Trudno przecież podejrzewać, że jakaś nawiedzona czarownica (albo nie daj Boże procesja) biegała po ulicach z kapiącą świeczką. (Zastanawiające jest swoją drogą podobieństwo słów parafia i parafina).
Gdy czytają Państwo tę gazetę, po parafinie nie ma już pewnie śladu. W nocy - założę się - służby porządkowe położyły na jezdni kołdrę z ligniny i przyprasowały ją ogromnym żelazkiem.
Trapi mnie jednak myśl, że różne bywają ciężarówki i w każdej chwili może się z nich coś niespodziewanie wydostać. Co by się na przykład stało, gdyby transport niedźwiedzi zderzył się z furgonetką transportującą miód? Albo gdyby nagle przewróciła się naczepa z ptakami: czy odleciałyby, czy raczej czekały na przyjazd straży pożarnej? Co z samochodem dostawczym wypełnionym kadzidłem? Czy jesteśmy przygotowani na katastrofę TIR-a przewożącego miliony małych, metalowych kulek albo dżem? Co z takim brudnym dżemem później zrobić?
Pewien jestem jednego. Za każdym razem, gdy na miejscu takiego wypadku zjawiają się pracownicy tzw. służby porządkowej, zawsze mówią nieśmiertelne słowo "O Jezu!".
W zależności od katastrofy: O Jezu, ile dżemu! Strasznie brudny ten dżem! O Jezu, ile ptaków! O Jezu, ile parafiny! O Jezu, ile kadzidła! Skąd tutaj tyle kadzidła? Może to jakaś procesja? O Jezu, ile małych, metalowych kulek! Ale szumią!
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+