Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wypadek w Skawie: Wioletta oddała życie za życie dzieci. Pijany kierowca nawet nie zwolnił

Katarzyna Janiszewska
Droga, którą  jechał pijany Kamil S., jest długa i prosta. Na progu zwalniającym jego auto wybiło do góry. Wóz spadł na Wiolettę (na zdj.).
Droga, którą jechał pijany Kamil S., jest długa i prosta. Na progu zwalniającym jego auto wybiło do góry. Wóz spadł na Wiolettę (na zdj.). Fot. katarzyna janiszewska, jan malec niewspix
Zmierzchało się. Mała Natalka poczuła tylko szarpnięcie, kiedy jej dziecinna rączka wyślizgiwała się z ręki mamy. Starsza siostra, Julia, w pierwszej chwili w ogóle nie zorientowała się, co się dzieje. To były ułamki sekund. Samochód nawet się nie zatrzymał, popędził dalej. Zostały same. Dwie małe dziewczynki na skraju pustej, ciemnej ulicy.

Chciała być szczęśliwa
U Wioletty uwagę zwracało to, jaka jest elegancka i zadbana. Ciemne włosy były fantazyjnie pocieniowane, miała ładną buzię i zgrabną figurę. Nawet na wyjście do sklepu robiła sobie makijaż. Pochodziła spod Augustowa, w sierpniu kończyłaby 40 lat.
Szczęście w życiu nie zawsze jej dopisywało. Z pierwszym mężem się rozeszli. Podobno był alkohol, podobno przemoc, sąd ograniczył mu prawa do dzieci.

Ale przez internet poznała Marka, zakochali się w sobie. Marek pracował w Niemczech, we wrześniu ściągnął ją do siebie, do rodzinnej Skawy na Podhalu. Wynajął dom dla niej i dziewczynek: skromny, wiejski, bez luksusów, parterowy. Ale za to okolica spokojna, czyste, górskie powietrze, dużo zieleni, drzewa. Dla 6-letniej Natalki, która chorowała na astmę, wprost wymarzone miejsce, blisko do uzdrowiska w Rabce.

Wioletta chciała podleczyć małą. I w końcu być szczęśliwą. Dopiero zawierała znajomości w nowym miejscu. Kiedy ktoś przechodził obok domu, zapraszała: Proszę wpaść kiedyś na kawę. Ale niewiele osób zdążyło ją bliżej poznać. Spokojna, życzliwa, wesoła. Takie robiła wrażenie.

Odkąd na świat przyszły dzieci nie pracowała, cały czas poświęcała tylko im, zajmowała się domem. Codziennie rano odprowadzała Julkę do zerówki i sąsiedzi widzieli, że zawsze do niej tak ładnie mówiła, dużo z małą rozmawiała.

Czarne bmw
W poniedziałek po południu matka z córeczkami wybrały się do sklepu. Za oknami robiła się już szarówka. Pewnie dziewczynki miały na coś ochotę: na chipsy, jak to dzieci, na czekoladę? Albo trzeba było kupić coś do chleba, szynkę, ser, żeby było z czym zrobić rano kanapki.

Szły sobie wolno lewą stroną ulicy, prawidłowo, tak jak powinny. Zostało im do przejścia paręset metrów. Wioletta zobaczyła zbliżające się z naprzeciwka światła samochodu. Czarne bmw pędziło prosto na nie. Nie było czasu na myślenie. Zadziałała odruchowo, jak matka. Odepchnęła dziewczynki w bok. Siła uderzenia była tak wielka, że wrzuciła ją do rowu.

Kamil S.

Kamil S. jakoś nigdy nie raczył dorosnąć. Nie chciało mu się, nie miał do tego głowy. Chociaż skończył 24 lata, a niedawno sam został ojcem, nadal był nieodpowiedzialny i bezmyślny. Typowy wioskowy młokos, gwiżdżący na wszystko i wszystkich, na dodatek bez wyobraźni.

Trzy lata temu policja zabrała mu prawo jazdy za prowadzenie auta po pijanemu. I nawet to nie dało mu do myślenia. Niedawno je odzyskał. Drugi raz musiał zdawać egzamin, ale widać na tym akurat bardzo mu zależało. We wsi ludzie już go znali, że jeździ szybko i niebezpiecznie.

Znali go też z tego, że lubi sobie wypić. Piwo, to wiadomo, ale też coś mocniejszego. Wszyscy wiedzieli, że po alkoholu wsiada za kierownicę. Nie raz i nie dwa. Jakoś nikt nie reagował. Że niby mieliby się wtrącać w cudze sprawy? Woleli nie zwracać mu uwagi...

Skończył budowlankę. Pracował. Miał własną działalność gospodarczą: robił kapcie. Skórzane, wsuwane, takie, co to je później górale sprzedają na straganach. Podnajmował lokal i maszyny od jednego gospodarza we wsi. Pił po pracy, i w pracy. Ale nawet jak sobie wypił, to awantur nie robił, więc nikt mu na ręce nie patrzył. Właściciele zakładu zaganiani, w rozjazdach, mający swoje sprawy.

