https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zakochał się i wpadł w ręce policji

Jerzy Reuter
Sąd Okręgowy w Tarnowie "docenił" umiejętności Maurycego Beinischa w wyciąganiu pieniędzy od uczciwych ludzi i wlepił mu bez wahania 5 lat więzienia. Oskarżony przyjął wyrok z dumnie podniesioną głową - wszak był międzynarodowym hochsztaplerem i litości nie miał nawet dla siebie.

Beinisch pojawił się w Tarnowie w 1927 roku i bardzo szybko otworzył dom handlowy "Chemicalum". Uchodził za poważnego kupca i powoli zaprzyjaźniał się z tak zwanym towarzystwem, przedstawiając się tytułem doktora.

Dom handlowy był niewielką drogerią, ale z wielką przyszłością. Beinisch jako szacowny kupiec tak skutecznie zabiegał o pożyczki u tarnowskich notabli, że po roku swojej działalności zbiegł z Tarnowa, pozostawiając wiele fałszywych weksli i jeszcze więcej wylanych łez.

Maurycy Beinisch nie byłby sobą gdyby poprzestał na kilku łatwowiernych z prowincjonalnego miasta, więc pozostawił na pastwę stróżów prawa wszystkie swoje dobra i udał się w świat. W 1928 roku zawitał w Łodzi jako dyrektor norweskiej firmy eksportowej i podstępnie wyłudził kontrakt na dostawy tranu. Pieniądze spływały do kieszeni oszusta niczym Wisła do zatoki.

Na rzekomy tran pożyczał od uczciwych Łodzian i oczywiście swoim zwyczajem wystawiał ufnym wierzycielom fałszywe weksle. Mało tego, rynek tak chłonny na rybi tłuszcz, zalewał olejem skalnym, kupowanym za bezcen w Gliniku Mariampolskim.

Po wykryciu afery Beinisch zniknął z wielką sumą pieniędzy nie wiadomo gdzie, ale nie trafił go szlag, jak mu serdecznie życzono. Po kilku miesiącach pojawił się w Wiedniu jako Natan Wurzel, profesor chemii i doktor nauk przyrodniczych.
Wurzel vel Beinisch zadomowiony w stolicy walca, pławił się w luksusach, wydając na uciechy życia wcześniej "zarobione" pieniądze. Był mężczyzną w każdym calu, a najbardziej w układach męsko damskich i niestety, stał się ofiarą własnych namiętności. Bardzo prozaicznie i wbrew zasadom hochsztaplerskiego rzemiosła zakochał się w pannie z dobrego domu i z wielkim posagiem.

Wybranką jego serca była córka rumuńskiego kupca Mandelbauma. Przyszły teść aprobował zaloty polskiego naukowca i widząc dobrą partię dla swojej córki wszedł w bliską zażyłość z Beinischem, a właściwie z profesorem i doktorem Wurzlem.

Wiedeńskie kupiectwo otoczyło oszusta wielkim zaufaniem - a przecież o to właśnie chodziło. Beinisch zachowywał się poprawnie i z dystynkcją, czym zjednał sobie serce wybranki i jej tatusia. Gdy już było po słowie, zaczął powoli osaczać przyszłego teścia mirażami wielkich interesów, korzystnych transakcji i przyszłego bogactwa, a ten, jak to kochający ojcowie mają w zwyczaju, robił wszystko dla szczęścia córki i pożyczał pieniądze akonto przyszłych przedsięwzięć finansowych.

Mandelbaum był jednak mądrym kupcem i wierzył tylko w materialny pieniądz. Po którejś z kolei pożyczce postanowił sprawdzić wystawiony weksel i sprawa się wydała. Zapłakaną i nieszczęśliwą córkę natychmiast odstawił do najbliższego pociągu i odesłał przy okrzykach rozpaczy do Rumunii, a sam udał się na policję. Beinischa zdybano w domu, gdy pakował walizki.

Po kilku miesiącach odbyła się rozprawa przed sądem w Tarnowie. Orzeczone 5 lat zmieniła amnestia na 3 - letni, łagodniejszy wyrok

/za S. Potępa "Z życia półświatka"/

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska