckich Wodociągach. Powiem tak, gdybym miał zrobić wszystko, to nie potrzebne byłyby nam wybory. Niech teraz inni się wykażą. W każdym bądź razie kilka znaczących dla miasta przedsięwzięć zostawiam w tracie realizacji w różnym stopniu zaawansowania. Jestem przekonany, że ktokolwiek będzie na moim miejscu, będzie je realizował. Ogłoszony został przetarg na rewitalizację Parku Strzeleckiego i mamy już na to pozyskane środki. Zaproponowałem kilka obiektów, które w znaczący sposób wzbogacą ofertę spędzania wolnego czasu w Nowym Sączu. To na przykład: centrum sportów obronnych, zagospodarowanie obiektów sportowych na Zawadzie i brzegów Kamienicy. To ważne projekty, ale nie niezbędne dla miasta, dlatego musiały czekać.

Gdzie teraz pójdą głosy rozczarowanych kibiców Sandecji, którzy wcześniej na pana głosowali?
Jeśliby tak było to od samych kibiców miałbym kilka tysięcy głosów, a tak przecież nie było. Kogo poprą? Środowisko jest podzielone na trzy części: starą gwardię i młody obóz, podzielony na dwa. Jedni słyszałem, że chcą poprzeć Ludomira Handzla, a jak inni, nie wiem. Nie ma tu monolitu. Kibice powinni wybrać osobę, która zapewni, że stadion piłkarski powstanie i że utrzymany zostanie poziom drużyny przynajmniej taki, jaki jest obecnie.

Jak sobie pan wyobraża sytuację, kiedy do ratusza dostaje się Iwona Mularczyk lub Ludomir Handzel, którzy zapowiadają zmiany na stanowiskach. Co może się wydarzyć w urzędzie i spółkach miejskich?
Ktoś się pewnie spodziewa, że będzie rewolucja lub jakieś trzęsienie ziemi, a takiego czegoś nie będzie, bo nie może być. Z bardzo prostej przyczyny. Jeśli ktoś mówi, że wymieni tego czy tamtego prezesa na innego, to oszukuje. Zmieniła się ustawa o spółkach i zarządy są powoływane na kadencje, więc ktoś musiałby być naprawdę kryminalistą, żeby zostać usuniętym. Jeśli zarząd wypełnia kontrakt, który podpisał, to jest nie do ruszenia w tej kadencji. Co do ratusza, to każdy ma prawo dobierać sobie współpracowników ze swojego najbliższego otoczenia. Każdy tworzy jakiś układ. Nie może być inaczej, przynajmniej te osoby, które podejmują ważne decyzje, muszą być zaufane.

Tak pan zrobił 12 lat temu.
Oczywiście. Tak jest wszędzie. Trudno sobie wyobrazić sytuację, że zmienia się rząd ale zostają ci sami ludzie w fotelach ministrów.

Nie był pan zadowolony z decyzji komitetu politycznego PiS, który nie poparł pana kandydata Krzysztofa Głuca, tylko zaproponował swojego. Co ma pan przeciwko Iwonie Mularczyk?
To nie jest kwestia, że mam coś przeciwko Iwonie Mularczyk, ale to są wybory prezydenta, a miasto Nowy Sącz to nie jest nic nieznacząca instytucja, tylko poważne przedsięwzięcie, które należy traktować priorytetowo. To jest zarządzanie kilkoma tysiącami ludzi, na których się ma wpływ i bierze się za nich odpowiedzialność. Pani Mularczyk nie ma doświadczenia w pracy w samorządzie i to jest z mojego punktu widzenia niebezpieczeństwo, bo będzie się musiała kimś podpierać. Patrząc na jej otoczenie, to dobrze nie wróży.

Wolałby pan, żeby tym kandydatem był jej mąż poseł Arkadiusz Mularczyk?
Zgadza się. Tę decyzję bym zaakceptował. Nie budziłaby ona kontrowersji z różnych względów. Rozmawiałem nawet o tym na dwa tygodnie przed ogłoszeniem decyzji partii z posłem Mularczykiem.

Jeśli rekomendowany przez pana Krzysztof Głuc nie wejdzie do drugiej tury, to kogo pan poprze?
Zobaczymy, kto wejdzie do drugiej tury, wtedy będę musiał dokonać trudnego wyboru.

Kiedy śledzi pan debaty, czyta wiadomości o kandydatach, to do jakich pan dochodzi wniosków? Czy mają wiedzę na temat zarządzania miastem?
Nie. Chociaż można trochę dobrego powiedzieć o Leszku Zegździe, Krzysztofie Głucu i Jerzym Gwiżdżu, a nawet i o Rafale Skąpskim. Najczęściej w wypowiedziach kandydatów pojawia się lista obietnic, które trudno zrealizować.

To co może obiecać kandydat na prezydenta?
Z perspektywy dwunastu lat mogę powiedzieć, że to co się w kampanii teraz przedstawia jest nie do zrealizowania. Ma to tylko i wyłącznie oddziaływać na wyborców. Wzorce są znane: skoro PiS, który ma poparcie obiecał kwestie socjalne i to realizuje, to będziemy to w kampanii powielać, tylko w innej skali.

Gdyby pan dzisiaj startował na prezydenta, to co by pan obiecał wyborcom?
Mam tę przewagę, że wiem co jest najbardziej potrzebne temu miastu i możliwe w trakcie kadencji do zrealizowania. Nigdy bym się nie odważył mówić o czymś, o czym nie mam pojęcia ani wpływu. Gdzie tu mówić o kolei Podłęże-Piekiełko, sądeczance czy stadionach lekkoatletycznych? Nie. Mówiłbym o tym na co ma się wpływ. Każdemu z nas przecież zależy na tym, żeby jak najwięcej zrobić.

Wszyscy obiecują, że zrobią coś z budynkiem po Miasteczku Multimedialnym czy to centrum biznesowe, dom pomocy społecznej czy wydziały urzędu miasta. Kupiłby pan ten budynek za 57 mln zł, bo za taką wartość został wystawiony?
Nie. Dziś mam zdecydowanie lepszą wiedzę na temat tego obiektu, niż miałem ją rok temu. Nie kupiłbym tego budynku nawet za 20 mln zł. Tylko ewentualnie wziąłbym za darmo. Policzyliśmy, że na wejście, aby uruchomić budynek, trzeba byłoby wyłożyć jakieś pięć milionów złotych, a dodatkowo miesięczne media to koszt około 350 tysięcy złotych czyli cztery miliony rocznie. Każdy kandydat ma pomysł, bo widzi piękną bryłę, ale nie patrzy na te nierealne kwoty, jakie trzeba ponieść. Nie jest rolą prezydenta prowadzenie działalności gospodarczej lub umieszczanie urzędników w budynku, który jest tak drogi w utrzymaniu, ale oczywiście rolą prezydenta jest zabieganie, żeby ten budynek funkcjonował, bo co roku ucieka nam dużo pieniędzy ze względu na brak podatków od nieruchomości.

Na koniec spytamy, czy czuje pan, że idzie już za kilka miesięcy w odstawkę? Nikt nie będzie się już panem interesował, już kierowca nie przyjedzie rano pod dom i nie zabierze do ratusza…
Na razie mnie taka perspektywa kusi, żeby się odizolować i nie mieć tysiąca telefonów czy SMS-ów. Co będzie kiedy już odpocznę? Nie wiem. Ale wiem, że będzie odstawka, jeśli sam o tym zdecyduję. Jeśli na przykład znajdę taką płaszczyznę w mieście, żeby w niej funkcjonować, to to zrobię.

Na przykład w senacie?
Nie jestem zainteresowany wyjazdem poza Nowy Sącz. O jednym mogę już powiedzieć. Na pewno będę bardzo wnikliwym obserwatorem i krytykiem władzy w ratuszu. Skoro przez dwanaście lat dostawałem w tyłek od tych, którzy chcą teraz rządzić, mam prawo zamienić się z nimi miejscami. Już się wstępnie umówiłem, że będę krytykiem miejskich wydarzeń w kablówce, może na własnym blogu. Doszedłem do wniosku, że mam do tego prawo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska