Od oskarżonego idącego korytarzem czuć było, że jest "nieświeży". Sędzia musiał poczuć to samo, gdy wezwał 58-latka do pokazania dowodu osobistego. Badanie, które przeprowadzili policjanci, wezwani na salę rozpraw, wykazało, że 58-latek w wydychanym powietrzu ma prawie 0,7 promila alkoholu. Mężczyzna pytany przez sąd tłumaczył, że jest trzeźwy, a alkohol pił dzień wcześniej, bo - jak mówił - zapomniał o terminie rozprawy. Sędzia postanowił odroczyć rozprawę i ukarać oskarżonego karą porządkową w wysokości 2 tys. zł.
Wcześniej mężczyzna zdążył oświadczyć, że nie przyznaje się do winy. Historia rozegrała się 23 kwietnia br. na os. Pileckiego w Oświęcimiu. Zwierzak, który spadł z dużej wysokości na beton, doznał złamania przedniej i tylnej łapy oraz krwotoku wewnętrznego. Szczęśliwie kręgosłup był cały. - Jedyną moją winą było to, że posadziłem psa na parapecie - bronił się oskarżony. Podobno mały czworonóg lubił przesiadywać w oknie.
Michał P. przekonuje, że gdy tylko usłyszał pisk zwierzęcia i zorientował się, co się stało, chciał natychmiast wezwać weterynarza. Szukał konkubiny, która miała telefon, ale nie zdążył, bo jeszcze na korytarzu klatki schodowej został zatrzymany przez policję. - Przy psie była już grupa młodych ludzi z Animalsów, którzy kłamią jak z nut - dodał mężczyzna.
Jego słowom całkowicie nie daje wiary Katarzyna Kuczyńska, prezes oświęcimskiego oddziału Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt "Animals", które jest oskarżycielem posiłkowym w tej sprawie. - To nie była kwestia kilku minut. Poza tym, dlaczego w pierwszej chwili nie pobiegł zobaczyć, co faktycznie stało się z psem? - pyta Kuczyńska.
Świadkowie zdarzenia, do których dotarli dziennikarze "Gazety Krakowskiej", twierdzą, że pies z okna wyleciał, jakby został wyrzucony z dużą siłą.
OTOZ "Animals" będzie domagać się dla oskarżonego kary dwóch lat pozbawienia wolności, grzywny i zakazu posiadania zwierząt przez 10 lat.
Termin następnej rozprawy sąd wyznaczył na koniec września. Przy okazji pouczył oskarżonego, że jeśli znowu stawi się pod wpływem alkoholu, może spodziewać się jeszcze surowszej kary porządkowej - do 14 dni pozbawienia wolności.
Trzyletni york, potraktowany tak nieludzko, dostał drugie życie. Jego historią zainteresowała się pewna mieszkanka Warszawy i od kilku tygodni mały zwierzak jest już pod jej opieką w stolicy.
Skandaliczna obsługa kibiców - Wisła Kraków przeprasza - przeczytaj!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!