- Tu jeden drugiego nie pilnuje - mówi żona właściciela. - Teraz możemy sobie mówić, co by było gdyby, że trzeba było zwrócić uwagę. Ale to przecież dorośli ludzie. W poniedziałek, w pracy Kamil pił z kolegą. Powiedział o tym później, kiedy był przesłuchiwany na policji. Jeśli pili sprawiedliwie, po równo, to wypili po pół litra wódki na głowę. Nie do końca wiadomo, bo Kamil nie chciał dmuchać w alkomat ani oddać krwi do badania.

Długa, prosta szosa
Odczekał chwilę, ale nie za długą. I wsiadł do samochodu. Nie będzie przecież chodził na piechotę, cóż się stanie, taki kawałeczek, raz dwa i będzie na miejscu. I kto mu co zrobi? Do domu miał nie więcej, niż kilometr. Długa, prosta ulica, aż się prosi, żeby się na niej rozpędzić. Chociaż ograniczenie prędkości mówi, że nie wolno nią jechać szybciej niż 30 km na godzinę. Nie ma chodnika, a wąskie pobocze prawie od razu przechodzi w rów.

W poniedziałek 3 lutego śnieg ledwo co stopniał. Zmierzchało się. Kamil docisnął gaz do dechy. Pewnie nie zauważył progów zwalniających na wysokości szkoły. A nawet jeśli, to i tak nie zdążyłby zahamować. Aż go wyrzuciło na tych progach do góry. Coś stuknęło, jakiś głuchy odgłos. Jakby w coś uderzył? E tam, nieważne.

Pojechał dalej. Pod domem zauważył, że tablica rejestracyjna z przodu wozu odpadła, a prawe lusterko jest urwane.

Mamusia przeżyje...
Staszek Filipiak wracał ze sklepu. Mogło być wpół do szóstej, bo jak wychodził z domu, to w telewizji leciało "Jaka to melodia". No więc wracał ze sklepu, uszedł może z 10 metrów w kierunku chałupy, kiedy go zawołała sąsiadka Maryśka: Staszek, chodź, coś ci chcę opowiedzieć. Zszedł z drogi i przeciął pole po skosie. Postali chwilę na podwórku, zamienili dwa słowa.

Usłyszał za plecami łoskot, coś przeleciało z hukiem, jakby ciężarówka, ale nie zdążył nawet zobaczyć, co to za samochód. Kiedy wracał, usłyszał, że w rowie coś się rusza i płacze. Dwie małe dziewczynki. Pewnie zgubiły lalkę. Podszedł bliżej.
- Ta malutka tak strasznie płakała, tak strasznie - opowiada mężczyzna. - Powtarzała: Ja chcę do mamy. A ta większa przytulała ją i mówiła: Nie płacz, mamusia przeżyje, będzie dobrze. No i wtedy zauważyłem tę kobietę w rowie. Głowę miała roztrzaskaną, jednej całej kości nie było...

Wanda Stożek, sąsiadka: - Jak ją zobaczyłam, to wiedziałem, że nic z niej nie będzie. Tak strasznie wyglądała. Cud musiałby się zdarzyć. Wzięłam dziewczynki do siebie. Starsza słowa nie powiedziała, w takim była szoku. Widziałam, że coś się z nią dzieje. A młodsza cały czas płakała.

Nawet nie zwolnił
Krystyna Gwiazdoń na własne oczy widziała wypadek: To było słychać, że on tak szybko jedzie - mówi. - Musiał mieć na liczniku grubo ponad setkę. Nie zwolnił przed progami, nie zatrzymał się, odjechał z piskiem opon. Tu w Skawie nikt nie zważa na przepisy. Wszyscy jadą jak po autostradzie. Kiedy podeszłam, to te dziewczynki stały na poboczu i się obejmowały. Nie krzyczały, nie wzywały pomocy. Tylko stały.

Wioletta zmarła w szpitalu. Przyjechała siostra. Chce się zaopiekować dziewczynkami.

Sumienie
Matka Kamila S. płacze, załamuje ręce, przeżywa. Że to taki dobry chłopak, nigdy nikomu nie odmówił pomocy. I co teraz? On też ma dziecko i już go nie zobaczy.

- Nie wiem, co on zrobił, jak to zrobił - szlocha. - Matka zawsze powtarza, napomina, przestrzega... Tak mi żal tamtej kobiety, tych dzieci. Każdy człowiek ma sumienie. A ja nie wiem, co zrobić ze swoim. Kamil zmieniał zeznania. Najpierw wypierał się, że to nie on prowadził samochód. Później twierdził, że nie pił wcześniej. Dopiero kiedy wrócił do domu, ze stresu sięgnął po alkohol. W końcu się przyznał.

Prokuratura postawiła Kamilowi zarzuty. Za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym pod wpływem alkoholu i ucieczkę z miejsca zdarzenia grozi mu do 12 lat pozbawienia wolności.

Wsp. Łukasz Bobek

Napisz do autorki:
[email protected]

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska