Rafał Engelman, pracownik agencji reklamowej, wcielił się w postać Wacława z "Zemsty" i zaskoczył swoją Basię trzymanym w ręku pierścionkiem. Wzruszeni rodzice nie kryli łez, a narzeczona
- zaskoczenia. Ważne jednak, że się zgodziła.
Zaręczyny nastąpiły po zakończeniu spektaklu, kiedy wszyscy aktorzy byli na scenie. Sceniczny Papkin zaprosił na środek Rafała i Basię z prośbą o zagranie fragmentu przedstawienia. Zagrali właśnie scenę oświadczyn, ale jak się okazało, nie była to rola, tylko rzeczywistość.
- Ale ma pomysły mój narzeczony - nie mogła się nadziwić podekscytowana Basia, która dumnie patrzyła na zaręczynowy pierścionek i przyjmowała gratulacje od przyjaciół.
Podobnie jak ona zaskoczeni byli rodzice obojga młodych, którzy o zaręczynach dowiedzieli się dopiero po spektaklu. Nie kryli radości. Widownia zgotowała szczęśliwej parze owację i wraz
z aktorami zaśpiewała im gromkie sto lat.
Do tej roli pan Rafał szykował się ponad dwa miesiące. Wtedy wpadł na pomysł takich oświadczyn. Było mu łatwiej, bo współpracował z teatrem zawodowo, a przedtem od liceum biegał na spektakle.
- To dla mnie zaczarowane miejsce. Najlepsze jest to, że widownia często uczestniczy
w przedstawieniach - mówi szczęśliwy narzeczony.
Poprosił więc władze teatru o zgodę. Poszło gładko. Gorzej było potem. - Tremę miałem okropną. Uczyłem się roli, nawet jadąc samochodem - śmieje się pan Rafał. Wraz ze scenicznym Papkinem opracowali dramaturgiczną stronę przedsięwzięcia. A na scenie pomagał im cały zespół.
To już druga taka uroczystość w teatrze. W Walentynki tego roku pewien krakowski informatyk oświadczył się swojej wybrance. I zgodziła się!
Szef STU przyznaje, że pomysły zawsze wychodzą od ludzi. - A my chętnie na to przystajemy
- zaznacza Krzysztof Jasiński. Dodaje, że miał już dwie inne prośby o zorganizowanie zaręczyn
w trakcie spektaklu.
- Był jeden pan i jedna pani, która chciała namówić swojego narzeczonego, by w ten sposób się jej oświadczył. Ostatecznie jednak panowie nie mieli śmiałości i się wycofali - mówi Jasiński.
Rafał Engelman przyznaje, że podobne akcje to świetna promocja teatru. - Nie stronimy od niej
- podkreśla Jasiński.
Dodaje, że oświadczyny mają też potem dla nich walor sentymentalny. - Poprzednia para przysłała kartkę z podziękowaniami. A potem, będą przychodzić do teatru z dziećmi, mówiąc: tutaj tatuś poprosił mamusię o rękę - kończy dyrektor.
Współpraca Marian Satała