https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Afera hejterska. W Bochni ruszył proces "Małej Emi", oskarżonej o znieważenie i pomówienie na Twitterze sędziego Waldemara Żurka

Paweł Michalczyk
Sędzia Waldemar Żurek składa zeznania przed Sądem Rejonowym w Bochni, 5.03.2025
Sędzia Waldemar Żurek składa zeznania przed Sądem Rejonowym w Bochni, 5.03.2025 Paweł Michalczyk
W środę 5.03 przed Sądem Rejonowym w Bochni rozpoczął się proces Emilii Sz., znanej jako Mała Emi, oskarżonej o hejtowanie sędziego Waldemara Żurka. Proceder trwał na Twitterze w latach 2018-2019 i był elementem tzw. afery hejterskiej.

Mała Emi, czyli Emilia Sz., to była żona sędziego Tomasza Sz., który od maja 2024 przebywa na Białoruś, gdzie uzyskał azyl polityczny. Był znany z tzw. afery hejterskiej, w 2021 roku publicznie przeprosił sędziów.

Pierwotnie proces Małej Emi pierwotnie miał się toczyć w Krakowie, jednak tamtejszy sąd rejonowy wystąpił do Sądu Najwyższego o możliwość przekazania procesu innemu sądowi równorzędnemu. Ostatecznie SN przekazał sprawę do Sądu Rejonowego w Bochni.

Proces spotkał się z dużym zainteresowaniem mediów. Sama oskarżona nie stawiła się jednak na rozprawie, sąd uznał jednak jej obecność za nieobowiązkową.

Prokuratura oskarżyła Emilię Sz. o to, że na publicznym profilu na Twitterze wielokrotnie pomówiła sędziego Sądu Okręgowego w Krakowie Waldemara Żurka w sposób, który mógł go narazić na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu sędziego.

Według ustaleń śledczych Mała Emi sugerowała, że Waldemar Żurek może wykonywać obowiązki służbowe pod wpływem alkoholu, "że jest nieuczciwym sędzią, a jego zachowanie przynosi hańbę Polsce", określała go mianem "biedaka roku", sugerowała, że "nie wykonuje obowiązków służbowych jako sędzia, a nadto zachowuje się w taki sposób, że wprowadza zamieszanie i niepokój".

Sąd poinformował, że Emilia Sz. nie przyznaje się do winy i korzysta z prawa do odmowy składania wyjaśnień.

Sędzia Waldemar Żurek zeznawał w Bochni w sprawie Małej Emi

W środę 5.03.2025 w Bochni obszerne zeznania złożył sędzia Waldemar Żurek. - Nie ukrywam, że po całej tej aferze staram się zatrzeć w pamięci to, co się działo - rozpoczął.

- Pamiętam, że będąc członkiem legalnej Krajowej Rady Sądownictwa, jednocześnie rzecznikiem prasowym tego organu zaobserwowałem na stronach internetowych, miałem wtedy konto na Twitterze, grupę osób kryjącą się za różnymi nickami, która atakowała mnie w internecie w sposób absolutnie bezpardonowy - relacjonowal sędzia Waldemar Żurek.

- Oczywiście jako osoba publiczna miałem świadomość, że trzeba mieć grubą skórę i być odpornym na różnego rodzaju ataki, ale tam pojawiały się pomówienia, bardzo poważne zarzuty, sformułowania obraźliwe, które uderzały nie tylko we mnie, w moją rodzinę, ale także w wykonywaną przeze mnie funkcję. Zaobserwowałem, że jest grupa kilku osób, które wymieniają się między sobą tymi pomówieniami i mają także jakąś wiedzę o moim życiu zawodowym i prywatnym. W tego typu atakach pojawiały się półprawdy i ordynarne kłamstwa - kontynuował.

Pogróżki i przecięta opona w samochodzie

Sędzia przywoływał telefony, esemesy i maile z pogróżkami, jakie dostawał, stwierdził też, że ktoś naciął mu oponę w samochodzie, która pękła przy pewnej prędkości. Przez kilka lat obawiał się o życie swoje i swoich bliskich i - jak przekonuje - do dzis próbuje usunąć z pamięci to, co go spotkało.

Waldemar Żurek referował sposób, w jaki organy ścigania w tamtym okresie traktowały przekazywane przez niego dowody. Sprawą najpierw zajmowała się prokuratura w Krakowie - która w ocenie sędziego - rzetelnie zajęła się ustaleniem, kto stoi za poszczególnymi nickami. Postępowanie przeniesiono jednak do Kielc, gdzie - jak stwierdził - "toczyło się dramatycznie", bo często zmieniali się referenci prowadzący sprawę.

Sędzia zeznał, że prokuratura w Kielcach oddalała wnioski dowodowe o przesłuchanie wszystkich, których Emilia Sz. wskazywała w wywiadach.

- Mówiła, z kim się kontaktowała, kto jej co dostarczał, mówiła, że jest gotowa udzielić prokuraturze obszernych zeznań, ale nikt jej nie wzywał. W sytuacji, kiedy w mediach Mała Emi ujawnia się jako Emilia Sz., prokuratura rejonowa oddala nasze wnioski o przesłuchanie osób, które wskazuje. Na tej liście był też jeden z wiceministrów sprawiedliwości u Zbigniewa Ziobry - kontynuował Waldemar Żurek.

Mimo takich dowodów prokuratura w tamtym okresie umorzyła postępowanie z powodu "niewykrycia sprawców". - Byliśmy w pewnego rodzaju matriksie, bo podejrzana przeprasza, przyznaje się w tych przeprosinach do winy, czeka na przesłuchanie, a prokuratura jej nie przesłuchuje i umarza postępowanie, mówiąc, że nie wie, kim jest Mała Emi.

Sędzia zeznał, że wybaczył Emilii Sz., która przeprosiła go na piśmie. Doszło nawet do ich spotkania na oczach mediów.

- Myślę, że największą porażką wymiaru sprawiedliwości i nas wszystkich jest to, że na ławie oskarżonych nie zasiadają organizatorzy i główni mocodawcy Emilii Sz., która moim zdaniem była wykonawcą w tej grupie - podsumował sędzia Waldemar Żurek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ostatnia droga Franciszka. Papież spoczął w ukochanej bazylice

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska