Stamtąd do Suchej wrócił wraz z zięciem małżeństwa K. Ten pamiętał, że starsi państwo nigdy nie zamykają jednego z okienek w piwnicy. Przez nie dostał się do środka.
- Widok był straszny. Małżeństwo leżało na łóżku. Wokół było pełno krwi. 68-letnia Helena i 70-letni Wacław mieli poważne rany głowy zadane ciężkim, tępym przedmiotem. Kobieta jeszcze żyła
- opowiada jeden z policjantów.
Wezwani na miejsce ratownicy pogotowia próbowali reanimować ranną, wezwano helikopter, ale kobieta zmarła.
Z ustaleń wynika, że do zabójstwa doszło rano. Lekarz stwierdził, że gdy na miejscu pojawiła się policja, mąż kobiety nie żył od 8 godzin.
Policjanci, przeszukując dom odnaleźli na poddaszu trzecie zwłoki, 35-letniego Ireneusza, syna państwa K. Znaleźli też narzędzie zbrodni - zakrwawiony, dwukilowy młotek.
- Wygląda na to, że syn zabił rodziców, a potem się powiesił. Listu pożegnalnego nie zostawił - mówi Łukasz Czyż, rzecznik prasowy olkuskiej policji.
Zbrodnia zbulwersowała sąsiadów, bo Helena i Wacław K. wiedli spokojne życie na niespełna
2 hektarach, na których hodowali warzywa i kartofle.
- Wacek parał się trochę kowalstwem. Konie ludziom we wsi podkuwał. Ludzie go tu znali - opowiada znajomy Józef Szybalski. Mówi, że Ireneusz, syn państwa K., był bardzo spokojnym człowiekiem, nie nadużywał alkoholu i pracował dorywczo jako tynkarz. Ostatnio leczył się z depresji w szpitalu psychiatrycznym.
- Bliskich kontaktów nigdy z nimi nie utrzymywaliśmy, ale to było cicha, porządna rodzina - twierdzi jeden z sąsiadów.
Dzień po zbrodni życie w Suchej toczyło się dalej. W niedzielę odbyło się tu Gminne Święto Ziemniaka. Była muzyka, kolorowe stragany i pokaz okazałych płodów rolnych z Suchej. Wójt gminy Trzyciąż Roman Żelazny i starosta olkuski Leszek Konarski wręczali nagrody właścicielom najpiękniejszych ogrodów.
Na imprezie tylko szeptem mówiło się o tragedii, do jakiej doszło kilka kroków dalej.