https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wygrała roczne stypendium w Anglii

Halina Gajda
fot. archiwum rodzinne
Ma piętnaście lat. Będzie stypendystką w prestiżowej angielskiej szkole. To nagroda za ciężką pracę i dobre wyniki w nauce. Zanim wygrała stypendium, musiała przejść wieloetapową, trudną kwalifikację i pokonać rzesze konkurentów. Wysiłek się opłacił!

W Polsce jest ich pięcioro. Pokonali wielu kandydatów. Od września przyszłego roku będą uczyli się w jednej z najlepszych brytyjskich szkół średnich - Ampleforth College. Wśród nich jest libuszanka Natalia Ćmiech. O tym, że zakwalifikowała się wyjazdu, dowiedzieliśmy się od Janusza Gorola, kierownika projektów edukacyjnych TDJ Edukacja.

Poważny esej w trzech odsłonach
Natalia ma piętnaście lat i bardzo dobre osiągnięcia w nauce. Dużo czyta, ale znajduje także czas na wiele zajęć dodatkowych. Śpiewa w chórze, działa w szkolnym klubie Caritas, a także pracuje, jako wolontariuszka w przedszkolu w Libuszy. - Sen? Po co spać - śmieje się, gdy pytam, w jaki sposób znajduje na to wszystko czas. Tak naprawdę muszę swoje odespać, bo inaczej jestem nieprzytomna - mówi.

Ofertę nauki w brytyjskiej szkole dostały dzieci, których jedno z rodziców pracuje w grupie TDJ. Tej samej, która od kilku lat jest właścicielem Fabryki Maszyn Glinik. - Rodzice przynieśli wiadomość, a ja postanowiłam spróbować. Na początek trzeba było wysłać formularz zgłoszeniowy z podstawowymi danymi o sobie, napisać, czym się interesuję, co lubię robić w wolnym czasie. No i jeszcze trzeba było mieć rekomendację ze szkoły, świadectwa - wylicza.

I to w zasadzie była najprzyjemniejsza część rekrutacji. Potem trzeba się było już wykazać między innymi znajomością języka angielskiego, ogólną wiedzą o świecie. Po prostu sprzedać to, co ma się najlepszego. - Pisałam nie tylko testy, ale i eseje. Dwa po angielsku, jeden po polsku - opowiada. Prace wysyłało się w określonym terminie, a potem czekało. Natalia nie kryje, że jej apetyt rósł w miarę pokonywania kolejnych szczebli.

Egzaminacyjne rozmowy tylko pozornie błahe
W końcu pojechałam na kolejny etap do Katowic. Tam miałam stanąć przed komisją rekrutacyjną. I tak się rzeczywiście stało. Atmosfera była sympatyczna, na zasadzie luźnej rozmowy - opowiada. W Katowicach było ich już tylko dwanaścioro. Tyle wytypowano z dużej grupy kandydatów. Rozmowy miały konkretny cel: wybrać grupę finałową.

- Zapytali mnie też o to, komu powiedziałam, że staram się o stypendium. Opowiedziałam zgodnie z prawdą, że nikomu, bo uważam, że na starcie nie ma się czym chwalić, że na tym etapie jest za wcześnie - śmieje się. Na wyniki czekała półtora tygodnia. Któregoś wieczoru zadzwonił telefon...

Benedyktyńskie nauczanie w angielskim stylu
Ampleforth College jest cenioną w Anglii szkołą średnią z internatem w miejscowości Ampleforth, w hrabstwie North Yorkshire. - Został założony przez benedyktyńskich mnichów na początku XIX wieku. Program nauczania jest tam przygotowywany indywidualnie dla każdej osoby - uczniowie mogą wybierać z całej puli zajęć: od ekonomii, przez design, teatr, po warsztaty laboratoryjne. W szkole działają też niecodzienne kluby, np. renowacji starych samochodów.

Muzykalni uczniowie mogą z kolei dołączyć do szkolnej orkiestry. Ampleforth College z powodzeniem konkuruje z innymi placówkami w zawodach sportowych, w hokeju na trawie, krykiecie, rugby czy netballu - informuje Janusz Gorol. Indywidualne podejście przynosi konkretne efekty: Ponad 90 procent absolwentów Ampleforth College kontynuuje edukację na najlepszych uczelniach wyższych, a około ośmiu procent uczniów dostaje się na uniwersytety Oxford lub Cambridge.

Zbyt mocno błyszczące oczy taty
Wracając do telefonu... - Okazało się, że to pan Jacek Domogała, właściciel TDJ. Poinformował moich rodziców, że zostałam zakwalifikowana do wyjazdu - kontynuuje Natalka.

Nie jest tajemnicą, że Natalka jest córką naszego redakcyjnego kolegi Andrzeja Ćmiecha. O tym, że chcemy przygotować materiał o dziewczynce, dowiedział się od nas. Z niejakim trudem dał się przekonać - bo po co o tym pisać, wystarczy jednego Ćmiecha w gazecie. Ale dumy z sukcesu córki ukryć nie potrafi. - Motywowaliśmy ją, ale bez natarczywości. Konkurencja była ogromna, wszystko się mogło zdarzyć. Czasem o wygranej decydują jakieś detale. Porażki bywają trudne - mówi.

Duma dumą, ale gdy opowiada o Natalce, oczy mu zaczynają błyszczeć trochę za mocno. Odwraca głowę na chwilę. - To z radości - próbuje trzymać fason. Niedawno wspólnie byli na spotkaniu z władzami szkoły. Okazało się szybko, że ludzie z pasją poznają się z daleka i nieważne są granice czy języki. Błyskawicznie znalazł porozumienie z jednym z angielskich gości. Oczywiście w temacie historii. W rolę tłumacza wcieliła się Natalka.

Nam przyznała się po cichu, że w historycznych słówkach będzie musiała się jeszcze trochę podszkolić, aby nie musieć korzystać z pomocy innych. Tym bardziej że w styczniu przyszłego roku ma jechać razem z rodzicami do Ampleforth. Kto wie, komu przyjdzie jej tłumaczyć zawiłą historię powiatu gorlickiego!

Nie wiesz? Zapytaj. Po angielsku rzecz jasna!
Choć do Anglii pojadą grupą, to na miejscu będą mieszkali osobno. Chodzi o to, by jak najszybciej sami odnaleźli się w nowym miejscu. - Kompleks szkolny jest ponoć ogromny. Już teraz zapowiedzieli nam, że nie dostaniemy żadnej mapy. O to, jak dotrzeć do jakiegoś miejsca, mamy pytać przechodniów - śmieje się Natalka. Stypendium potrwa rok. Będzie czas na naukę, ale i na ferie. Pierwsze wolne dni mają być już po pięciu tygodniach. Wówczas będą mieli do wyboru - albo powrót do domu na krótko, albo wycieczka po Anglii.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska