Zakopane niemal na starcie może stracić szansę na rozegranie u siebie części dyscyplin igrzysk olimpijskich, o które zamierza ubiegać się Kraków. Pod Giewontem od kilkunastu lat trwają bowiem zabiegi o utworzenie profesjonalnej pętli dla biegaczy narciarskich. Niestety, przez opór właścicieli gruntów, na których trasy mają być zlokalizowane, z tematem tym nie może sobie poradzić już drugi burmistrz. M.in. z tego powodu Zakopane cztery razy przegrało starania o organizację Mistrzostw Świata w narciarstwie klasycznym.
- Czasu na dalsze negocjacje z właścicielami gruntów w okolicach skoczni i drogi pod Reglami (tam ma powstać trasa biegowa) nie mamy - przyznaje burmistrz Zakopanego Janusz Majcher. - Członkowie komitetu aplikacyjnego z Krakowa przekazali nam, że mamy czas tylko do 15 stycznia. Jeśli do tego terminu nie przekonamy właścicieli gruntów pod trasą, by na piśmie podpisali z nami wstępne umowy na dzierżawę ich terenów, to stracimy ewentualne olimpijskie biegi.
Tak krótki termin bardzo zaskoczył zakopiańskich radnych. Pojawiły się wśród nich głosy, że takie ultimatum nie jest niczym innym jak szantażem Krakowa, który tak naprawdę nie chce oddawać połowy olimpiady do Zakopanego i szuka pretekstu, by imprezom się nie dzielić.
- To nieprawda - mówi Jagna Marczułajtis, pochodząca z Poronina posłanka Platformy Obywatelskiej, która jest przewodniczącą komitetu aplikacyjnego "Zimowe Igrzyska Olimpijskie Kraków 2022". - Rzeczywiście, Zakopane ma termin do 15 stycznia, ale to nie żaden szantaż tylko zwykła konieczność. By starać się o olimpiadę w 2022 roku wkrótce musimy złożyć w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim pierwszą aplikacje. By mieć szanse na igrzyska, muszą tam być mocne dokumenty pokazujące, że jesteśmy w stanie tę imprezę zrobić. Trzeba było wziąć pod uwagę możliwość, że Zakopanemu w negocjacjach powinie się noga. Na taki wypadek musimy mieć wyjście awaryjne, czyli czas na rozmowę z innymi samorządami, na terenie których zbudujemy trasy biegowe. Jak dodaje posłanka, jako rodowita góralka marzy jednak, by Zakopanemu udało się z powodzeniem zakończyć negocjacje.
- Całym sercem tego burmistrzowi Majchrowi życzę - mówi. - Zresztą z tego co słyszałam, rozmowy są już na finiszu.
- To prawda. Jestem optymistą i twierdze, że zdążymy do 15 - przyznaje Janusz Majcher, burmistrz Zakopanego. - Obecnie mamy już podpisane umowy z kilkoma właścicielami gruntów. Kolejne parafujemy na dniach. Najważniejsze, że nikt z właścicieli nie powiedział kategorycznego nie. Przed nami historyczna szansa, jeśli ją zmarnujemy, Zakopane straci olimpiadę.
Równie optymistyczna co Majcher, jest Zofia Kiełpińska, naczelnik wydziału sportu i turystyki w zakopiańskim magistracie.
- Rozmowy pod skocznią nie są łatwe, ale idą do przodu - mówi urzędniczka, która w przeszłości sama była biegaczką narciarską. - Przez chwilę myśleliśmy, by przenieść trasy biegowe na Bachledzki Wierch. Ostatecznie jednak odeszliśmy od tego pomysłu. Tylko pod Krokwią trasy narciarskie mogą bowiem spełnić olimpijskie standardy.
Negocjacyjna porażka, której boi się Zakopane, ucieszy Nowy Targ, Mszanę Dolną lub Bukowinę Tatrzańską. Samorządowcy z każdej z tych miejscowości deklarują, że mogę budować u siebie olimpijskie trasy narciarskie choćby dziś. Co więcej, dla Zakopanego brak biegaczy może oznaczać całkowity brak olimpiady. Co prawda wstępnie planuje się zorganizować pod Giewontem także olimpijską rywalizację snowboardzistów czy narciarskich akrobatów, ale nie wiadomo czy komitet organizacyjny da te konkurencje miastu, na którym już raz się zawiodło.
Moda w przedwojennym Krakowie [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!