Za murami dawnych więzień w Krakowie [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
- Odwiedziłem ją w celi, nie jest w najlepszej kondycji, ale inne osadzone starają się ją wspierać i pomagają w codziennym życiu za kratkami - potwierdza adwokat Mateusz Rzeszut. Złożył wniosek o udzielenie kobiecie przerwy w karze, tym bardziej że zdaniem biegłych psychiatrów jej stan zdrowia skłania raczej, by 85-latka znalazła się w specjalistycznym szpitalu.
Bronisława J. pochodzi z Jedlicza na Podkarpaciu. Tu przyszła na świat w 1927 r. Po II wojnie światowej przeniosła się do Krakowa. Pracowała fizycznie w winiarni, następnie w fabryce papierosów i zakładach cukierniczych Wawel. Mąż dorabiał jako mechanik samochodowy, potem kierowca. Zmarł w 1991 r. Owdowiała Bronisława J. wyjechała do córki mieszkającej w Wiedniu, a potem przeniosła się do liczącego 11 tys. mieszkańców Korneuburga, miejscowości niedaleko stolicy Austrii. To tam 22 października 2007 r. dokonano zabójstwa Marii P., 78-letniej dozorczyni w kamienicy. Miejscowy sąd nie miał wątpliwości, że to Bronisława J. jest winna zbrodni. Z ustaleń śledczych wynikało, że zadała ofierze 36 ciosów w głowę, złamała jej kości czaszki, bijąc prawdopodobnie ciężkim kuflem od piwa. Potem jeszcze, jak to określono w akcie oskarżenia, zabrała "na szkodę zabitej i jej spadkobierców" kosztowności o wartości między 3 a 5 tys. euro. W tym złoty i srebrny łańcuszek, medalion, kolczyki, pierścionek z zielonym kamieniem, trzy zegarki oraz cztery butelki wina. Część tych przedmiotów znaleziono u córki Bronisławy J.
Kobiety zatrzymano. Austriackie media okrzyknęły Bronisławę J. "najstarszą morderczynią w kraju". W chwili dokonania zabójstwa miała 80 lat. Prawomocny wyrok wydany 17 lipca 2008 r. był surowy: 18 lat więzienia, a staruszce groziło nawet dożywocie. Nie przyznawała się do winy. Twierdziła, że "znana jej z widzenia dozorczyni była wulgarna i mówiła do niej ciągle: «Wynocha polska świnio»". Przekonywała, że Maria P. dawała klucze nowym lokatorom, którzy dwukrotnie mieli okraść piwnice, w których były rzeczy Bronisławy J. i jej córki. Nastała wrogość między Polką, a Austriaczką. Wszystko skończyło się tragicznie jednego dnia.
- Ona mnie wyzywała, to ją popchnęłam. Gdy mnie uderzyła, oddałam, ale nie chciałam zabić, a tylko uderzyć, bo Maria P. była złym człowiekiem - Polka wyjaśniała na procesie. Mówiła, że kosztowności wzięła, bo uznała je za cudzy łup złodziejski, i dlatego z córką zakopały je w ziemi, gdyż nie chciały mieć z tym "żadnych problemów".
Austriacki sąd uznał, że dowody winy 80-latki są wystarczające. Był to m.in. ręcznik z krwią ofiary, na którym odkryto odcisk buta Polki, oraz krwawe ślady na ubraniu zabójczyni. Ponadto w jej mieszkaniu znaleziono wino, a rachunki za nie były u Marii P. Córkę Bronisławy J. skazano na dwa miesiące więzienia w zawieszeniu na trzy lata za ukrywanie rzeczy pochodzących z przestępstwa i zacieranie śladów. Bronisława J. trafiła za kratki, ale po korzystnej opinii biegłego medyka została zwolniona po 10 miesiącach odsiadki. Jak podawała austriacka prasa, skazana, by uniknąć kary, symulowała dolegliwości sercowe, i to tak skutecznie, że zwolniono ją z więzienia po odbyciu niewielkiej części kary.
Gdy na podstawie nowej ekspertyzy medycznej chciano z powrotem umieścić kobietę w więzieniu, okazało się, że nie można jej znaleźć. Córka twierdziła, że mama wyjechała na pielgrzymkę do Watykanu, by się tam pomodlić za papieża Jana Pawła II. Austriacki sąd w 2010 r. rozesłał za kobietą Europejski Nakaz Aresztowania, który trafił także do Polski.
Bronisławę J. odnaleziono 29 listopada 2010 r. w krakowskim szpitalu im. G. Narutowicza. Za zabójstwo i kradzież miała wtedy do odsiadki z całego wyroku dokładnie 16 lat 3 dni i 8 godzin. Stan zdrowia staruszki na widok policjantów na tyle się pogorszył, że trafiła do szpitala psychiatrycznego im. J. Babińskiego.
W tym czasie krakowski sąd zdecydował, że nie wyda Austriakom Bronisławy J., bo kobieta nie zgodziła się na takie rozwiązanie. Jej zgoda była w takim wypadku warunkiem przekazania Polki za granicę. Z drugiej strony sąd zdecydował, że Bronisława J. resztę kary odbędzie w polskim więzieniu. Kobieta przebywała w szpitalu psychiatrycznym kilka miesięcy. Została zwolniona, gdy lekarze uznali, że już nie jest niepoczytalna. W marcu br. trafiła do więzienia na Monte, odbywa resztę kary. Jej koniec ma nastąpić w 2028 r. Kobieta będzie miała wtedy 101 lat.
- To najstarszy więzień w naszym okręgu - potwierdza Tomasz Wacławek, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Krakowie, który obejmuje 11 zakładów karnych i aresztów. Teraz przebywa w nich około 5800 więźniów, mężczyzn i kobiet. - Dla osób w tak podeszłym wieku nie mamy specjalnych cel, ale dysponujemy oddziałem terapeutycznym, który pozwala na udzielenie fachowej pomocy medycznej. Jeśli ktoś ma dolegliwości natury psychicznej i somatycznej - dodaje. O szczegółach pobytu Bronisławy J. za kratami nie może mówić bez jej zgody.
Za murami dawnych więzień w Krakowie [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!