Dobrze wiedzieli, że tylko 50 najlepszych uczestników castingu miało stanąć przed groźnym obliczem jury: Augustinem Egurrolą, Michałem Pirogiem i Anną Muchą. Takich szczęśliwców można było poznać po niebieskiej opasce na ręce. Jedną z nich była Justyna Choli, w zwiewnej, różowej spódnicy i pasem koralików na biodrach. 17-latka z Częstochowy postanowiła oczarować jurorów tańcem brzucha. - Byłam na wakacjach w Turcji, tam poznałam taniec arabski i się w nim zakochałam - opowiada. - Nie liczę na to, że się dostanę do programu. Ale chciałam zobaczyć, jak to jest - zaznacza.
Organizatorzy prowadzili ostrą selekcję. - Są perełki, osoby wybitne, ale też i takie, które niewiele potrafią - mówi Grzegorz Piekarski, producent programu. - Po pierwszych zdaniach wiadomo, czy ktoś się nadaje, widać, czy stoi w kąciku, czy walczy o siebie. Przychodzi coraz więcej tancerzy doświadczonych. Wiedzą, co potrafią i co może dać im ten program.
A może wiele. Klaudii Korubie, znanej powszechnie jako Jadźka, dał pewność siebie i nowe znajomości. - Zmieniło się całe moje życie, od A do Z - opowiada uczestniczka poprzedniej edycji. - Z małej miejscowości przeprowadziłam się do Warszawy. Ważne, żeby tancerz był sobą, nie udawał kogoś, kim nie jest - radziła. - Potrzebna jest pewność siebie, ale bez przesady. A mała trema działa czasem mobilizująco.
W tej edycji producenci programu szukają tancerzy dojrzałych. - Ważna jest równowaga, ta wewnętrzna, duchowa i jak i taneczna - zdradzał choreograf Mariusz "Mario" Olszewski. - Przychodzi dużo samouków, a dentystą nie zostaje się ćwicząc samemu w kuchni. Brakuje im fachowości. Szukam u tancerza stylu, a nie mieszanki, która wydaje mu się tańcem.
Choć taniec jest najważniejszy, nie bez znaczenia jest też wygląd tancerza. Czasem przeszkadza strój. Źle dobrany może popsuć wrażenie estetyczne. - Największy błąd, jaki popełnia większość tancerzy, to że tańczą zbyt "prywatnie", dla siebie - mówi Olszewski. - Nie można odcinać się od widowni. Czekam na osobę, która wciągnie mnie w swój świat - dodaje.
Niektórzy przyjechali po to, żeby się zaprezentować. Tak, jak Adam Soroczyński z Zakopanego. Dopiero w czerwcu skończy wymagane 16 lat. Tańczy od dziecka, najpierw balet, później taniec towarzyski, nowoczesny, jazz, teraz hip-hop. - Musiałem wstać przed godz. 4, o godz. 5 wyjechałem z domu - opowiada. - Po tylu godzinach jestem bardziej zmęczony niż zestresowany. Ale każda okazja jest dobra, żeby się pokazać. Będę improwizował, ale wykonam na pewno coś energicznego i dynamicznego.
Inni bardzo liczyli na karierę i sławę. Nie obyło się bez łez po bolesnej porażce.
W łazienkach, na korytarzach trwały gorączkowe przygotowania do występów. Dziewczyny poprawiały makijaże, fryzury. Tancerze rozgrzewali mięśnie, żeby jak najlepiej wypaść przed jury. Kasia Waszczuk i Justyna Cichomska z Warszawy przyjechały razem. Wolały nie czekać do ostatniego castingu, bo mogłoby już nie być miejsc. - Najbardziej się boję, że przed jury będę miała pustkę w głowie i klops - martwiła się Kasia, która od pięciu lat tańczy modern dance i jazz. - Sława jest fajna, chciałabym być rozpoznawalna. Ale dobrych tancerzy jest wielu, więc trzeba mieć wykształcenie.
Casting w Krakowie jest czwarty i zarazem przedostatni w najnowszej edycji. W tym roku 36 zwycięzców poleci na warsztaty do Tel Awiwu. 16 z nich dostanie się do programu.