Do pożaru doszło w nocy z wtorku na środę. Ogień został zauważony po godz. 23. Palił się drewniany budynek w rejonie Cyrhli, w trudno dostępnym terenie. Strażackie wozy, które ruszyły na pomoc, miały kłopoty, by dotrzeć na miejsce. Ostatecznie nie udało się podjechać pod samo miejsce pożaru.
- Wozy zatrzymały się jakieś dwieście metrów od pożaru - mówi Andrzej Król-Łęgowski, rzecznik prasowy Państwowej Straży Pożarnej w Zakopanem. Dalej strażacy musieli rozwijać węże. Ogień udało się ugasić po ok. dwóch godzinach. Jednak z budynku niewiele zostało. Już bowiem, gdy strażacy do niego dotarli, ogień zajął cały dach, poddasze i ściany.
- Był to budynek niezamieszkany, z odłączoną instalacją elektryczną. Dlatego dowódca prowadzący akcję nie miał wątpliwości, że to było podpalenie. Budynek najprawdopodobniej został oblany łatwopalną substancją - mówi Król-Łęgowski.
Wszystko wskazuje na to, że podpalił go ten sam człowiek, który podłożył ogień pod budynek na Gawlakach w ostatnią sobotę, a także spalił pięć innych budynków w tym rejonie przed wakacjami. Piroman zrobił przerwę na wakacje. Wiadomo, że szaleniec musi pochodzić z Olczy. Doskonale bowiem zna teren. Wie, które budynki są zamieszkane, a które nie. Wie również jak uciekać w terenie, by nie zostać zauważonym. Sprawę podpaleń bada policja.
- W szukanie sprawcy zaangażowanych jest wielu policjantów. Dzwonią do nas mieszkańcy, mówią o swoich podejrzeniach. Sprawdzamy każdy sygnał - mówi Roman Wieczorek, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Zakopanem. Na razie bez efektu. Straż boi się, że gdy spadnie śnieg, a piroman dalej będzie podpalał domy w trudno dostępnym terenie, straż może nie dojechać na akcję.
- W takim terenie, gdy spadnie śnieg, nawet nasze wozy sobie nie poradzą - mówi Król-Łęgowski.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!