Sprawa zaczęła się grudniu ub. roku, tuż przed świętami Bożego Narodzenia, gdy dyrekcja szkoły w Zagórniku zawiadomiła prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez wikarego z tamtejszej plebanii, który w szkole uczył dzieci religii.
Co zdarzyło się na katechezie?
Co tak naprawdę się stało? Nie wiadomo. Jeden z pracowników szkoły zgodził się z nami o tym porozmawiać. - Ale pod warunkiem, że moje dane osobowe nie zostaną ujawnione, a spotkać się możemy poza szkołą i najlepiej poza powiatem - oświadczył. Po co ta konspiracja? - Ta sprawa podzieliła ludzi we wsi na tych, co wierzą w jego winę i nie wierzą. Jak wszystko wyszło na jaw, to dużo robiono, by to nie wydostało się poza ścisłe grono pracowników szkoły i rodziców. Ludzie jednak i tak plotkowali - opowiada informator.
Z jego relacji wynika, że pierwsze na alarm zaczęły bić nauczycielki. - Najpierw jedna, potem dołączyła do niej druga. Zauważyły niewłaściwe zachowanie księdza względem dzieci z pierwszej i czwartej klasy podstawówki. Miał je dotykać w niewłaściwy sposób podczas katechezy - opowiada. - Nie powiem, jak dotykał, bo one nikomu poza dyrektorem o szczegółach nie mówiły - dodaje. Dziewczynek, rzekomo molestowanych seksualnie przez wikarego, miało być w sumie sześć.
Zaniepokojone nauczycielki opowiedziały o wszystkim dyrektorowi szkoły Tomaszowi Osowskiemu, który zdecydował, że trzeba zawiadomić wadowicką prokuraturę rejonową. Ta wszczęła śledztwo.
- W jego toku przesłuchano w charakterze świadków z udziałem biegłego psychologa wszystkie osoby pokrzywdzone. Przesłuchano w charakterze świadków także nauczycieli zatrudnionych w szkole oraz rodziców dzieci. Uzyskano opinie biegłego psychologa - wylicza prokurator Janusz Hnatko, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Sprawa umorzona
Trwające blisko pół roku śledztwo zakończone zostało wydaniem postanowienia o umorzeniu, wobec - jak informuje prokuratura - „stwierdzenia, iż czynu nie popełniono”.
W tym czasie podejrzewany o pedofilię ksiądz został zawieszony, religii uczył proboszcz. Pod koniec maja małopolskie Kuratorium Oświaty wydało decyzję zezwalającą na przywrócenie wikarego do pracy w szkole.
- W takiej sytuacji nie mam wyboru i ksiądz będzie mógł wrócić do nauczania - powiedział nam we wtorek dyrektor Osowski. - Do czasu całkowitego zakończenia sprawy ani ja, ani nauczyciele nie będziemy się więcej wypowiadać- podkreśla.
Część nauczycieli i rodziców uczniów z Zagórnika nie chce się zgodzić na powrót duchownego. Atmosfera we wsi jest napięta. - Boimy się o dzieci. Co, jeśli śledczy się pomylili, a te nauczycielki mówiły prawdę? Nie wiadomo też czy ktoś nie nakłaniał do zmiany zeznań - mówią niektórzy. Jak na powrót wikarego zareagują nauczycielki, które na niego doniosły?
Nie udało się nam z nimi porozmawiać. Podobnie jak z księdzem, który nie wiadomo gdzie przebywa. Od pół roku nikt nie widział 51-letniego duchownego, związanego z parafią Świętych Bartłomieja i Łukasza od pięciu lat.
Pewny jego niewinności jest proboszcz Stanisław Wilkołak.
- Był co prawda trochę „autystyczny”, surowy dla dzieci, dawał im niskie oceny. Może to jakaś zemsta? - zastanawia się. - Ale nie wiem czy powinien uczyć w Zagórniku. To będzie jego decyzja. Nie wiem nawet czy sam będzie tego chciał, nie mam z nim kontaktu, nie zostawił mi numeru telefonu. A z plebanii został odesłany na czas wyjaśnienia sprawy po tym, jak o wszystkim powiadomiłem kurię - dodaje proboszcz.
W ubiegłą niedzielę na ścianie kościelnej kaplicy w Zagórniku ktoś przykleił kartkę z napisem: „Jezus umarł na krzyżu z drewna nie złota... tylko nie mówcie nikomu. Gdzie się podział nasz wikary. Co jeszcze ukrywa kościół?”. Proboszcz z ambony określił to wydarzenie jako „medialną prowokację”.
