Ten gest z punktu widzenia kardynała, ale i całej katolickiej hierarchii, ma wiele zalet. Jest spełnieniem prośby cierpiącego, nie tylko przecież fizycznie, i potrzebującego mnóstwa nadziei człowieka pokiereszowanego, który walczy o zdrowie i szanse na spełnienie swych ambicji. Pokazuje, że kult relikwii miał znaczenie nie tylko dla ludzi głębokiego średniowiecza.
Takiego sposobu bliskości z błogosławionym może potrzebować także młodzieniec podróżujący na granicy życia i śmierci w bolidzie, który jest szczytowym technologicznie osiągnięciem cywilizacji XXI wieku. I dzieje się to momencie, kiedy wielu współczesnych wzdraga się na myśl o kawałkowaniu szczątków zmarłych dla celów kultowych. Metropolita nie mógł nie docenić faktu, że dzięki zainteresowaniu światowych mediów Robertem Kubicą wielu jego fanów znających go dotąd przede wszystkim z przynależności do światowej elity kierowców wyścigowych zauważy jego religijność, przywiązanie do Jana Pawła II wyrażone także w tym, że na kasku kierowcy znajdowało się imię papieża. Obietnica "pole position" dla Kubicy podczas uroczystości beatyfikacyjnych przypomina o nich światu, który patrzy na wydarzenia, jakie mają się rozegrać na placu św. Piotra 1 maja, z dużo mniejszymi emocjami niż te nasze krakowskie czy polskie. Z pewnością zwraca także uwagę na Kraków, miasto Jana Pawła II, mistrza Kubicy i metropolity.
Ten ostatni dał dowód, że rozumie wymagania współczesnego świata i potrafi na nie szybko reagować. Kardynał najwyraźniej wierzy, że religijność, która potrzebuje takich konkretnych, przedmiotowych wyrazów, wcale nie przebrzmiała, i chce ją wzmocnić. Ale ten świat jest także racjonalny, więc gest kardynała wywołuje też wątpliwości. Najpierw pośpiech. Kardynał rozdaje relikwie, choć Jan Paweł II formalnie ciągle nie został jeszcze beatyfikowany.
Ponadto akurat w tym samym okresie gdy Kubica rozbił się we Włoszech, a potem lekarze zaczęli go składać i zszywać, tylko na polskich drogach rannych zostało kilkaset osób. Wiele z nich zapewne jeszcze ciężej niż bohater Formuły 1. Doświadczają strachu przed przyszłością, cierpieniami rehabilitacji, a jednak ich tragedie nie wywołały kardynalskiego zainteresowania. Oni z rodzinami czy ludzie potrafiący się wczuć w ich sytuacje z pewnością są pod wrażeniem gestu dawnego papieskiego sekretarza. Lecz także na jego tle dumają nad naturą tego świata, którego wielcy wierzą, że mają bliżej do Boga. Szybkie wyjście z linii startu to tylko początek wyścigu. Po wejściu w pierwszy wiraż trzeba walczyć z potężnym przeciążeniem. Może dlatego Kościół przez dwa tysiące lat wystrzegał się gwałtownych przyspieszeń.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: W Małopolsce kradnie się najchętniej niemieckie auta
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
Korki w Krakowie - sprawdź mapę na żywo